Umożliwia on skazanie m.in. dziennikarzy na dwa lata pozbawienia wolności w sprawach o pomówienie.
Powodem protestu była decyzja tego sądu o przymusowym doprowadzeniu redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza i dziennikarki Katarzyny Hejke na kolejną rozprawę w procesie wytoczonym im przez TVN za naruszenie dobrego imienia.
Sąd podjął taką decyzję w efekcie niestawienia się Sakiewicza i Hejke na jednej z rozpraw 30 października. Sakiewicz przez obrońcę poinformował, że "jest na ślubie przyjaciół za granicą"; Hejke nie podała powodów niestawienia się (mówiła, że nie wiedziała o terminie rozprawy).
Po odstąpieniu przez tę stację od oskarżenia karnego postanowienie sądu stało się bezzasadne. W czwartek TVN złożył pozew cywilny przeciw Sakiewiczowi i Hejke.
Uczestnicy manifestacji zgromadzili się przed gmachem sądu przy ul. Marszałkowskiej. Oprócz dziennikarzy i publicystów w proteście uczestniczyli także m.in. przedstawiciele NSZZ "Solidarność", posłowie, artyści oraz opozycjoniści z czasów PRL. Manifestanci trzymali zapalone pochodnie.
"Mnie i mojej zastępczyni Katarzyny Hejke miało dzisiaj tutaj nie być, mieliśmy siedzieć w więzieniu, taka była decyzja sądu w wyniku pozwu TVN. Telewizja (...) z natury rzeczy powinna dbać o wolność słowa. Po pierwszych protestach, na samą myśl, że państwo możecie tu przyjść i protestować w naszej obronie, TVN wycofał pozew" - mówił do manifestantów Sakiewicz.
"Ta historia może się powtórzyć. Wśród nas są dziennikarze, którzy już mają wyroki z artykułu 212. (...) Apetyty na to, żeby ograniczać wolność słowa, są ogromne" - dodał naczelny "Gazety Polskiej".
Publicysta Maciej Rybiński powiedział dziennikarzom, że pomimo iż niektóre polskie media "nie dorosły do demokracji", nie można "likwidować" ich prawa do niezależnych publikacji. "TVN zachował się rozsądnie wycofując skargę karną, natomiast toczenie dalej tego procesu i w ogóle procesów między dziennikarzami jest absurdalne. Media mają inne sposoby, aby dochodzić swoich racji. TVN powinien wycofać się z tego procesu" - podkreślił Rybiński.
Poseł PiS Jacek Kurski oświadczył natomiast, że w Polsce wielokrotnie dochodziło do odsuwania od pracy dziennikarzy, którzy "walczyli o prawdę". "Ja sam pamiętam dokładnie, w 92 roku, dzień po obaleniu rządu Jana Olszewskiego, jak nas z Piotrem Semką wywalono dosłownie jednego dnia z Telewizji Polskiej. Teraz mamy do czynienia z kampanią zniesławiającą wicedyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej (Patrycję Kotecką - PAP) za to, że ośmiela się mieć normalne przywiązanie do prawdy" - powiedział Kurski.
Protestujący wznosili okrzyki m.in.: "Wolność słowa", "Precz z komuną"; mieli ze sobą transparenty: "Wolność słowa w wolnej Polsce", "Jeśli nie będzie w Polsce wolności słowa, będziemy jak pies Pawłowa". Organizatorem manifestacji było Stowarzyszenie Wolnego Słowa, a poparli ją Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich (SDP) i Centrum Monitoringu Wolności Prasy.
Według danych SDP w latach 2005-2006, na podstawie przepisu Kodeksu karnego dotyczącego pomówienia, sądy wydały 23 wyroki skazujące dziennikarzy, w 102 przypadkach zadecydowały o umorzeniu, a w 14 o uniewinnieniu.
Najbardziej znany był przypadek dziennikarza z Polic Andrzeja Marka, który pomówił lokalnego urzędnika. Sąd nakazał dziennikarzowi przeprosić pomówionego i wymierzył mu karę 3 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Ponieważ Andrzej Marek nie przeprosił urzędnika, sąd odwiesił mu karę. Wykonanie kary zawiesił w czerwcu prezydent Lech Kaczyński.ab, pap