IPN opublikował dokumenty jednoznacznie potwierdzające to co wszyscy wiedzieli: Rosjanie nie chcieli w Polsce interweniować, to generał Wojciech Jaruzelski prosił ich, aby pośpieszyli z bratnią pomocą ratować w Polsce socjalizm.
W tym samym dniu, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego "Gazeta Wyborcza" opublikowała wywiad z żołnierzem Armii Czerwonej, który na sąsiedniej Ukrainie przygotowywał się do inwazji na Polskę (konkretnie na Kraków). Żołnierz oczywiście chce pozostać anonimowy, bo jakżeby inaczej. W każdym razie odtrutka na IPN jest gotowa: oto Armia Czerwona jednak brała pod uwagę inwazję.
Blisko 9 lat temu w listopadzie 1998 r. Paweł Smoleński napisał w "Gazecie Wyborczej" tekst "I ty zostaniesz konfidentem". Czołowy redaktor "Wyborczej" opisał wynurzenia esbeka, który opowiedział jak to każdy mógł zostać zapisany jako TW Służby Bezpieczeństwa, ponieważ niektórzy funkcjonariusze zakładali fikcyjne kartoteki korzystając ze spisów lokatorów na klatkach schodowych. Nie muszę dodawać, że ów esbek chciał zachować anonimowość. Swoje zadanie jednak spełnił. Część czytelników "Gazety Wyborczej" nie mająca pojęcia, że opisywane tworzenie fikcyjnych rejestracji to wierutna bzdura, stawało się przeciwnikami lustracji.
Mijają lata, a technika mącenia ludziom w głowie przez "Gazetę Wyborczą" nic się nie zmienia. Tak myślę sobie, co by się stało gdybym przeprowadził wywiad z dziennikarzem "GW" o tym jak naprawdę powstają takie doniosłe teksty. Dziennikarz ów oczywiście zachowałby anonimowość...
Blisko 9 lat temu w listopadzie 1998 r. Paweł Smoleński napisał w "Gazecie Wyborczej" tekst "I ty zostaniesz konfidentem". Czołowy redaktor "Wyborczej" opisał wynurzenia esbeka, który opowiedział jak to każdy mógł zostać zapisany jako TW Służby Bezpieczeństwa, ponieważ niektórzy funkcjonariusze zakładali fikcyjne kartoteki korzystając ze spisów lokatorów na klatkach schodowych. Nie muszę dodawać, że ów esbek chciał zachować anonimowość. Swoje zadanie jednak spełnił. Część czytelników "Gazety Wyborczej" nie mająca pojęcia, że opisywane tworzenie fikcyjnych rejestracji to wierutna bzdura, stawało się przeciwnikami lustracji.
Mijają lata, a technika mącenia ludziom w głowie przez "Gazetę Wyborczą" nic się nie zmienia. Tak myślę sobie, co by się stało gdybym przeprowadził wywiad z dziennikarzem "GW" o tym jak naprawdę powstają takie doniosłe teksty. Dziennikarz ów oczywiście zachowałby anonimowość...