Zatoka zwana Portem Drzewnym leży pięć minut autem od centrum Torunia, w granicach miasta, a jednocześnie w plenerze. Łąki przechodzą tu w zadrzewiony cypel. Świeże powietrze, cisza.
Od kiedy nad wodą stanęły budynki Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej o. Rydzyka, do portu prowadzi nowa asfaltowa droga. O. Rydzyk pod różnymi postaciami prawnymi jest już dzierżawcą bądź współwłaścicielem wielu gruntów otaczających akwen. Chce tu stawiać boiska, przystań wodną i dom starców dla Polonusów. Do niedawna brakowało mu jednak kluczowej działki - między drogą, przystanią jachtową a plażą - relacjonuje dziennik.
Działka ma 1,35 ha. Kupując taki grunt na wolnym rynku, zakonnik musiałby zapłacić 2-3 mln, bo cena metra w Toruniu waha się od 150 do 250 zł.
Ziemia należy jednak do państwa reprezentowanego przez gdański Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej (RZGW) i nie została nigdy oficjalnie wyceniona. Dzięki temu o. Rydzyk mógł ją pozyskać mniejszym kosztem - czytamy w gazecie.
Pierwszy wniosek o wydzierżawienie złożył w 2004 r. Gdański RZGW odmówił, bo teren leży nad wodą "w rejonie bezpośredniego zagrożenia powodziowego" i "nie jest przewidziany pod zagospodarowanie". Z tego samego powodu w 2005 r. urząd odmówił dzierżawy Yacht Klubowi Toruń, który chciał tu stawiać przystać i szkolić żeglarzy.
W październiku 2005 r. nadzór nad gospodarką wodną objął jednak - wraz z rządem PiS - minister środowiska Jan Szyszko. Rok później o. Rydzyk znów wystąpił o działkę. I Zarząd Gospodarki Wodnej przychylił się do prośby redemptorystów, znów odmawiając toruńskiemu Yacht Klubowi. Decyzję podjęto w warszawskiej centrali.
Umowę dzierżawy zawarto 23 października, trzy dni po wyborach. Czynsz - 41 tys. rocznie (3 zł za metr!) - jest wielokrotnie niższy od cen rynkowych. W Toruniu ceny zaczynają się od 15 zł.
Na początku grudnia dotyczące tej sprawy dokumenty trafiły do Julii Pitery, która pracuje w rządzie Tuska nad programem walki z korupcją w instytucjach publicznych. Schowała papiery do prywatnego samochodu, by zawieźć do biura. Wieczorem 2 grudnia ktoś podłożył ogień pod auto. Papiery ocalały - w tym tygodniu Pitera wysłała je nowemu ministrowi środowiska z prośbą o wyjaśnienie.