Musharraf pogratulował sam sobie podjęcia "słusznej decyzji" sprzed 42 dni o wprowadzeniu stanu wyjątkowego, która - jak podkreślił - "powstrzymała" terroryzm.
"Musiałem zadeklarować stan wyjątkowy wbrew własnej woli, aby uratować kraj" - zapewnił w przemówieniu do narodu, nadanym przez pakistańską TV.
Musharraf, który ponad osiem lat temu doszedł do władzy w Pakistanie w drodze bezkrwawego przewrotu, w czasie stanu wyjątkowego aresztował tymczasowo 5.700 prawników i działaczy opozycji, wśród nich byłego prezesa Sądu Najwyższego Iftikhara Chaundry'ego i byłą premier Benazir Bhutto. Trzydziestu spośród aresztowanych nadal przebywało w sobotę w więzieniach.
"Zobowiązuję się wobec narodu pakistańskiego i wobec świata do przeprowadzenia sprawiedliwych i czystych wyborów" - zadeklarował w swym orędziu Musharraf.
Opozycja nie wierzy jednak w uczciwe przeprowadzenie wyborów przez Musharrafa, który całkowicie podporządkował sobie pakistański Sąd Najwyższy, mający nadzorować przygotowania do wyborów.
Potępienie światowej opinii publicznej wywołały nie tylko usunięcie "nielojalnych" sędziów, lecz także cenzura. Musharrafa ostro skrytykował nawet główny jego sojusznik - Stany Zjednoczone.
21 listopada Musharraf wprowadził do konstytucji Pakistanu poprawki, które miały na celu uznanie po wsze czasy za "prawomocny" sposobu, w jaki ogłosił stany wyjątkowy. Poprawki te nie pozwalają też "podważyć tej decyzji przez żaden trybunał ani forum".
Zakończenie stanu wyjątkowego nie oznacza dla większości Pakistańczyków powrotu panowania prawa i konstytucji. Według sondażu przeprowadzonego przez Międzynarodowy Instytut Republikański z siedzibą w USA, 67 proc. uprawnionych do głosowania w Pakistanie pragnie odejścia Musharrafa.
Pani Bhutto, przywódczyni Pakistańskiej Partii Ludowej, powitała w sobotę z zadowoleniem koniec stanu wyjątkowego, mówiąc jednocześnie, że ma "zastrzeżenia" co do sposobu przeprowadzenia przyszłych wyborów. Dodała jednak, że jeśli będą uczciwe, to gotowa jest współpracować z Musharrafem.
ab, pap