Bronisław Komorowski w ostatniej chwili wstrzymał sejmową delegację, która miała obserwować wybory prezydenckie w Gruzji – ustalił „Wprost”. Politycy PiS są oburzeni. Twierdzą, że marszałek Sejmu „korzy się wobec Rosji”.
Zaproszenie dla polskich parlamentarzystów kilka tygodni temu wystosowała strona gruzińska. W skład delegacji, która miała obserwować prezydenckie wybory w kraju rządzonym przez Micheila Saakaszwiliego, mieli wejść czterej posłowie z prezydium sejmowej komisji spraw zagranicznych. Marszałek Sejmu w ostatniej chwili zablokował tę delegację, tłumacząc się względami oszczędnościowymi.
Poseł PiS Paweł Kowal, który miał być w grupie polskich obserwatorów, jest zaskoczony postawą Komorowskiego. – To błąd pana marszałka. Wiem, że ta decyzja, która została podjęta zresztą już po ustaleniu listy obserwatorów, wywołała duże zdziwienie i znaki zapytania w Gruzji. Niestety ten nietakt wpisuje się w całokształt polityki zagranicznej nowej ekipy rządzącej – mówi Kowal.
W słowach nie przebiera z kolei inny polityk PiS Karol Karski, który będzie obserwował gruzińskie wybory jako przedstawiciel Rady Europy. – To, co zrobił Marszałek, to gest korzenia się wobec Rosji. Jest to tym bardziej przykre, że Gruzini teraz naprawdę potrzebują naszego wsparcia. A tłumaczenie się oszczędnościami jest absurdalne, bo Sejm i tak nie wykorzystuje nawet połowy pieniędzy, jakie ma na wyjazdy zagraniczne posłów – twierdzi.
Co na to sam marszałek Sejmu? – Wybory w Gruzji będzie obserwować pięciu polskich posłów i dwóch senatorów. Wszyscy z ramienia Rady Europy lub OBWE. Wysyłanie dodatkowej delegacji sejmowej byłoby więc dublowaniem kosztów – mówi nam Jerzy Smoliński, rzecznik Bronisława Komorowskiego.
Mimo to nie wszystkie kraje tak pilnie wystrzegają się tego „dublowania kosztów". Dla porównania litewski parlament wysyła do Gruzji delegację liczącą ponad dwadzieścia osób.
Poseł PiS Paweł Kowal, który miał być w grupie polskich obserwatorów, jest zaskoczony postawą Komorowskiego. – To błąd pana marszałka. Wiem, że ta decyzja, która została podjęta zresztą już po ustaleniu listy obserwatorów, wywołała duże zdziwienie i znaki zapytania w Gruzji. Niestety ten nietakt wpisuje się w całokształt polityki zagranicznej nowej ekipy rządzącej – mówi Kowal.
W słowach nie przebiera z kolei inny polityk PiS Karol Karski, który będzie obserwował gruzińskie wybory jako przedstawiciel Rady Europy. – To, co zrobił Marszałek, to gest korzenia się wobec Rosji. Jest to tym bardziej przykre, że Gruzini teraz naprawdę potrzebują naszego wsparcia. A tłumaczenie się oszczędnościami jest absurdalne, bo Sejm i tak nie wykorzystuje nawet połowy pieniędzy, jakie ma na wyjazdy zagraniczne posłów – twierdzi.
Co na to sam marszałek Sejmu? – Wybory w Gruzji będzie obserwować pięciu polskich posłów i dwóch senatorów. Wszyscy z ramienia Rady Europy lub OBWE. Wysyłanie dodatkowej delegacji sejmowej byłoby więc dublowaniem kosztów – mówi nam Jerzy Smoliński, rzecznik Bronisława Komorowskiego.
Mimo to nie wszystkie kraje tak pilnie wystrzegają się tego „dublowania kosztów". Dla porównania litewski parlament wysyła do Gruzji delegację liczącą ponad dwadzieścia osób.