Na powieszonych kukłach widniały hasła, wymierzone w szefa władz regionu Kampania Antonio Bassolino i burmistrz miasta Rosę Russo Iervolino.
Makabryczny happening był prowokacją, która miała na celu wstrząśnięcie opinią publiczną w całych Włoszech tym, co dzieje się w Neapolu i okolicach. W mieście zalega 100 tys. ton odpadków i wciąż wybuchają nowe pożary, wzniecane przez zdesperowanych mieszkańców.
O podjęcie zdecydowanych działań w celu rozwiązania kryzysu zaapelował do rządu Romano Prodiego prezydent Giorgio Napolitano, przebywający na urlopie na wyspie Capri w pobliżu Neapolu.
Politycy skrajnej prawicy domagają się nawet wysłania wojska do miasta, pogrążonego w coraz większym chaosie.
Śmieci w Neapolu nie są wywożone, gdyż z powodu przepełnienia zamknięto prawie wszystkie wysypiska w regionie. Ludność nie zgadza się na budowę spalarni, widząc w nich zagrożenie dla zdrowia i środowiska. Mieszkańcy gwałtownie protestują przeciwko tworzeniu następnych wysypisk, które choć tymczasowo mogłyby rozwiązać kryzys.
Media podkreślają, że ich protesty mogą w każdej chwili przekształcić się w walki uliczne.
W nocy z czwartku na piątek podczas zamieszek zostały spalone cztery autobusy miejskie. Nad miastem unosi się łuna pożarów, wzniecanych przez zdesperowanych mieszkańców oraz coraz bardziej dotkliwy odór odpadków. W ostatnich godzinach strażacy kilkadziesiąt razy gasili palące się śmieci.
Do największych starć doszło na przedmieściach stolicy Kampanii, w miejscu, gdzie władze zamierzają utworzyć nowe wysypisko. Terenu tego pilnują mieszkańcy. Protestujący obrzucili policjantów petardami i kamieniami. Kolejny dzień z rządu trwają blokady dróg i torów kolejowych.
Minister ochrony środowiska Alfonso Pecoraro Scanio oskarżył neapolitańską mafię - kamorrę o pogłębianie kryzysu. Jak wiadomo to właśnie mafijne gangi od lat kontrolują wywóz śmieci, co dla nich jest wyjątkowo lukratywnym biznesem.
"W tym dokładnie zorganizowanym chaosie mafia zawsze wygrywa" - powiedział minister.
pap, ss, ab