Żadna ustawa nie zastąpi woli walki z korupcją
Projekt ustawy o ograniczeniu działalności gospodarczej osób pełniących funkcje publiczne, zwany potocznie i słusznie ustawą antykorupcyjną, jest inicjatywą Prawa i Sprawiedliwości, a przede wszystkim posła Ludwika Dorna. Przy jej opracowaniu brał udział prawnik z Gdańska Maciej Mikiliński. Najkrócej opisując ten projekt, można powiedzieć, że chodzi w nim o uszczelnienie i usystematyzowanie ustawy z 21 sierpnia 1997 r., czyli tego, co dotychczas stanowiło podstawę ustawodawstwa antykorupcyjnego.
Projekt stawia na precyzję, egzekucje, kontrolę i niezbyt surowe, ale realne sankcje. Narzędziem do osiągnięcia tych celów jest zasada jawności, a równocześnie szczegółowe określenie zakresu przedmiotowego i podmiotowego (co może narazić na zarzut nadmiernej kazuistyki, ale jest ona koniecznością), czyli wyposażenie organów kontroli skarbowej oraz premiera i wojewodów, w konkretne kompetencje i obowiązki.
Niezwykle istotną zasadą ogólną jest wyznaczony w artykule czwartym obowiązek unikania przez osoby pełniące funkcje publiczne wszelkich zachowań, które mogłyby rodzić podejrzenia co do bezstronności podczas wykonywania przez nich funkcji. Jest to w istocie reguła służąca interpretacji przepisów ustawy. Ustawa zakłada zarówno jawność oświadczeń majątkowych, jak i tzw. rejes-tru korzyści. Nakazuje ujawniać majątek nie tylko własny, ale też współmałżonków. Są to obowiązki daleko idące. Trzeba jasno powiedzieć, że zjawiska korupcyjne są w Polsce nagminne, stąd konieczność drastycznych rozwiązań. Przez lata bowiem - w imię interesów nie służących Polsce - ukrywano zjawiska korupcji, a nielicznych polityków chcących z nią walczyć odsądzano od czci i wiary.
Zaczęło się to zmieniać, gdy "poważne" media zajęły się aferami, a później problem korupcji dostrzegły grupy sprawujące władzę. Chorobą polskiego życia politycznego jest to, że sztandar walki z tym zjawiskiem podniosły wysoko również te środowiska, które na początku lat 90. z największą zajadłością zwalczały osoby usiłujące się korupcji przeciwstawić. Gdyby zaś walkę podjęto na początku lat 90., być może nie trzeba byłoby sięgać do rozwiązań idących aż tak daleko.
Nasz projekt, choć tworzy spójny i konsekwentny zbiór narzędzi do walki z korupcją, ma ograniczoną moc. Uwzględniając jawność oświadczeń majątkowych i rejestru korzyści, stawia formalną tamę praktykom korupcyjnym. Sfera kontroli i egzekucji zależy jednak od działań konkretnych osób funkcjonujących w ramach aparatu państwowego. Tutaj jest już więc potrzebna wola polityczna. Prawo i Sprawiedliwość wyraża tę wolę konkretnymi działaniami, na przykład ujawnieniem oświadczeń majątkowych. Zmiana atmosfery społecznej niewątpliwie utrudnia działanie tym, którzy odpowiedniej woli przejawiać nie chcą. Nie można się oszukiwać, nawet jeśli ustawa Dorna zostanie przegłosowana, to i tak jej realizacja będzie zależała od aparatu państwowego, znajdującego się pod kontrolą obecnej koalicji. I od woli koalicji będzie zależeć, czy nowe przepisy uda się w sposób energiczny egzekwować.
Projekt stawia na precyzję, egzekucje, kontrolę i niezbyt surowe, ale realne sankcje. Narzędziem do osiągnięcia tych celów jest zasada jawności, a równocześnie szczegółowe określenie zakresu przedmiotowego i podmiotowego (co może narazić na zarzut nadmiernej kazuistyki, ale jest ona koniecznością), czyli wyposażenie organów kontroli skarbowej oraz premiera i wojewodów, w konkretne kompetencje i obowiązki.
Niezwykle istotną zasadą ogólną jest wyznaczony w artykule czwartym obowiązek unikania przez osoby pełniące funkcje publiczne wszelkich zachowań, które mogłyby rodzić podejrzenia co do bezstronności podczas wykonywania przez nich funkcji. Jest to w istocie reguła służąca interpretacji przepisów ustawy. Ustawa zakłada zarówno jawność oświadczeń majątkowych, jak i tzw. rejes-tru korzyści. Nakazuje ujawniać majątek nie tylko własny, ale też współmałżonków. Są to obowiązki daleko idące. Trzeba jasno powiedzieć, że zjawiska korupcyjne są w Polsce nagminne, stąd konieczność drastycznych rozwiązań. Przez lata bowiem - w imię interesów nie służących Polsce - ukrywano zjawiska korupcji, a nielicznych polityków chcących z nią walczyć odsądzano od czci i wiary.
Zaczęło się to zmieniać, gdy "poważne" media zajęły się aferami, a później problem korupcji dostrzegły grupy sprawujące władzę. Chorobą polskiego życia politycznego jest to, że sztandar walki z tym zjawiskiem podniosły wysoko również te środowiska, które na początku lat 90. z największą zajadłością zwalczały osoby usiłujące się korupcji przeciwstawić. Gdyby zaś walkę podjęto na początku lat 90., być może nie trzeba byłoby sięgać do rozwiązań idących aż tak daleko.
Nasz projekt, choć tworzy spójny i konsekwentny zbiór narzędzi do walki z korupcją, ma ograniczoną moc. Uwzględniając jawność oświadczeń majątkowych i rejestru korzyści, stawia formalną tamę praktykom korupcyjnym. Sfera kontroli i egzekucji zależy jednak od działań konkretnych osób funkcjonujących w ramach aparatu państwowego. Tutaj jest już więc potrzebna wola polityczna. Prawo i Sprawiedliwość wyraża tę wolę konkretnymi działaniami, na przykład ujawnieniem oświadczeń majątkowych. Zmiana atmosfery społecznej niewątpliwie utrudnia działanie tym, którzy odpowiedniej woli przejawiać nie chcą. Nie można się oszukiwać, nawet jeśli ustawa Dorna zostanie przegłosowana, to i tak jej realizacja będzie zależała od aparatu państwowego, znajdującego się pod kontrolą obecnej koalicji. I od woli koalicji będzie zależeć, czy nowe przepisy uda się w sposób energiczny egzekwować.
Więcej możesz przeczytać w 3/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.