"Stoimy tu, bo chcemy dostać choć część swoich pieniędzy. A co będzie, jeśli jutro władza się zmieni i nie dostaniemy nic?" - pytała starsza pani stojąca w kolejce do jednego z kijowskich oddziałów Oszczadbanku, ukraińskiego następcy radzieckiego banku Sbierbank.
Zdenerwowanie i niepewność kolejkowiczów sięgały zenitu. W Kijowie poturbowali oni pracownicę banku, która prosiła o zachowanie spokoju, mówiąc, że wypłata odszkodowań nie jest ograniczona w czasie. W Zaporożu, na wschodzie kraju, w kolejce po odszkodowanie zmarł na zawał serca 50-letni mężczyzna.
Wypłata odszkodowań za oszczędności zgromadzone na książeczkach z czasów ZSRR to jedna z głównych obietnic wyborczych Bloku Julii Tymoszenko. Jego przywódczyni jest dziś premierem Ukrainy.
W tegorocznym budżecie rząd Tymoszenko przeznaczył na realizację swego hasła wyborczego 20 miliardów hrywien, czyli ok. 10 mld złotych.
"Niezależnie od tego, ile pieniędzy miałeś na książeczce, dostajesz tysiąc hrywien (ok. 500 zł) odszkodowania. To złodziejstwo, ale dobrze, że oddadzą mi choć część oszczędności moich rodziców. W czasach radzieckich mieli na tych książeczkach 10 tysięcy rubli" - mówił PAP pięćdziesięciolatek, który stał w piątek w kolejce do Oszczadbanku z czterema książeczkami oszczędnościowymi otrzymanymi od matki.
Liczba osób, które będą starały się o odszkodowania za oszczędności z czasów ZSRR, nie jest jeszcze znana. Chętni do odzyskania pieniędzy zaczęli rejestrować się w Oszczadbanku dopiero trzy dni temu.
Ukraińscy eksperci obawiają się tymczasem, że wypłata odszkodowań pogłębi inflację. Według premier Tymoszenko w ub.r. wyniosła ona na Ukrainie 17 proc.
ab, pap