"Książki pisze się po to, aby je czytać, nad nimi dyskutować, jeśli są kiepskie - pomijać milczeniem" - powiedział metropolita lubelski w niedzielę podczas mszy św. w archikatedrze w Lublinie.
"Prokuratura nie jest instancją, której by należało zlecać lekturę książek, bo w tym przypadku chodzi o naszą świadomość narodową, którą kształtujemy poznając prawdę, a prawdy nie poznaje się za pośrednictwem wyroków" - zauważył abp Życiński.
Arcybiskup skrytykował Grossa za określenie mianem "katoendecji" winnych złego traktowania Żydów w Polsce.
"Obawiam się, że kiedy pewne środowiska przed nim używały określenia katolewica, atakując inne środowiska, określenie to nie było ani wyrazem szacunku dla człowieka, ani dialogu, ani tego zaangażowania intelektualnego, na które oczekujemy. Było przejawem pewnych kompleksów, które inspirowały język obcy tradycji, która jest nam bliska" - powiedział metropolita.
Zdaniem abp. Życińskiego, używanie określenia "katoendecja" to "nieporozumienie, bo Kościół w Polsce nigdy nie identyfikował się z jedną partią i nie przemawiał językiem jednej partii, tylko w każdej epoce przedstawiciele różnych partii mieli swoje miejsce w Kościele".
Abp Życiński odrzucił sugestie Grossa jakoby kardynał Stefan Wyszyński sympatyzował z antysemityzmem, gdy był biskupem lubelskim, a kardynał Adam Sapieha był antysemitą.
Te sugestie - według abp. Życińskiego - "nie znajdują potwierdzenia u żadnego, ze znanych historyków". "Pytałem kilku historyków czy znajdą jakieś dokumenty, które mogłyby utwierdzić podobne opinie, wszyscy byli zaskoczeni" - powiedział.
"Autor odwołuje się do opinii przypadkowych komentatorów, jakże często opinii spisywanych po latach. Kiedy 50 lat upłynęło od rozmowy z biskupem Wyszyńskim, czyjaś uwaga na temat jego pytań stawianych podczas rozmowy wymagałaby nadzwyczajnej pamięci, by stanowiła wiarygodne źródło historyczne" - mówił abp Życiński.
Abp Życiński skrytykował też Grossa za to, że opisując reakcje na pogrom w Kielcach w 1946 r. użył "określenia kanibalizm teologiczny większości polskiego episkopatu". "Zarzucić komuś kanibalizm, to praktyka, jakiej nie stosuje się ani w publikacjach naukowych, ani w publikacjach, które respektują elementarne zasady kultury w polemice" - powiedział.
Zdaniem abp. Życińskiego sytuacja w 1946 r. była tak skomplikowana, że większość Polaków nie wiedziała, "czy tragedia w Kielcach była zawiniona przez mieszkańców Kielc, czy była prowokacją UB". Przyznał przy tym, że wtedy Kościół nie zareagował wystarczająco. "Rzeczywiście nie było tak mocnej reakcji na tragedię kielecką, jakiej byśmy oczekiwali" - powiedział.
"Ludzie nie wiedzieli, czy to esbecy między sobą się nie kłócą, bo trwała jeszcze wojna między tymi, którzy byli w lesie, a tymi, którzy doszli do władzy. Wiele grup etnicznych było niepewnych swego jutra, i Ukraińcy czy Łemkowie objęci akcją +Wisła+ cierpieli także z powodu podobnych dramatów. To wszystko nakładało się na złożoność sytuacji, gdzie biskupi nie zajęli się przede wszystkim sprawą kielecką" - tłumaczył abp Życiński.
"Z tego powodu mówić o kanibalizmie polskiego episkopatu - jest to język, który zadaje rany, który rodzi ból i byłoby niewłaściwe gdybyśmy odreagowali ten język zniechęcając się czy wycofując z tego dialogu, którego uczył nas papież Polak" - dodał abp Życiński.
Metropolita lubelski wezwał do szukania wartości, które jednoczą. "Nie sprowadzajmy dyskusji do poziomu katoendecji, katolewicy, kanibali, bo tego typu język urąga naukowym publikacjom i kulturze, której należy oczekiwać we wzajemnym dialogu w terenie naznaczonym przez tyle ran" - apelował.
"Strach. Antysemityzm polski tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści" - trafiła w piątek do polskich księgarń. Gross opisuje akty antysemityzmu w powojennej Polsce, tłumacząc je poczuciem winy z powodu postawy Polaków wobec Żydów podczas wojny, oraz chciwością - na zagładzie Żydów wielu Polaków skorzystało materialnie. Gross twierdzi, że w latach 1944-1947 na terenie Polski zamordowano około 1500 Żydów, których nazywa "ofiarami polskiego antysemityzmu".pap, em