Informacje o takich planach potwierdziło gazecie czterech polityków Platformy.
W poniedziałek Centrum Informacyjne Rządu poinformowało, że premier Donald Tusk przyjął rezygnację Grasia z funkcji sekretarza stanu w Kancelarii Premiera i odwołał go z tego stanowiska.
Dlaczego właśnie Graś miałby być "rzucony na odcinek partyjny"? "Trzeba wzmocnić struktury nową siłą. Graś jest sfrustrowany, bo nie dostał ważnej funkcji w rządzie, a jednocześnie należy do grona bliskich współpracowników Donalda Tuska" - mówi jeden z polityków PO, choć przyznaje, że mało który minister chce porzucić stanowisko na rzecz partii.
Na przełomie lutego i marca Rada Krajowa PO ma zdecydować o powołaniu nowego sekretarza generalnego partii lub jego zastępcy. "Będzie to osoba pełniąca obowiązki sekretarza. Nie zdecydowano jeszcze, kto może nim zostać" - ucina szef Klubu PO Zbigniew Chlebowski. "Grzegorz Schetyna jako wicepremier nie może się już tak ściśle angażować w życie partyjne" - dodaje jeden z polityków PO.
Minister Graś od trzech dni był dla gazety nieuchwytny.
Paweł Graś od dawna zajmuje się służbami specjalnymi. W 1998 r. był doradcą premiera Jerzego Buzka ds. obronności i bezpieczeństwa państwa. Obecnie jako sekretarz stanu w Kancelarii Premiera miał się zająć sprawami bezpieczeństwa, ale w KPRM nie zatwierdzono jeszcze podziału kompetencji.
Nieoficjalnie zaś wiadomo, że Graś marzył o innym stanowisku. "Chciał objąć funkcję porównywalną do koordynatora do spraw służb specjalnych, którą zajmował Zbigniew Wassermann" - opowiada dziennikowi jeden z polityków z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Wassermann był bowiem ministrem konstytucyjnym, czyli mógł chodzić na posiedzenia rządu, jego kompetencje były umocowane ustawowo. Mógł nawet za premiera podejmować niektóre decyzje w sprawach służb.
Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że Graś już w grudniu 2007 r. zapowiadał, iż zastanawia się nad złożeniem dymisji.