W piątek w Warszawie ma odbyć się manifestacja Związku Nauczycielstwa Polskiego. Związek domaga się 50-procentowego wzrostu płacy zasadniczej nauczycieli w tym roku, tymczasem Ministerstwo Edukacji Narodowej proponuje wzrost od 7,3 do 14,1 proc., czyli od 185 zł do 200 zł brutto.
Boni powiedział w piątek w Radiu PIN, że miejsca do negocjacji i rozmów są, a minister edukacji Katarzyna Hall, nie unika dyskusji.
"Mnie się wydaje, że najpierw trzeba dyskutować przy stole negocjacyjnym, a te wszystkie inne oręża mogą być używane w odpowiedniej kolejności" - stwierdził szef doradców premiera.
Jednak - jak dodał - rozumie też, że w Polsce nieraz jest tak, że zanim skończy się proces rozmów i negocjacji, używa się tego silniejszego oręża. "Mamy demokrację i nie widzę w tym niczego dziwnego" - powiedział Boni.
Jego zdaniem, rozmowy nauczycieli z rządem powinny się dalej toczyć.
Według Boniego, na początku grudnia 2007 r., przy budżecie przygotowanym przez poprzedni rząd, "szansa na podwyżki dla nauczycieli była nikła"
"Nowy rząd poprzez pracę w parlamencie wygenerował podwyżkę rzędu 10 proc. netto około 200 zł. na osobę, co oczywiście nie jest dla wielu osób dużo" - przyznał szef doradców premiera.
Ale - podkreślił - "jak spojrzymy na podwyżki wynagrodzeń dla nauczycieli, kwoty bazowej, od 2000-2001 r. to jest to najwyższa podwyżka, uzbierana w szybkim tempie przy pracach nad budżetem". "Ja bym tego nie deprecjonował" - zaznaczył Boni.
Szef doradców premiera powiedział też, że do "rozstrzygnięcia nie podczas manifestacji, tylko podczas prac eksperckich, analitycznych, a potem podczas rozmów ze wszystkimi partnerami społecznymi, jest bardzo istotny problem, jak powinna funkcjonować sfera publiczna, i jak powinni być motywowani i doceniani ludzie tam pracujący".
"Pani minister Hall bardzo podkreśla kwestię doceniania nauczycieli. Jest rzeczą oczywistą, że w nowoczesnym kraju, w którym wartością ekonomiczną przyszłego rozwoju są ludzkie umiejętności, to czego się ludzi w szkole nauczą, że praca tych, którzy kształtują wiedzę młodych ludzi musi być doceniana" - powiedział Boni. Tylko - dodał - "pewnych rzeczy nie można zrobić od razu".
ab, pap