"Nie wykluczam, że kolejnym polskim dyrektorem w EBOiR będzie Zyta Gilowska", powiedział gazecie współpracownik Skrzypka, pozostający w ścisłym kontakcie z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Kiedy tydzień temu Gilowska rezygnowała ze względów zdrowotnych z mandatu poselskiego, Jarosław Kaczyński wprost zapowiedział, że jej doświadczenie będzie jeszcze przez PiS wykorzystywane. Nie jest tajemnicą, że placówka w Londynie to sprawa polityczna.
Według "Dziennika" PiS ma pretensje do Marcinkiewicza, że włączał się w życie polityczne, choć obiecał, że robić tego nie będzie.
Co, jeśli Skrzypek na majowej sesji rady gubernatorów EBOiR w Kijowie nie wskaże Marcinkiewicza? "Byłbym rozczarowany, ale mam warianty rezerwowe na wypadek, gdyby tak się stało" - zdradza były premier.
Według "Dziennika" pozostawanie przez kolejny rok poza Polską to element planu Marcinkiewicza. Planu, który wszyscy politycy pozostający z nim w kontakcie opisują tak: powrót do polityki w wielkim stylu, z wielkim kapitałem, najlepiej od razu dającym się przekuć w wyborczy sukces. A połowa 2009 roku to akurat wybory do Parlamentu Europejskiego. Czy właśnie o tym myśli Marcinkiewicz? Na co czeka? - "Kazimierz nie jest pewny, czy Platforma nie da mu jednak teki premiera, jak Donald Tusk wystartuje na prezydenta", opowiada jeden z jego politycznych przyjaciół.
Nieoficjalnie politycy PO przyznają, że mają kłopot z powrotem Marcinkiewicza do polityki. Chcą wykorzystać jego popularność, nie pozwalając, by stał się zagrożeniem dla Tuska. A przecież na Marcinkiewicza liczy też grupa konserwatystów w Platformie. Jarosław Gowin w rozmowie z "Dziennikiem" mówi, że wolałby, żeby Marcinkiewicz swoją zasłużoną rolę w polityce odgrywał na miejscu. "Ale start w eurowyborach z list PO to też byłby świetny plan", asekuruje się poseł z Krakowa.
ab, pap