Na pytanie w programie TVN24 "Kropka nad i" czy Grasia zastąpi były dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Jacek Cichocki, szef rządu odparł: "zobaczymy".
Powtórzył, że Graś zrezygnował z powodów zdrowotnych i osobistych. Dodał, że prosił Grasia przez blisko trzy tygodnie, żeby się zastanowił na tą decyzją, bo chciał dalej z nim współpracować.
"Jutro na Radzie Ministrów przedstawię kandydaturę i - od razu po Radzie Ministrów - w sprawie służb specjalnych, szefów poszczególnych służb, kierunku reform i także nazwiska sekretarza stanu, który się również będzie tymi sprawami zajmował, poinformuję" - powiedział premier. Jak dodał, po posiedzeniu rządu około godziny 14 odbędzie się jego konferencja prasowa.
Premier nie zgodził się z opinią przedstawicieli Kancelarii Prezydenta, że powołanie szefów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służby Wywiadu Wojskowego odbyło się "ze złamaniem przepisów proceduralnych" i jest "niezgodne z prawem".
Szef rządu podkreślił, że nie złamał prawa. Krzysztof Bondaryk i Maciej Hunia zostali powołani na szefów ABW i SWW 16 stycznia. Pytany o zarzuty ośrodka prezydenckiego Tusk odparł, że "to jest problem Kancelarii Prezydenta, że nie zna przepisów".
W jego ocenie, spełnił wymagany prawem obowiązek zwrócenia się o opinię do prezydenta w sprawie szefów służb. Jednak - jak zaznaczył - nie miał obowiązku czekać na odpowiedź. "Gdybym miał obowiązek czekać, to istniałoby ryzyko blokowania w ten sposób nawet przez dwa, czy trzy lata" - mówił Tusk.
"Poczekałem wystarczająco długo, aby Kolegium ds. Służb Specjalnych i komisja sejmowa wyraziły opinię" - dodał premier. "Nie chcę być przesadnie krytyczny wobec Kancelarii Prezydenta, ale nie mogę pozwolić na to, żeby zwlekanie z wydawaniem opinii powodowało, że służby nie są prawidłowo zarządzane" - zaznaczył.
"To ja jestem odpowiedzialny jako premier rządu za funkcjonowanie służb specjalnych i nie pozwolę nikomu, żeby narażał bezpieczeństwo państwa polskiego tylko dlatego, że jest politycznym oponentem" - oświadczył szef rządu.
"Chcę powiedzieć bardzo wyraźnie - nie będę publicznie spierał się z panem prezydentem o służby specjalne, bo to jest sprawa delikatna, wymagająca nie studiów telewizyjnych, tylko dyskrecji i dojrzałości" - zaznaczył Tusk.
Wiceszef Kancelarii Prezydenta Robert Draba tłumaczył wcześniej na briefingu, że "przepisy bardzo wyraźnie mówią, że szefów wywiadu wojskowego, ABW, powołuje się po zasięgnięciu opinii prezydenta". Kancelaria Premiera poinformowała w miniony weekend, że szef rządu wystąpił o opinie w sprawie kandydatów m.in. do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale do 16 stycznia obie opinie prezydenta nie wpłynęły.
Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński relacjonował z kolei, że prośba premiera o opinię w sprawie kandydata na szefa ABW trafiła do Kancelarii 21 grudnia; pismo w sprawie kandydata na szefa SWW - 4 stycznia. "Ósmego stycznia prezydent w związku z wątpliwościami, które miał do jednej z tych kandydatur, wysłał do Donalda Tuska list z czterema pytaniami dotyczącymi pana Bondaryka" - powiedział Kamiński. Według niego, premier "nie mógł mieć wątpliwości, że Lech Kaczyński chce udzielić odpowiedzi na prośbę o opinię, ponieważ w liście do Tuska z 8 stycznia pan prezydent powiedział wyraźnie, że po uzyskaniu odpowiedzi na pytanie, które skierował, wyda opinię w sprawie obu kandydatów".
Premier podkreślił, że "z całą pewnością" nie jest zainteresowany tym, aby jego rządy były w konflikcie z prezydentem, bo traci na tym jego rząd. Pytany o zarzuty Kancelarii Prezydenta, że m.in. prowadzi politykę sprzyjającą Rosji czy mogącą skłócić nas z USA ocenił, że "jest nieustannym obiektem ataków ze strony pana prezydenta i stara się nie oddawać". "Będą w tym konsekwentny" - podkreślił.
Według Tuska, dojrzałość w polskim ustroju politycznym, gdzie trudna może być równowaga między prezydentem a premierem, kiedy są z przeciwnych obozów politycznych, wymaga "wzajemnej delikatności i takiego pozytywnego propaństwowego napięcia". Jak podkreślał, "można mieć różne poglądy", ale nie powinno się robić, szczególnie z urzędu prezydenta "takiego bastionu partii politycznej, której głównym zadaniem jest atakować rząd".
Tusk podkreślił, że rząd ma dużo do zrobienia, także jeśli chodzi o czyszczenie i zaprowadzenie porządku w służbach specjalnych, zanim wyprowadzi je "z tego bałaganu, w jaki wprowadziły je rządy PiS".
"Prosiłbym i wolałbym, żeby pan prezydent skorzystał z dobrej okazji i dyskretnie pomógł, bo naprawdę formacja, której czuje się dzisiaj takim politycznym adwokatem, powinna się naprawdę wstydzić tego, co narobiła, także w tym zakresie" - oświadczył szef rządu.
Pytany, czy jest wstrząśnięty raportem ABW na temat CBA odparł, że nie, bo raporty o służbach "nie są raportami o zbrodniach", a raczej "o niechlujności i nadgorliwości urzędników". Tusk powiedział, że ma potwierdzenie dość powszechnego wyobrażenia, że "ludzie nie do końca obliczalni zajmowali się tak ważnymi sprawami, jak bezpieczeństwo państwa i obywateli".
Na pytanie o przyszłość szefa CBA Mariusza Kamińskiego odpowiedział, że "ma wyraźne powody mieć ograniczone zaufanie do pana Kamińskiego, ale nie ma powodu wyrzucić go z tego stanowiska".pap, ss