Jak powiedział w środę sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka prokurator krajowy Marek Staszak, powodem umorzenia było przedawnienie karalności przestępstwa płatnej protekcji. Dodał również, że składu owej grupy nie udało się ustalić.
"Nawet gdyby zarzut nie uległ przedawnieniu, to i tak śledztwo musiałoby być umorzone wobec niestwierdzenia składu osobowego grupy osób, która miała się dopuścić tego przestępstwa" - powiedział Staszak. Dodał, że w uzasadnieniu postanowienia prokurator stwierdził, iż "wyczerpał możliwości dowodowe w tej sprawie".
Prokurator krajowy powiedział, że postanowienie o umorzeniu zostało wydane we wtorek i na razie nie jest prawomocne. Zaznaczył jednak, iż zakwestionowanie "postanowienia jest mało prawdopodobne, gdyż w sprawie nie ma osoby pokrzywdzonej".
"Pokrzywdzonym jest interes społeczny, a nie jest on przez nikogo reprezentowany w sensie kodeksu postępowania karnego" - mówił. Nadmienił, że w przypadku przedawnienia "nawet gdyby uznać, że są możliwości innych dowodów, to postępowanie prowadzone być nie może".
Staszak wyjaśnił, że śledztwo w sprawie "grupy trzymającej władzę" było prowadzone jeszcze w odniesieniu do 9 wątków, które dotyczyły m.in. "przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez różne osoby", ale zostały one umorzone z powodu braku znamion czynu zabronionego.
Jak poinformował PAP prokurator Marek Zajkowski, szef białostockiego wydziału przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej, we wtorek postanowienie zostało rozesłane stronom, które wcześniej składały zawiadomienia.
Białostocka prokuratura stoi na stanowisku, że dopóki nie otrzyma potwierdzenia odbioru korespondencji przez te strony, nie będzie udzielała żadnych szczegółowych informacji o motywach umorzenia śledztwa.
Zajkowski wyjaśnił, że choć część materiałów sprawy trafiła do Białegostoku (najpierw do Prokuratury Apelacyjnej) z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, to potem wpływały również zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które były również przedmiotem śledztwa.
To właśnie zawiadamiający dostają pocztą odpisy postanowienia o umorzeniu. "Czekamy na zwrotki, jeśli przyjdą, będzie można mówić o sprawie" - dodał prokurator.
Pod koniec grudnia białostocka prokuratura przyznała, że zamierza umorzyć śledztwo dotyczące tzw. grupy trzymającej władzę. Potem oficjalnie podała, że ze względu na obszerność materiału dowodowego, postanowienie będzie wydane ostatniego dnia stycznia.
Celem prowadzonego w Białymstoku śledztwa była próba ustalenia przez prokuraturę kręgu osób, które miały wysłać Lwa Rywina z korupcyjną propozycją do Agory.
Według raportu sejmowej komisji śledczej ds. tej afery, którego autorem był poprzedni minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, tzw. grupa trzymająca władzę to: Leszek Miller, Aleksandra Jakubowska, Lech Nikolski, Włodzimierz Czarzasty i Robert Kwiatkowski. Oni sami zaprzeczają.
Pierwsza część śledztwa zakończyła się oskarżeniem czterech osób, w tym byłej wiceminister kultury Aleksandry Jakubowskiej oraz byłych urzędników Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i Ministerstwa Kultury.
Postawiono im zarzuty dotyczące bezprawnego przerobienia nowelizacji ustawy, do czego się nie przyznali. Proces w tej sprawie zakończył się przed sądem w Warszawie, skazana została na karę więzienia w zawieszeniu jedynie b. szefowa departamentu prawnego KRRiT, pozostałe trzy osoby sąd uniewinnił. Prokuratura zapowiedziała apelację.
Lew Rywin, skazany na dwa lata więzienia za pomocnictwo w płatnej protekcji wobec Agory, na początku ubiegłego roku przedterminowo opuścił zakład karny.
Pod koniec grudnia 2002 roku "Gazeta Wyborcza" napisała w artykule "Ustawa za łapówkę, czyli przychodzi Rywin do Michnika" m.in. o tym, że Rywin miał powoływać się na swoje wpływy u premiera Leszka Millera i oferować, że załatwi Agorze korzystne dla niej zmiany w ustawie o rtv. W zamian miał żądać 17,5 mln dolarów i dyrektorskiego stanowiska w telewizji Polsat, którą Agora miałaby kupić.
Adam Michnik rozmowę z Rywinem nagrywał, a potem doprowadził do konfrontacji Rywina z Millerem. Ówczesny premier oświadczył, że do niczego Rywina nie upoważniał. Po publikacji prokuratura wszczęła śledztwo i oskarżyła Rywina o płatną protekcję.
W 2004 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie skazał Rywina za pomocnictwo w płatnej protekcji wobec Agory ze strony nieustalonej grupy osób. Właśnie tej grupy osób dotyczyło białostockie śledztwo.pap, ss