Ryszard Kalisz będzie kandydatem SLD na stanowisko prezydenta Warszawy, po raz pierwszy wybieranego bezpośrednio - dowiedzieliśmy się
Lubię, gdy podchodzą do mnie obcy ludzie, kłaniają się i składają gratulacje - opowiada Ryszard Kalisz
Jego konkurentami będą m.in. Andrzej Olechowski i Lech Kaczyński, dla których start w wyborach samorządowych ma być preludium do wyborów prezydenckich. Dla Kalisza nominacja SLD to nagroda pocieszenia: wcześniej nie został ani marszałkiem Sejmu, ani ministrem sprawiedliwości, ani szefem klubu SLD, choć miał takie ambicje i poparcie Aleksandra Kwaśniewskiego.
Wachlarz znajomych Ryszarda Kalisza jest imponujący. Mówi się o nim "ten, który zna wszystkich". Hannę Gronkiewicz-Waltz zna prawie od dziecka. Dobre relacje wiążą go z byłą szefową doradców premiera Buzka, Teresą Kamińską, i innymi politykami prawicy: Janem Olszewskim, Wiesławem Chrzanowskim. Z kolei od czasów działalności w Zrzeszeniu Studentów Polskich przyjaźni się z Aleksandrem Kwaśniewskim. Z tamtego okresu dobrze też zna Józefa Oleksego, Jerzego Koźmińskiego, Marka Siwca, Grzegorza Kołodkę, Wiesława Kaczmarka.
Podobnie jak Kwaśniewski czy Siwiec - w czasach, gdy byli "zwykłymi" posłami - Kalisz stara się podczas rozmowy skrócić dystans, politykom szybko proponuje przejście na "ty". Gdy maszeruje sejmowymi korytarzami, jowialnie wita się z politykami prawicy: "Cześć, Michał", "No jak się masz, Jasiu". Z obecnym prezydentem łączy go także zwyczaj poklepywania rozmówców po plecach. Lubi również brylować w mediach, jest łasy na komplementy. - Powiedz, że jest doskonale ubrany, a od razu go tym kupisz - mówi polityk SLD, prywatnie dobry znajomy ministra.
Adwokat prezydenta
Szeroka publiczność dowiedziała się o istnieniu Ryszarda Kalisza sześć lat temu. Został wówczas przedstawicielem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w Komisji Konstytucyjnej. Michał Kamiński, obecnie poseł PiS, a w poprzedniej kadencji parlamentarzysta AWS, wspomina: - Gdy pierwszy raz występował w Sejmie jako przedstawiciel prezydenta, okropnie z niego zakpiliśmy. W telewizyjnej transmisji z parlamentu nie słychać okrzyków z sali. Kalisz o tym najwyraźniej nie wiedział. Gdy zaczął przemawiać i mówił "pan prezydent uważa...", my krzyczeliśmy "co uważa?". I on przerywał wystąpienie i zaczynał nam odpowiadać. W telewizyjnej transmisji wypadł fatalnie - jakby rozmawiał sam z sobą. Później zresztą złapał mnie, gdy przechodziłem przed Kancelarią Prezydenta, i skrzyczał: "Panie Kamiński, przejrzałem pańską taktykę". Znawcy pałacowych intryg i koterii dowodzą jednak, że Kalisz do pierwszego składu "drużyny Olka" nigdy się nie dostał. - To zaufany z drugiego szeregu - mówią.
Miłość i piwo
- Wszyscy mówią, że świetnie się pan ubiera - zaczynam lizusowsko rozmowę z Ryszardem Kaliszem. Jego twarz rozjaśnia uśmiech. - Ach, to założę marynarkę - mówi. Tłumaczy, że to zasługa żony, która wybiera mu garnitury, koszule i krawaty (na koszuli ma fantazyjnie wyhaftowane inicjały RK). Żali się, że czasem kupuje mu coś ładnego w rozmiarze XXL, a on się nie dopina. Widoczną przyjemność sprawia mu status VIP-a. - Lubię, gdy podchodzą do mnie obcy ludzie, kłaniają się, składają gratulacje - opowiada.
Był zatwardziałym kawalerem dopóty, dopóki nie spotkał kobiety swojego życia - Anny Żur. Gdy przed ślubem przyszli razem na bal dziennikarzy, wzbudzili sensację. W wywiadzie dla "Vivy!" Ryszard Kalisz romantycznie relacjonował początki ich związku: "Były spacery Traktem Królewskim i kufel piwa na Rynku Starego Miasta. Mając przeświadczenie, że jestem osobą doświadczoną, starałem się przekazać Ani refleksje na temat życia. Szliśmy i dyskutowaliśmy". Żona dopowiadała: "Najpierw trzymaliśmy się za rączkę, potem była kawa i lody, wszystko po kolei. Jak w bajce. Tak, jak powinno być".
ZSP kontra ZMP
Studio radiowe, tuż przed rozpoczęciem debaty. W fotelach siedzi już kilku polityków. Wpada spóźniony Ryszard Kalisz. "Miałem spotkanie z elektoratem, ale poradziłem sobie, bo ja ten układ kontestuję" - mówi. Obecni w studiu posłowie Michał Kamiński (PiS) i Bronisław Komorowski (PO) służą pomocą: "To my panu w tej kontestacji pomożemy, mamy duże doświadczenie".
Wygląda na to, że Ryszard Kalisz ma podobny problem jak wcześniej Danuta Waniek. Ujawniła ona publicznie swój konflikt z szefem organizacji warszawskiej SLD Janem Wieteską. Za krytykowanie metod działania Leszka Millera w okresie rozwiązywania SdRP i tworzenia SLD zapłaciła wysoką cenę - w partii została zepchnięta na dalszy plan. Prawdziwym tłem tego konfliktu była walka w SLD między działaczami wywodzącymi się ze Związku Studentów Polskich a politykami, którzy ostrogi zdobywali w Związku Młodzieży Socjalistycznej, przemianowanym potem na Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej.
Gdy partią rządził Aleksander Kwaśniewski, na pierwszym planie byli działacze z ZSP-owskimi życiorysami. - W PZPR - o czym się rzadko mówi - była straszliwa konkurencja wewnętrzna. Ludzie za cenę awansu podkładali sobie świnie. Tego w SLD za czasów Olka nie było. Bo to była formacja ludzi ZSP. Teraz jest inaczej - tłumaczy Danuta Waniek. Opowiada o różnicach dzielących obie grupy: - My jesteśmy z innej gliny, kończyliśmy przyzwoite szkoły średnie, dobre studia. Angażowaliśmy się w działalność ZSP, jedynej demokratycznej organizacji w tamtym systemie. Wybory w ZSP były tajne i demokratyczne. Mieliśmy poczucie wewnętrznej niezależności. A oni, ZMS-owcy? Wyszli z komitetów fabrycznych, rzadko mieli zdobyte w normalny sposób wykształcenie.
Danuta Waniek twierdzi, że wraz z umocnieniem się w SLD pozycji osób wywodzących się z ZMS wróciła atmosfera walki wewnętrznej. Bo ZMS-owcy są w tym wyćwiczeni. Ofiarą tej wojny padł Ryszard Kalisz.
Gwiazdeczka
Ryszard Kalisz przestał mieć złudzenia, gdy nie został ministrem sprawiedliwości. Jeden z dziennikarzy radiowych opowiada: "Byłem w wieczór wyborczy w redakcji Rzeczpospolitej. Rozmawiałem z Lechem Kaczyńskim, gdy podszedł do nas Kalisz. Zażartowałem, że oto pojawił się nowy minister sprawiedliwości. Kalisz się roześmiał i zaczął opowiadać, jakie zmiany przeprowadzi w ministerstwie". Gdy tuż po wyborach, podczas spotkania liderów SLD z szefami klubów sejmowych, jeden z polityków wypytywał przyszłego premiera o skład nowego rządu, padło nazwisko Kalisza jako nowego ministra sprawiedliwości. Leszek Miller uśmiechnął się: "No, jeszcze nie teraz".
Kolegów z SLD drażni u Kalisza, że o wszystkich oprócz Kwaśniewskiego wypowiada się z ironią. - Oj, popsuło go to, że był ministrem w Kancelarii Prezydenta. Tam miał prestiż, jakąś władzę. Dziś jest gwiazdeczką, a chce być gwiazdą - ujawnia polityk SLD. Inny działacz twierdzi, że Kalisz jest zupełnie innym typem niż Miller czy Oleksy. Widać, że na co dzień jest sfrustrowany tym, co robi w SLD, że chciałby być w rządzie. W Sejmie sam zaczepia dziennikarzy. - Kalisz mniej pasuje do zespołu Millera niż Andrzej Celiński - mówi działacz sojuszu. - Ryszard potrafi brylować na salonach, ale w ten sposób nie zdobędzie poparcia w partii - dodaje. Dlatego posada prezydenta Warszawy to maksimum, jakie może w najbliższych latach osiągnąć.
Jego konkurentami będą m.in. Andrzej Olechowski i Lech Kaczyński, dla których start w wyborach samorządowych ma być preludium do wyborów prezydenckich. Dla Kalisza nominacja SLD to nagroda pocieszenia: wcześniej nie został ani marszałkiem Sejmu, ani ministrem sprawiedliwości, ani szefem klubu SLD, choć miał takie ambicje i poparcie Aleksandra Kwaśniewskiego.
Wachlarz znajomych Ryszarda Kalisza jest imponujący. Mówi się o nim "ten, który zna wszystkich". Hannę Gronkiewicz-Waltz zna prawie od dziecka. Dobre relacje wiążą go z byłą szefową doradców premiera Buzka, Teresą Kamińską, i innymi politykami prawicy: Janem Olszewskim, Wiesławem Chrzanowskim. Z kolei od czasów działalności w Zrzeszeniu Studentów Polskich przyjaźni się z Aleksandrem Kwaśniewskim. Z tamtego okresu dobrze też zna Józefa Oleksego, Jerzego Koźmińskiego, Marka Siwca, Grzegorza Kołodkę, Wiesława Kaczmarka.
Podobnie jak Kwaśniewski czy Siwiec - w czasach, gdy byli "zwykłymi" posłami - Kalisz stara się podczas rozmowy skrócić dystans, politykom szybko proponuje przejście na "ty". Gdy maszeruje sejmowymi korytarzami, jowialnie wita się z politykami prawicy: "Cześć, Michał", "No jak się masz, Jasiu". Z obecnym prezydentem łączy go także zwyczaj poklepywania rozmówców po plecach. Lubi również brylować w mediach, jest łasy na komplementy. - Powiedz, że jest doskonale ubrany, a od razu go tym kupisz - mówi polityk SLD, prywatnie dobry znajomy ministra.
Adwokat prezydenta
Szeroka publiczność dowiedziała się o istnieniu Ryszarda Kalisza sześć lat temu. Został wówczas przedstawicielem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w Komisji Konstytucyjnej. Michał Kamiński, obecnie poseł PiS, a w poprzedniej kadencji parlamentarzysta AWS, wspomina: - Gdy pierwszy raz występował w Sejmie jako przedstawiciel prezydenta, okropnie z niego zakpiliśmy. W telewizyjnej transmisji z parlamentu nie słychać okrzyków z sali. Kalisz o tym najwyraźniej nie wiedział. Gdy zaczął przemawiać i mówił "pan prezydent uważa...", my krzyczeliśmy "co uważa?". I on przerywał wystąpienie i zaczynał nam odpowiadać. W telewizyjnej transmisji wypadł fatalnie - jakby rozmawiał sam z sobą. Później zresztą złapał mnie, gdy przechodziłem przed Kancelarią Prezydenta, i skrzyczał: "Panie Kamiński, przejrzałem pańską taktykę". Znawcy pałacowych intryg i koterii dowodzą jednak, że Kalisz do pierwszego składu "drużyny Olka" nigdy się nie dostał. - To zaufany z drugiego szeregu - mówią.
Miłość i piwo
- Wszyscy mówią, że świetnie się pan ubiera - zaczynam lizusowsko rozmowę z Ryszardem Kaliszem. Jego twarz rozjaśnia uśmiech. - Ach, to założę marynarkę - mówi. Tłumaczy, że to zasługa żony, która wybiera mu garnitury, koszule i krawaty (na koszuli ma fantazyjnie wyhaftowane inicjały RK). Żali się, że czasem kupuje mu coś ładnego w rozmiarze XXL, a on się nie dopina. Widoczną przyjemność sprawia mu status VIP-a. - Lubię, gdy podchodzą do mnie obcy ludzie, kłaniają się, składają gratulacje - opowiada.
Był zatwardziałym kawalerem dopóty, dopóki nie spotkał kobiety swojego życia - Anny Żur. Gdy przed ślubem przyszli razem na bal dziennikarzy, wzbudzili sensację. W wywiadzie dla "Vivy!" Ryszard Kalisz romantycznie relacjonował początki ich związku: "Były spacery Traktem Królewskim i kufel piwa na Rynku Starego Miasta. Mając przeświadczenie, że jestem osobą doświadczoną, starałem się przekazać Ani refleksje na temat życia. Szliśmy i dyskutowaliśmy". Żona dopowiadała: "Najpierw trzymaliśmy się za rączkę, potem była kawa i lody, wszystko po kolei. Jak w bajce. Tak, jak powinno być".
ZSP kontra ZMP
Studio radiowe, tuż przed rozpoczęciem debaty. W fotelach siedzi już kilku polityków. Wpada spóźniony Ryszard Kalisz. "Miałem spotkanie z elektoratem, ale poradziłem sobie, bo ja ten układ kontestuję" - mówi. Obecni w studiu posłowie Michał Kamiński (PiS) i Bronisław Komorowski (PO) służą pomocą: "To my panu w tej kontestacji pomożemy, mamy duże doświadczenie".
Wygląda na to, że Ryszard Kalisz ma podobny problem jak wcześniej Danuta Waniek. Ujawniła ona publicznie swój konflikt z szefem organizacji warszawskiej SLD Janem Wieteską. Za krytykowanie metod działania Leszka Millera w okresie rozwiązywania SdRP i tworzenia SLD zapłaciła wysoką cenę - w partii została zepchnięta na dalszy plan. Prawdziwym tłem tego konfliktu była walka w SLD między działaczami wywodzącymi się ze Związku Studentów Polskich a politykami, którzy ostrogi zdobywali w Związku Młodzieży Socjalistycznej, przemianowanym potem na Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej.
Gdy partią rządził Aleksander Kwaśniewski, na pierwszym planie byli działacze z ZSP-owskimi życiorysami. - W PZPR - o czym się rzadko mówi - była straszliwa konkurencja wewnętrzna. Ludzie za cenę awansu podkładali sobie świnie. Tego w SLD za czasów Olka nie było. Bo to była formacja ludzi ZSP. Teraz jest inaczej - tłumaczy Danuta Waniek. Opowiada o różnicach dzielących obie grupy: - My jesteśmy z innej gliny, kończyliśmy przyzwoite szkoły średnie, dobre studia. Angażowaliśmy się w działalność ZSP, jedynej demokratycznej organizacji w tamtym systemie. Wybory w ZSP były tajne i demokratyczne. Mieliśmy poczucie wewnętrznej niezależności. A oni, ZMS-owcy? Wyszli z komitetów fabrycznych, rzadko mieli zdobyte w normalny sposób wykształcenie.
Danuta Waniek twierdzi, że wraz z umocnieniem się w SLD pozycji osób wywodzących się z ZMS wróciła atmosfera walki wewnętrznej. Bo ZMS-owcy są w tym wyćwiczeni. Ofiarą tej wojny padł Ryszard Kalisz.
Gwiazdeczka
Ryszard Kalisz przestał mieć złudzenia, gdy nie został ministrem sprawiedliwości. Jeden z dziennikarzy radiowych opowiada: "Byłem w wieczór wyborczy w redakcji Rzeczpospolitej. Rozmawiałem z Lechem Kaczyńskim, gdy podszedł do nas Kalisz. Zażartowałem, że oto pojawił się nowy minister sprawiedliwości. Kalisz się roześmiał i zaczął opowiadać, jakie zmiany przeprowadzi w ministerstwie". Gdy tuż po wyborach, podczas spotkania liderów SLD z szefami klubów sejmowych, jeden z polityków wypytywał przyszłego premiera o skład nowego rządu, padło nazwisko Kalisza jako nowego ministra sprawiedliwości. Leszek Miller uśmiechnął się: "No, jeszcze nie teraz".
Kolegów z SLD drażni u Kalisza, że o wszystkich oprócz Kwaśniewskiego wypowiada się z ironią. - Oj, popsuło go to, że był ministrem w Kancelarii Prezydenta. Tam miał prestiż, jakąś władzę. Dziś jest gwiazdeczką, a chce być gwiazdą - ujawnia polityk SLD. Inny działacz twierdzi, że Kalisz jest zupełnie innym typem niż Miller czy Oleksy. Widać, że na co dzień jest sfrustrowany tym, co robi w SLD, że chciałby być w rządzie. W Sejmie sam zaczepia dziennikarzy. - Kalisz mniej pasuje do zespołu Millera niż Andrzej Celiński - mówi działacz sojuszu. - Ryszard potrafi brylować na salonach, ale w ten sposób nie zdobędzie poparcia w partii - dodaje. Dlatego posada prezydenta Warszawy to maksimum, jakie może w najbliższych latach osiągnąć.
Więcej możesz przeczytać w 7/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.