J. Kaczyński zwrócił się do premiera Donalda Tuska, by zaczął realizować przedwyborcze obietnice podwyżek dla obywateli albo podał się do dymisji.
Prezes PiS był pytany na czwartkowej konferencji prasowej w Bielsku-Białej, czy to, że "S" przygotowuje się do ogólnopolskiego protestu, żądając podwyżek płac dla całej budżetówki, nie jest "akcją polityczną" wymierzoną w Platformę Obywatelską.
O takiej możliwości, powołując się na polityków Platformy, napisała w środę "Gazeta Wyborcza".
J.Kaczyński powiedział że PiS jest w dobrych stosunkach z "S", nigdy tego nie ukrywano, ale to nie oznacza, że "S" jest w jakiejkolwiek mierze narzędziem tej partii. "Ani nie mamy takich ambicji, ani też nie mamy w żadnym razie takich możliwości" - stwierdził b. premier.
Według niego, oczekiwania płacowe obywateli wynikają z obietnic wyborczych rządzącej obecnie PO. "Obywatele mają prawo egzekwować od rządzących zapowiedzi wyborcze" - oświadczył prezes PiS. Jak dodał, premier Donald Tusk obiecał, że pensje - m.in. nauczycieli i lekarzy - pójdą szybko w górę.
"Teraz jest czas rozliczenia" - ocenił J.Kaczyński. W jego opinii, premier Tusk ma wybór: "albo znajdzie sposób na realizację, albo jeżeli jest człowiekiem honoru, to po prostu poda się do dymisji, odejdzie, i to z polityki na zawsze".
Odnosząc się do publikacji "GW" powiedział, że czyni to niechętnie, bo ta gazeta jest - według Kaczyńskiego - "po prostu ośrodkiem walki z nami, ale to jeszcze mało - to jest ośrodek walki z polskością dzisiaj". Jego zdaniem, w "GW" formułowane są "nieustanne, zupełnie wyssane z palca" zarzuty wobec PiS.
B. premier pytany był też o doniesienia medialne, że Platforma chce zmian w ustawie o związkach zawodowych. Czwartkowy dziennik "Polska" napisał, że PO opowiada się m.in. za zwiększeniem minimalnej liczby osób do założenia związku, wyprowadzeniem siedziby związków zawodowych poza zakłady pracy oraz utrzymywaniem się związków wyłącznie ze składek członkowskich. Informacjom tym zaprzeczyli zarówno szef klubu PO Zbigniew Chlebowski, jak i rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka.
J.Kaczyński uważa, że w Polsce istnieje system oparty na nierównowadze społecznej, bo jest "ogromna przewaga ludzi, którzy zdobyli znaczne środki finansowe i związane z tym różne możliwości działania, m.in. wpływanie na opinię publiczną". Prezes PiS stwierdził, że ta nierównowaga szkodzi, bo "nie przyczynia się do dobrego rozwoju Polski i naszej gospodarki".
W jego opinii, są jednak ośrodki, które od lat 90., chcą tę nierównowagę jeszcze radykalnie pogłębić. "Takie żądania słyszymy od początku lat 90. i to są żądania liberałów" - powiedział J.Kaczyński. "Trzeba sobie jasno powiedzieć - dzisiaj przy władzy pod różnymi przykryciami (...) rządzi formacja liberalna" - zaznaczył b. premier. Jak dodał, rządzą "twardzi liberałowie" z Kongresu Liberalno-Demokratycznego.
Zdaniem J.Kaczyńskiego, ci ludzie lubią mówić dzisiaj o swojej "rzekomo solidarnościowej przeszłości". Jak przyznał, niektórzy z nich mają przeszłość w "nielegalnej działalności", mieli towarzyskie związki z działaczami "S", np. z jego bratem czy Aleksandrem Hallem, ale w "S" "nigdy tak naprawdę nie byli".
Prezes PiS mówił, że "właściciele, ci, którzy mają środki (...) są potrzebni w gospodarce rynkowej, to jest oczywista oczywistość, i jest wśród nich wielu zacnych (...) ludzi, którzy mają talent w tej dziedzinie".
Ale - jak zaznaczył - "niemała część naszej klasy właścicielskiej to jest uwłaszczona nomenklatura, niekoniecznie nawet w tej łagodniejszej odmianie, często w tej mniej łagodnej, tej ze służb specjalnych". "Takie bardzo mocno ich wspieranie to jest kwestia, nad którą czasem warto się zastanowić" - powiedział prezes PiS.
J.Kaczyński uważa, że "mamy do czynienia z bardzo poważnym konfliktem społecznym i niezmiernie ważnym problemem społecznym wywołanym w wielkiej mierze przez PO, przez jej kampanię wyborczą". Jak dodał, "ktoś posiał wiatr i on dzisiaj wieje, zebrał burzę". "Obawiam się, że ta burza będzie narastała" - zaznaczył.
"Dzisiaj trzeba przede wszystkim rozmawiać o służbie zdrowia, płacach przede wszystkim dwóch milionów pracowników służby publicznej, o polskiej polityce zagranicznej" - uważa prezes PiS.
Według niego, miała ona pewien dorobek, "który dzisiaj jest kwestionowany". Jak dodał, "wcale nie chodzi o dorobek ostatnich dwóch lat, np. jeśli chodzi o Ukrainę to dorobek ostatnich kilkunastu lat".
"Zaczynają się różne rzeczy sypać, nasi stali sojusznicy zaczynają się bardzo dziwić, niepokoić, mam na ten temat informacje z pierwszej ręki" - mówił J.Kaczyński. "To są dzisiaj tematy do rozmowy".
Według niego, jeśli się próbuje podjąć jakiś wysiłek w tym kierunku to zawsze kończy się tym samym - "próbą medialnego wykorzystania tego, aby skompromitować albo PiS, albo prezydenta, jest intencja wyłącznie wojenna, to się może tylko bardzo źle skończyć".
"Ta wojna totalna prowadzona w tej chwili przez PO przeciwko PiS jest skrajnie szkodliwa dla kraju" - powiedział J.Kaczyński.
Jak mówił, według PiS "wielkie napięcie polityczne, głęboka przepaść polityczna, która dzieliła polską scenę w czasach kiedy silne było SLD, była historycznie uzasadniona" i była kontynuacją "starcia komunizmu i walki z komunizmem".
"W tej chwili uzasadnienia dla tak ostrej walki politycznej nie ma, tak ostra walka polityczna szkodzi Polsce, polskiej demokracji, praworządności, szkodzi, można powiedzieć, wszystkiemu" - uważa prezes PiS.
Zastrzegł, że PiS nie chce tej walki. "Nie chcemy robić problemów z każdego kandydata do komisji sejmowej, z tego, że jakiegoś ministra wezwano do prezydenta, bo to jest normalna, rutynowa działalność. Jak prezydent ma wypełniać swoje obowiązki, jeśli chodzi o politykę zagraniczną, jeśliby miał nie wzywać ministrów?" - pytał J.Kaczyński.
"My tego nie chcemy, chcą tego nasi polityczni konkurenci" - powiedział J.Kaczyński. Konkurencja polityczna, jak dodał, nie powinna w ten sposób wyglądać.
"Jesteśmy gotowi do współpracy, choćby w lokalnych sprawach, nasi posłowie są gotowi do współpracy z posłami PO, aby próbować dokonać zmian uelastyczniających nasz system prawny, by wyeliminować imposybilizm" - deklarował szef PiS.ab, pap