Na wykład zatytułowany "Życiowe zagrożenia dla rosyjskiego narodu" niełatwo trafić. W końcu odnajduję małą, ciemną salkę w podziemiach Uniwersytetu Łomonosowa
Widmo krąży po Rosji. Widmo przystąpienia do NATO
Właśnie przemawia Aleksiej Podbieriozkin, twórca i przewodniczący organizacji Duchowe Odrodzenie. "Nasz naród wymiera. Każdego roku populacja Rosjan zmniejsza się o 800 tys. - peroruje Podbieriozkin. - Kto jest temu winny? Amerykanie! Stany Zjednoczone już w 1974 r. przygotowały plan eksterminacji Rosjan, czyli instrukcję NSSM-200" - obnaża niecne plany imperialistów. Ale to nie wszystko - teraz amerykańskie wojska są już w Uzbekistanie i Tadżykistanie. Jutro może będą w Moskwie. Zdaniem Podbieriozkina, dzieje się tak dlatego, że "Putin sprzedał Zachodowi swoją duszę".
Widmo krąży po Rosji. Widmo przystąpienia do NATO. Tak - parafrazując "Manifest komunistyczny" - biją na alarm rosyjscy komuniści. Ale antyzapadnicy, którzy ze zgrozą obserwują prozachodni kurs Putina, to nie tylko pogrobowcy ZSRR. W jednym szeregu z komunistami stanęli narodowcy, prawosławni, ateiści i wszelkiej maści wielkorusowie. Wszyscy straszą Rosjan, dobrze wiedząc, że to ostatnia szansa w zmaganiach o "słowiańską duszę".
Batalia o duszę Rosji
Atak terrorystyczny na Stany Zjednoczone niewątpliwie doprowadził do zmiany układu sił na świecie. Chyba najważniejsza była zmiana orientacji rosyjskiej polityki zagranicznej - putinowska Rosja uznała się za sojusznika koalicji antyterrorystycznej. Na Kremlu coraz częściej mówi się o potrzebie współdziałania ze Stanami Zjednoczonymi i państwami Europy Zachodniej. "To, co jeszcze dwa lata temu wydawało się zupełnie nierealne, staje się możliwe. W najbliższych latach Rosja może się stać częścią świata zachodniego i sojusznikiem NATO" - uważa politolog Siergiej Karaganow. O tym w pełni przekonani są jednak głównie prozachodni intelektualiści i politycy z otoczenia Władimira Putina. Dla dużej części Rosjan pojęcie "sojusz" w odniesieniu do NATO to wciąż obrazoburstwo.
"Putin chce zrobić niewolników z własnego narodu!" - wykrzykuje Podbieriozkin.
O tym, "jak naprawdę traktują Rosjan" w krajach NATO, opowiada z kolei ojciec Filon: "Bracia! Tam, skąd wracam, Rosjanom zabraniają się modlić, burzą cerkwie i zabraniają używać języka". Tak ma być w Estonii. Kiedy zwracam uwagę, że Estonia to jeszcze nie NATO, młody prawosławny duchowny się oburza: "Ale wkrótce będzie! Zresztą wszędzie jest tak samo i w Rosji też tak będzie". Wszyscy obecni ze zrozumieniem kiwają głowami. Kilka dni później - siedziba Robotniczej Rosji. Inna retoryka, te same wnioski. Obce wojska otaczają Rosję, imperialiści niczego tak nie pragną jak zniszczenia kraju, który był ojczyzną światowego proletariatu. Po co istnieje NATO? To proste - żeby podporządkować Ameryce cały świat. Rosjan czeka niewola.
Zmowa elit
Mimo że zarówno Duchowe Odrodzenie, jak i Robotnicza Rosja to partie marginalne, ich obawy dotyczące zbliżenia Rosji z Zachodem podziela duża część społeczeństwa.
W sondażu grupy Monitoring.ru zadano pytanie: "Czy popierasz obecną politykę prezydenta Putina zbliżenia z Zachodem?". "Nie popieram" - odpowiedziało 40 proc. respondentów, "popieram" - 23 proc. - W dyskusji "z NATO czy przeciw NATO", którą prowadzą elity polityczne, opinia publiczna tak naprawdę nie bierze udziału - twierdzi socjolog Łarisa Bierzina. Jeśli jednak pyta się o to Rosjan, wynik jest łatwy do przewidzenia. W telewizyjnym programie "Wolność słowa" starły się poglądy dwóch opcji - słowianofilów i zapadników. Największą niechęć widzów wzbudziły słowa Siergieja Karaganowa: "Mamy szansę być dla Zachodu partnerem, z którego zdaniem się liczy". Największą sympatię zyskała zaś wypowiedź innego uczestnika dyskusji: "Będziemy w tym pociągu ostatnim wagonem - tym, w którym jest szalet".
- Taka reakcja społeczna jest zupełnie zrozumiała - tłumaczy Bierzina. Przez kilkadziesiąt lat NATO było przedstawiane jako główny wróg Związku Radzieckiego. Borys Jelcyn, mimo że walnie przyczynił się do demontażu Związku Radzieckiego, nie dążył do zbliżenia z Zachodem. Przez cały okres swoich rządów preferował politykę "świata wielobiegunowego". Teraz taką samą wizję świata prezentuje lider komunistów Giennadij Ziuganow. Uważa on, że zamachy 11 września doprowadziły do krachu amerykańskiej polityki. "Twórzmy świat dwubiegunowy, oparty na Waszyngtonie i Moskwie. To dobre tak dla nas i dla całej ludzkości" - apeluje.
Barometr w górę
- Niechęć dużej części społeczeństwa do nowej polityki zagranicznej nie wpływa na notowania głównego jej architekta. Władimira Putina wciąż popiera 80 proc. obywateli - twierdzi politolog Ilja Kriczewski. Powoli, ale stopniowo Rosjanie zmieniają swoje międzynarodowe sympatie. W sondażu opublikowanym po 11 września aż 14 proc. ankietowanych moskwian uznało Stany Zjednoczone za "sojusznika Rosji"; rok temu w państwach NATO sojusznika widział zaledwie co setny Rosjanin!
Przez wiele lat najbardziej zajadłym krytykiem "zachodniego imperializmu" był Władimir Żyrinowski. Jak wielu polityków prawicy (w rosyjskim rozumieniu tego terminu), nadal uważa on, że Rosja leży w Azji i tam też powinna szukać sojuszników. "Chiny i Iran to państwa, na których możemy się oprzeć. Z Europy zawsze przychodziły do nas nieszczęścia" - powiedział Żyrinowski "Wprost". Tym razem jednak stwierdził także, iż "alians z Zachodem na równych prawach jest możliwy. Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi? Czemu nie?". Ilja Kriczewski uważa, że przywódca nacjonalistów reaguje jak barometr na nastroje społeczne, a jednocześnie na nastroje na Kremlu.
Chociaż dla Rosjan nie jest do końca jasne, czy Putin chce rzeczywistego zbliżenia z Zachodem i czy jego polityka to krótkotrwała gra interesów czy też długofalowa strategia, pewne jest, że coraz więcej Rosjan zmienia swoje sympatie. Nic nie wskazuje na to, aby antyzapadnikom udało się wywołać w Rosji antyzachodni bunt - w istocie wymierzony w obecną władzę. Coraz wyraźniej rozumieją to nawet ci, którzy w małej sali Uniwersytetu Łomonosowa powtarzają garstce słuchaczy, że "Pakt Północnoatlantycki chce zniszczyć Rosję".
Właśnie przemawia Aleksiej Podbieriozkin, twórca i przewodniczący organizacji Duchowe Odrodzenie. "Nasz naród wymiera. Każdego roku populacja Rosjan zmniejsza się o 800 tys. - peroruje Podbieriozkin. - Kto jest temu winny? Amerykanie! Stany Zjednoczone już w 1974 r. przygotowały plan eksterminacji Rosjan, czyli instrukcję NSSM-200" - obnaża niecne plany imperialistów. Ale to nie wszystko - teraz amerykańskie wojska są już w Uzbekistanie i Tadżykistanie. Jutro może będą w Moskwie. Zdaniem Podbieriozkina, dzieje się tak dlatego, że "Putin sprzedał Zachodowi swoją duszę".
Widmo krąży po Rosji. Widmo przystąpienia do NATO. Tak - parafrazując "Manifest komunistyczny" - biją na alarm rosyjscy komuniści. Ale antyzapadnicy, którzy ze zgrozą obserwują prozachodni kurs Putina, to nie tylko pogrobowcy ZSRR. W jednym szeregu z komunistami stanęli narodowcy, prawosławni, ateiści i wszelkiej maści wielkorusowie. Wszyscy straszą Rosjan, dobrze wiedząc, że to ostatnia szansa w zmaganiach o "słowiańską duszę".
Batalia o duszę Rosji
Atak terrorystyczny na Stany Zjednoczone niewątpliwie doprowadził do zmiany układu sił na świecie. Chyba najważniejsza była zmiana orientacji rosyjskiej polityki zagranicznej - putinowska Rosja uznała się za sojusznika koalicji antyterrorystycznej. Na Kremlu coraz częściej mówi się o potrzebie współdziałania ze Stanami Zjednoczonymi i państwami Europy Zachodniej. "To, co jeszcze dwa lata temu wydawało się zupełnie nierealne, staje się możliwe. W najbliższych latach Rosja może się stać częścią świata zachodniego i sojusznikiem NATO" - uważa politolog Siergiej Karaganow. O tym w pełni przekonani są jednak głównie prozachodni intelektualiści i politycy z otoczenia Władimira Putina. Dla dużej części Rosjan pojęcie "sojusz" w odniesieniu do NATO to wciąż obrazoburstwo.
"Putin chce zrobić niewolników z własnego narodu!" - wykrzykuje Podbieriozkin.
O tym, "jak naprawdę traktują Rosjan" w krajach NATO, opowiada z kolei ojciec Filon: "Bracia! Tam, skąd wracam, Rosjanom zabraniają się modlić, burzą cerkwie i zabraniają używać języka". Tak ma być w Estonii. Kiedy zwracam uwagę, że Estonia to jeszcze nie NATO, młody prawosławny duchowny się oburza: "Ale wkrótce będzie! Zresztą wszędzie jest tak samo i w Rosji też tak będzie". Wszyscy obecni ze zrozumieniem kiwają głowami. Kilka dni później - siedziba Robotniczej Rosji. Inna retoryka, te same wnioski. Obce wojska otaczają Rosję, imperialiści niczego tak nie pragną jak zniszczenia kraju, który był ojczyzną światowego proletariatu. Po co istnieje NATO? To proste - żeby podporządkować Ameryce cały świat. Rosjan czeka niewola.
Zmowa elit
Mimo że zarówno Duchowe Odrodzenie, jak i Robotnicza Rosja to partie marginalne, ich obawy dotyczące zbliżenia Rosji z Zachodem podziela duża część społeczeństwa.
W sondażu grupy Monitoring.ru zadano pytanie: "Czy popierasz obecną politykę prezydenta Putina zbliżenia z Zachodem?". "Nie popieram" - odpowiedziało 40 proc. respondentów, "popieram" - 23 proc. - W dyskusji "z NATO czy przeciw NATO", którą prowadzą elity polityczne, opinia publiczna tak naprawdę nie bierze udziału - twierdzi socjolog Łarisa Bierzina. Jeśli jednak pyta się o to Rosjan, wynik jest łatwy do przewidzenia. W telewizyjnym programie "Wolność słowa" starły się poglądy dwóch opcji - słowianofilów i zapadników. Największą niechęć widzów wzbudziły słowa Siergieja Karaganowa: "Mamy szansę być dla Zachodu partnerem, z którego zdaniem się liczy". Największą sympatię zyskała zaś wypowiedź innego uczestnika dyskusji: "Będziemy w tym pociągu ostatnim wagonem - tym, w którym jest szalet".
- Taka reakcja społeczna jest zupełnie zrozumiała - tłumaczy Bierzina. Przez kilkadziesiąt lat NATO było przedstawiane jako główny wróg Związku Radzieckiego. Borys Jelcyn, mimo że walnie przyczynił się do demontażu Związku Radzieckiego, nie dążył do zbliżenia z Zachodem. Przez cały okres swoich rządów preferował politykę "świata wielobiegunowego". Teraz taką samą wizję świata prezentuje lider komunistów Giennadij Ziuganow. Uważa on, że zamachy 11 września doprowadziły do krachu amerykańskiej polityki. "Twórzmy świat dwubiegunowy, oparty na Waszyngtonie i Moskwie. To dobre tak dla nas i dla całej ludzkości" - apeluje.
Barometr w górę
- Niechęć dużej części społeczeństwa do nowej polityki zagranicznej nie wpływa na notowania głównego jej architekta. Władimira Putina wciąż popiera 80 proc. obywateli - twierdzi politolog Ilja Kriczewski. Powoli, ale stopniowo Rosjanie zmieniają swoje międzynarodowe sympatie. W sondażu opublikowanym po 11 września aż 14 proc. ankietowanych moskwian uznało Stany Zjednoczone za "sojusznika Rosji"; rok temu w państwach NATO sojusznika widział zaledwie co setny Rosjanin!
Przez wiele lat najbardziej zajadłym krytykiem "zachodniego imperializmu" był Władimir Żyrinowski. Jak wielu polityków prawicy (w rosyjskim rozumieniu tego terminu), nadal uważa on, że Rosja leży w Azji i tam też powinna szukać sojuszników. "Chiny i Iran to państwa, na których możemy się oprzeć. Z Europy zawsze przychodziły do nas nieszczęścia" - powiedział Żyrinowski "Wprost". Tym razem jednak stwierdził także, iż "alians z Zachodem na równych prawach jest możliwy. Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi? Czemu nie?". Ilja Kriczewski uważa, że przywódca nacjonalistów reaguje jak barometr na nastroje społeczne, a jednocześnie na nastroje na Kremlu.
Chociaż dla Rosjan nie jest do końca jasne, czy Putin chce rzeczywistego zbliżenia z Zachodem i czy jego polityka to krótkotrwała gra interesów czy też długofalowa strategia, pewne jest, że coraz więcej Rosjan zmienia swoje sympatie. Nic nie wskazuje na to, aby antyzapadnikom udało się wywołać w Rosji antyzachodni bunt - w istocie wymierzony w obecną władzę. Coraz wyraźniej rozumieją to nawet ci, którzy w małej sali Uniwersytetu Łomonosowa powtarzają garstce słuchaczy, że "Pakt Północnoatlantycki chce zniszczyć Rosję".
Więcej możesz przeczytać w 7/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.