Wyrok jest nieprawomocny. Ikonowicz (także b. poseł SLD) już w środę zapowiedział odwołanie. "Nie dlatego, że uważam, że ten wyrok jest dolegliwy, bo taki wyrok nosi się jako order, bo to dowód na to, że byłem przyzwoitym człowiekiem, ale takie rozstrzygnięcie to jest cios w ludzi, którzy bronią słabszych" - powiedział dziennikarzom.
Proces ten rozpoczął się we wrześniu 2006 r. Były lider PPS był nawet w tej sprawie aresztowany - nie stawiał się bowiem do sądu na wezwania. Zakończyło się to wydaniem przez sąd listu gończego, a Ikonowicz trafił do aresztu na 10 dni.
Ikonowicz został oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej dwóch policjantów asystujących komornikowi, który na mocy wyroku sądowego dokonywał eksmisji. Był wówczas posłem, liderem PPS. Razem z grupą działaczy starał się nie dopuścić do eksmisji rodziny - jak wielokrotnie podkreślał - z dwójką nieletnich dzieci.
Podczas procesu przyznawał, że "mógł zadrapać policjanta" gdy bronił swojego kolegi, "ale przypadkowo". Podkreślał też, że funkcjonariusze byli bardzo brutalni. Jeden z poszkodowanych policjantów zapamiętał to zdarzenie nieco inaczej: "Usłyszałem od posła na Sejm RP +zostaw go, świnio+ i nieoczekiwanie dostałem w twarz. Zabrano mnie do szpitala i opatrzono. Miałem zwolnienie na osiem dni" - mówił podczas rozpraw.
W środę sąd dał wiarę wyjaśnieniom policjantów, które - według sądu - "były spójne". Sędzia Aleksandra Smyk powoływała się także, na film przekazany przez policjantów telewizji TVN na którym - jak zaznaczyła - widać wyraźnie moment "zadrapania" przez Ikonowicza jednego z funkcjonariuszy.
Drugi miał zostać uderzony później, gdy b. lidera PPS wyprowadzano z objętego eksmisją mieszkania. Sędzia podkreślała także, że Ikonowicz miał świadomość, iż dokonuje naruszenia nietykalności osobistej funkcjonariusza policji.
Sam Ikonowicz po wyroku zaznaczył, że nie zgadza się z taką decyzją sądu. "Jest to taki mechanizm, który my odziedziczyliśmy po tzw. epoce słusznie minionej. Otóż sąd, w 9 na 10 przypadków, daje wiarę policji niezależnie od okoliczności. To jest jeden z przypadków, w których ta praktyka dawania wiary policjantom powinna zostać przełamana. Policja została tu przyłapana na fałszowaniu dowodów" - podkreślał. Twierdził, że sądowi policja przekazała inną taśmę niż TVN. Powiedział także, że podczas rozpraw funkcjonariusze zasłaniali się niepamięcią.
Środowisko Ikonowicza sprzeciwiało się tzw. eksmisjom na bruk, zresztą przepisy tego dotyczące uchylił Trybunał Konstytucyjny jako sprzeczne z ustawą zasadniczą.
Zdarzenie z ul. Freta dotyczyło eksmisji spowodowanej przyczynami rodzinnymi. Razem z dziesięcioma działaczami Ikonowicz siedział na klatce schodowej uniemożliwiając komornikowi wynoszenie sprzętów z eksmitowanego mieszkania. Protestujący stosowali zasadę biernego oporu i - trzymając się barierek, tworzyli kordon.ab, pap