Sprzedaż aut zjeżdża na łeb, na szyję (w styczniu o 24 proc.) i będzie zjeżdżać dalej, jeśli tak dalej pójdzie. Nie tylko za sprawą dekoniunktury - także dlatego, że to właśnie właścicieli samochodów upatrzyli sobie niektórzy politycy koalicji SLD-UP-PSL jako sponsorów swoich pomysłów.
Pierwszy rachunek do zapłacenia dostaną ci zmotoryzowani, którzy będą chcieli pojeździć po drogach szybkiego ruchu i autostradach widmach; dostaną go od Marka Pola, czyli z Ministerstwa Infrastruktury - po sto złotych rocznie od każdych czterech kółek (vide: "Cafe wprost"). Do wystawienia drugiego rachunku sposobi się minister zdrowia Mariusz Łapiński, któremu właściciele aut zapłacą (kupując droższą o 15-70 proc. polisę OC) za leczenie ofiar wypadków, co jest naturalnie decyzją jak najbardziej słuszną, bo każdy powinien płacić za swoje wypadki (vide: "Barometr wprost" i "Szpital to nie fabryka guzików"). Zapewne na tym nie koniec twórczego wkładu ministrów w uszczęśliwianie właścicieli aut. W kolejce już pewnie czeka minister edukacji Krystyna Łybacka, której kierowcy wożący dzieci w wieku szkolnym mogliby się zrzucić na podwyżki dla nauczycieli (vide: "Zakładnicy Karty Nauczyciela"); minister skarbu państwa Wiesław Kaczmarek, któremu właściciele aut na gaz mogliby pomóc rozwiązać problem rosyjskiego gazu, oraz minister kultury Andrzej Celiński, któremu dżentelmeni szos, czyli kierowcy kulturalni, mogliby się złożyć na większy budżet resortu kultury i umożliwić zwrócenie pieniędzy Instytutowi Pamięci Narodowej (vide: "Instytut Niepamięci Narodowej").
A przecież jest o wiele łatwiejszy i w dodatku znacznie przyjemniejszy sposób zarobienia paru groszy dla budżetu państwa. "Władza jest sexy" - powiada premier Włoch Silvio Berlusconi, który w tej sprawie na pewno wie, co mówi. Prawid-łowość ta dotyczy oczywiście także władzy Rzeczypospolitej, na co mamy wreszcie niezbity dowód: Aleksander Kwaśniewski wygrywa nie tylko w wyborach prezydenckich i w rankingach popularności polityków - wygrał także w rankingu "Wprost" na najseksowniejszego polityka. Nie tylko więc prawie "każda Polka głosuje na Olka" (jak głosiło hasło wyborcze Aleksandra Kwaśniewskiego), ale też prawie każda Polka kocha Olka, a w każdym razie chętnie by się z nim zapomniała! Prezydentowi Kwaśniewskiemu niewiele ustępują w tej zaszczytnej kategorii drugi w wyborach prezyden-ckich Andrzej Olechowski, premier Leszek Miller, wicepremier Jarosław Kalinowski, marszałek Sejmu Marek Borowski, wicepremier Marek Belka, minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz i wicepremier Marek Pol. Tak więc, jeśli masz władzę - jesteś sexy, a cały naród, czyli jego damska połowa, kocha swoich polityków! (vide: "Seks władzy").
I to właśnie owi pełni seksapilu politycy z pewnością bez trudu zarobiliby dla budżetu państwa sporo złotych. Walentynkowe kartki z podobiznami Kwaśniewskiego, Millera i Olechowskiego, koszulki z napisami "Kocham Kalinowskiego", "Kocham Pola", "Kocham Belkę" sprzedawałyby się jak walentynkowe serduszka (vide: "Magia serca"). Jeszcze więcej dałoby się zarobić na obsadzeniu polityków w "Klanie", "Złotopolskich" oraz w "Na dobre i na złe" albo w kinowych superprodukcjach. Seksowny Aleksander Kwaśniewski jako Skrzetuski w "Ogniem i mieczem", uwodzicielski Leszek Miller jako Winicjusz w "Quo vadis", uroczy Jarosław Kalinowski jako Cezary Baryka w "Przedwiośniu", a czarujący Włodzimierz Cimoszewicz jako Wacław w "Zemście" - i sukces kasowy murowany. W tym czasie oczekujący na powrót do władzy najseksowniejsi politycy opozycji - Maciej Płażyński, Donald Tusk, Marian Krzaklewski, Jan Olszewski, Waldemar Pawlak i Władysław Frasyniuk - łataliby dziurę budżetową pieniędzmi zarabianymi podczas występów w kolejnych edycjach programu "Big Brother". A podnieceni przez władzę, czyli nasz sekstablishment kierowcy płci obojga, w T-shirtach z napisem "I love Aleksander Kwaśniewski" lub "I love Jolanta Kwaśniewska", mogliby na razie nieco odetchnąć od władzy.
Pierwszy rachunek do zapłacenia dostaną ci zmotoryzowani, którzy będą chcieli pojeździć po drogach szybkiego ruchu i autostradach widmach; dostaną go od Marka Pola, czyli z Ministerstwa Infrastruktury - po sto złotych rocznie od każdych czterech kółek (vide: "Cafe wprost"). Do wystawienia drugiego rachunku sposobi się minister zdrowia Mariusz Łapiński, któremu właściciele aut zapłacą (kupując droższą o 15-70 proc. polisę OC) za leczenie ofiar wypadków, co jest naturalnie decyzją jak najbardziej słuszną, bo każdy powinien płacić za swoje wypadki (vide: "Barometr wprost" i "Szpital to nie fabryka guzików"). Zapewne na tym nie koniec twórczego wkładu ministrów w uszczęśliwianie właścicieli aut. W kolejce już pewnie czeka minister edukacji Krystyna Łybacka, której kierowcy wożący dzieci w wieku szkolnym mogliby się zrzucić na podwyżki dla nauczycieli (vide: "Zakładnicy Karty Nauczyciela"); minister skarbu państwa Wiesław Kaczmarek, któremu właściciele aut na gaz mogliby pomóc rozwiązać problem rosyjskiego gazu, oraz minister kultury Andrzej Celiński, któremu dżentelmeni szos, czyli kierowcy kulturalni, mogliby się złożyć na większy budżet resortu kultury i umożliwić zwrócenie pieniędzy Instytutowi Pamięci Narodowej (vide: "Instytut Niepamięci Narodowej").
A przecież jest o wiele łatwiejszy i w dodatku znacznie przyjemniejszy sposób zarobienia paru groszy dla budżetu państwa. "Władza jest sexy" - powiada premier Włoch Silvio Berlusconi, który w tej sprawie na pewno wie, co mówi. Prawid-łowość ta dotyczy oczywiście także władzy Rzeczypospolitej, na co mamy wreszcie niezbity dowód: Aleksander Kwaśniewski wygrywa nie tylko w wyborach prezydenckich i w rankingach popularności polityków - wygrał także w rankingu "Wprost" na najseksowniejszego polityka. Nie tylko więc prawie "każda Polka głosuje na Olka" (jak głosiło hasło wyborcze Aleksandra Kwaśniewskiego), ale też prawie każda Polka kocha Olka, a w każdym razie chętnie by się z nim zapomniała! Prezydentowi Kwaśniewskiemu niewiele ustępują w tej zaszczytnej kategorii drugi w wyborach prezyden-ckich Andrzej Olechowski, premier Leszek Miller, wicepremier Jarosław Kalinowski, marszałek Sejmu Marek Borowski, wicepremier Marek Belka, minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz i wicepremier Marek Pol. Tak więc, jeśli masz władzę - jesteś sexy, a cały naród, czyli jego damska połowa, kocha swoich polityków! (vide: "Seks władzy").
I to właśnie owi pełni seksapilu politycy z pewnością bez trudu zarobiliby dla budżetu państwa sporo złotych. Walentynkowe kartki z podobiznami Kwaśniewskiego, Millera i Olechowskiego, koszulki z napisami "Kocham Kalinowskiego", "Kocham Pola", "Kocham Belkę" sprzedawałyby się jak walentynkowe serduszka (vide: "Magia serca"). Jeszcze więcej dałoby się zarobić na obsadzeniu polityków w "Klanie", "Złotopolskich" oraz w "Na dobre i na złe" albo w kinowych superprodukcjach. Seksowny Aleksander Kwaśniewski jako Skrzetuski w "Ogniem i mieczem", uwodzicielski Leszek Miller jako Winicjusz w "Quo vadis", uroczy Jarosław Kalinowski jako Cezary Baryka w "Przedwiośniu", a czarujący Włodzimierz Cimoszewicz jako Wacław w "Zemście" - i sukces kasowy murowany. W tym czasie oczekujący na powrót do władzy najseksowniejsi politycy opozycji - Maciej Płażyński, Donald Tusk, Marian Krzaklewski, Jan Olszewski, Waldemar Pawlak i Władysław Frasyniuk - łataliby dziurę budżetową pieniędzmi zarabianymi podczas występów w kolejnych edycjach programu "Big Brother". A podnieceni przez władzę, czyli nasz sekstablishment kierowcy płci obojga, w T-shirtach z napisem "I love Aleksander Kwaśniewski" lub "I love Jolanta Kwaśniewska", mogliby na razie nieco odetchnąć od władzy.
Więcej możesz przeczytać w 7/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.