"Ogólna zmianą pomiędzy poprzednikami, a obecnym rządem jest to, że atmosfera jest po prostu spokojniejsza. Gdzieś tam jest rząd, którzy rządzi, a nie codziennie minister jakiegoś resortu siłowego występuje i straszy część społeczeństwa" - zauważył politolog.
Jak dodał, wprawdzie szef resortu sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski bywa częściej w mediach "niż pewnie by sam chciał", jednak - zdaniem Markowskiego - wynika to z tego, że musi tłumaczyć działania swoich poprzedników.
"Poprzednia ekipa - jak widzimy - topi laptopy, połyka dyskietki, zżera różne papiery i dokumenty, żeby nie pozostały po ich działalności" - podkreślił.
Do pozytywów wynikających ze stu dni rządu PO-PSL Markowski zaliczył zmiany w polityce zagranicznej. W jego ocenie, jest to zmiana jakościowa.
"To nie jest tak, że Tusk poleci do Moskwy, czy Berlina i nakaże Angeli Merkel, czy Władimirowi Putinowi, żeby robili to, czy tamto, ale rozmawia się - a na tym polega dyplomacja" - stwierdził.
Dodał, że w czasie rozmów polityków naszego rządu z przedstawicielami innych krajów, widać chęć zrozumienia drugiej strony, a nie "stawiania tylko na własnym stanowisku, okopywania się i mówienia, że się nie damy".
"To jest po pierwsze inny styl, a i częściowo widać także efekty, choć nie pełne, np. jeśli chodzi o zniesienie rosyjskiego embarga na polskie mięso" - podkreślił.
Zdaniem Markowskiego, "nie ma porównania" jeśli chodzi o poprzedniego szefa MSZ Anne Fotygę i jej następcę Radosława Sikorskiego. "To jest człowiek innego formatu, innej wiedzy o polityce, innego sposobu prowadzenia tej polityki" - podkreśla.
Minusem zapisującym się na koncie Tuska po pierwszych stu dniach rządzenia jest - w jego ocenie - przygotowanie do przeprowadzenia reformy zdrowotnej.
"Mogliśmy społeczeństwo jako całość oczekiwać, że partia, która mogła wiedzieć, że wcześniej, czy później dojdzie w tym kraju do władzy, ma jakiś pomysł na najbardziej bolący problem, czyli reformę służby zdrowia" - powiedział ekspert.
Tymczasem - jego zdaniem - nieudaczne działania w tej dziedzinie są "fasadowym retuszem". "Jak już ktoś zostaje premierem takiego kraju jak Polska, to naprawdę warto tak coś zrobić, żeby na prawdę było zrobione, a nie oglądać się na słupki poparcia opinii publicznej" - podkreślił Markowski.
Taką sprawą, którą - według niego - należałoby zrobić "wbrew ludziom" jest sensowna ekonomicznie reforma służby zdrowia. "To musiał by być priorytet polityki rządu Donalda Tuska i chęć powiedzenia ludziom: +słuchajcie, przez 2-3 lata może się źle tutaj w tej służbie dziać, bo będziemy wszystko radykalnie, rewolucyjnie zmieniać, potem wyjdziemy na prostą+. Ale tej odwagi politycznej nie było" - uważa ekspert.
Rozmówca PAP wyraził opinię, że na czele ministerstwa zdrowia nie powinien stać lekarz, bo ci zawsze są "uwikłani w farmaceutyczny przemysł, mają swoich kolegów lekarzy".
"Żeby naprawdę prawdziwą, prywatyzacyjną reformę służby zdrowia zrobić w Polsce, potrzeba kogoś, kto byłby menadżerem i zajął się tym jak firmą finansową, z pewną wrażliwością, że dotyczy to służby zdrowia, a nie lekarza, który się doucza menadżerstwa" - podkreślił Markowski.
Innym sprawą którą - zdaniem politologa - należy ocenić krytycznie w pierwszych stu dniach funkcjonowania rządu jest "opieszałe podejście" do rozliczeń poprzedniej ekipy.
"Ja bardzo proszę, żeby ten rząd mi powiedział, bo ja nadal pewności nie mam, mam tylko podejrzenia, czy pan Zbigniew Ziobro i jego ekipa łamali w tym kraju prawo i jakimi metodami się posługiwali" - stwierdził.
Oceniając stopień realizacji obietnic wyborczych Platformy Markowski uznał, że partia ta "nie odwróciła się" od nich. "Kampanijna retoryka ma swoje prawa, ale tu nie było jakiegoś zasadniczego odwrotu od pomysłów wcześniej składanych" - powiedział.
W opinii Markowskiego, poza dobrym wrażeniem, które robi sam Tusk, rządowi trochę brakuje dobrego PR. "Na pewno przydałoby się, gdyby rząd szybciej reagował na różne +wyskoki+ opozycji i jednocześnie lepiej tłumaczył społeczeństwu dlaczego pewne rzeczy dzieją się wolniej, a z niektórych być może trzeba będzie zrezygnować" - zaznaczył.
Politolog pozytywnie ocenił styl prezentowany przez szefa doradców premiera Michała Boniego. "To się aż ręce składają do oklasków, dlatego, że to jest człowiek, który wie, który mówi, który uzasadnia, pokazuje różne opcje" - zauważył.
Z kolei mówiąc o układaniu relacji między premierem a prezydentem politolog stwierdził, że z większości spięć zdecydowanie lepiej wyszedł Tusk. Jego zdaniem, nie wynika to z tego, że szef rządu coś lepiej robił, a z tego że miał konstytucyjną rację w sporze z głową państwa.
Oceniając w skali od 1-5 pierwsze sto dni Markowski dał rządowi "dobrą czwórkę".
pap, em