"Zawsze to zapowiadaliśmy. Robimy to dziś, kiedy PO jako największa partia parlamentarna korzysta w największym stopniu z finansowania z budżetu. Jesteśmy gotowi z tych beneficjów zrezygnować w trybie możliwie szybkim" - powiedział w piątek w RMF FM premier Donald Tusk.
Według propozycji PO, partie nie otrzymywałyby dotacji, ani subwencji budżetowych, natomiast każdy podatnik mógłby przekazać co roku wybranej partii 1 proc. podatku - podobnie jak w przypadku organizacji pożytku publicznego.
Platforma chce też, aby niezłożenie na czas finansowego sprawozdania wyborczego (w wyborach parlamentarnych i do PE), było sankcjonowane wykreśleniem ugrupowania z rejestru partii politycznych, czyli jej likwidacją. Obecnie niezłożenie w terminie sprawozdania wyborczego jest karane utratą prawa do subwencji i dotacji.
Według szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, zmiany proponowane przez Platformę nie zmniejszają przejrzystości finansowania partii - będą one nadal miały obowiązek prowadzenia dokumentacji własnych finansów oraz składania stosownych sprawozdań do PKW.
Dziennikarze pytali, jak na projekt likwidacji finansowania partii z budżetu zapatruje się koalicjant Platformy - PSL: skoro rolnicy - lwia część elektoratu PSL - nie płacą podatku dochodowego od osób fizycznych, nie będą mogli wesprzeć finansowo np. właśnie ludowców.
Chlebowski przyznał, że istotnie, zmiany w kształcie proponowanym przez PO, rolnikom takiej możliwości nie dają, ale - przekonywał - nieporozumieniem jest pojmowanie PSL jako partii typowo wiejskiej, podobnie jak Platformy jako - wielkomiejskiej.
Ostrożnie do pomysłu Platformy podchodzą politycy z innych ugrupowań. Zdaniem szefa klubu PiS Przemysława Gosiewskiego, finansowanie partii politycznych z innych źródeł niż budżet mogłoby skończyć się finansowaniem "pod stołem".
"Jeśli odbierze się możliwość finansowania partii z budżetu, to wówczas będzie łatwo, żeby partie sięgały do finansowania, które będzie bardzo wątpliwe moralnie" - mówił Gosiewski.
Jego zdaniem, lepsze jest "transparentne, jawne finansowanie partii i rozliczanie się z dotacji" niż "miało by to być słynne finansowanie pod stołem". A taki - według polityka PiS - "byłby bardzo szybko w Polsce system".
Jerzy Szmajdziński (LiD) uważa, że propozycja PO to dążenie Platformy, aby powrócić do kontaktów z wielkim biznesem. "To znak, że ciągnie wilka do lasu" - dodał.
Jak zaznaczył, w wielu krajach europejskich partie są finansowane z budżetu. Podkreślił, że jest to sposób na unikanie "związków o charakterze korupcyjnym w przetargach, a także w stanowieniu prawa, które jest w interesie wąskich grup interesów".
Szmajdziński odnosząc się do propozycji przekazywania partiom 1 proc. podatku podkreślił też, że "istnieje prawo do nieujawniania swoich preferencji politycznych", a taka deklaracja oznaczałaby ujawnienie preferencji nie tylko urzędnikom skarbowym.
Zdaniem wicepremiera, szefa PSL Waldemara Pawlaka, zmiana sposobu finansowania partii politycznych to "sprawa do dyskusji". Również on zwraca uwagę, że ważne jest, aby funkcjonowanie partii było przejrzyste.
Wiceszef PSL Janusz Piechociński podkreśla, że finansowanie partii politycznych z budżetu jest "bezpieczniejsze dla demokracji" niż inne sposoby. "PO proponuje system, w którym istnieje zagrożenie, że to będzie demokracja płacących dla demokracji, więc system oligarchiczny" - argumentował.
Konstytucjonalista prof. Stanisław Gebethner uważa, że obowiązujący system finansowania partii politycznych jest dobry i nie ma potrzeby go zmieniać. "To niedobra zmiana. Obecny system finansowania partii funkcjonuje prawidłowo. Został wypróbowany za granicą, np. w Niemczech" - zaznaczył
Zdaniem profesora, zmiany zaproponowane przez PO mogą prowadzić do nadużyć. "Słuszna jest krytyka, że majstrowanie przy tej ustawie to otwieranie drogi do przepływów brudnych pieniędzy i nacisków finansowych grup interesu" - ocenił.
Również według prof. Piotra Winczorka, propozycja PO może sprzyjać korupcji. "Mam wątpliwości" - tak na propozycję PO zareagował profesor.
Obecnie podstawowym źródłem finansowania partii są subwencje budżetowe, przysługujące tym ugrupowaniom, które w wyborach parlamentarnych zdobyły co najmniej 3 proc. głosów (w przypadku koalicji - 6 proc.). Wysokość subwencji jest obliczana proporcjonalnie do wyniku wyborczego.
Dotacja z kolei przysługuje tym partiom, które weszły do parlamentu, jest de facto zwrotem przynajmniej części kosztów kampanii. Według informacji Państwowej Komisji Wyborczej, po zeszłorocznych wyborach parlamentarnych co roku (w czasie trwania kadencji Sejmu) PO będzie otrzymywać prawie 38 mln zł; PiS - 35,5 mln zł, koalicja LiD - ponad 19,5 mln, a PSL - ponad 14 mln zł.
Projekt PO o zniesieniu finansowania partii z budżetu wymaga zmian 5 ustaw: o partiach politycznych, ordynacji do Sejmu i Senatu, ordynacji wyborczej do PE o podatku dochodowym od osób fizycznych i ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne.
Według szacunków PO, wejście w życie nowych przepisów spowoduje zmniejszenie wydatków z budżetu państwa z tytułu subwencji o około 100 milionów zł rocznie, a z tytułu dotacji - o około 40 milionów zł po każdych wyborach. Z drugiej strony, propozycja PO powoduje uszczuplenie dochodów budżetowych ze względu na możliwość przekazywania 1 proc. podatku dochodowego na rzecz partii politycznych.pap, ss, ab