Był kiedyś reżyser, który na przekór modom i stylom kręcił autorskie filmy. I to jakie! Szkoda, że dziś z Wernera Herzoga został tylko cień starego mistrza.
Herzog to jeden z największych oryginałów współczesnego kina. Nie można jednak inaczej nazwać reżysera, który bohaterom swoich filmów każe ciągnąć parostatek przez pół kontynentu („Fitzcarraldo"), zdobywać szczyty, których nikt wcześniej nie zdobył („Krzyk kamienia”), czy szukać nieistniejącego Eldorado („Aguirre, gniew boży”). Ten sam klucz Herzog zastosował w swym najnowszym filmie „Operacja Świt”. Dieter Dengler (gra go Christian Bale) to amerykański lotnik biorący udział w wojnie wietnamskiej, który zostaje zestrzelony nad Laosem. Herzog każe mu się zmierzyć z otoczeniem: wrogimi Azjatami i dziką dżunglą.
I tutaj zaczynają się pułapki. Pierwsza to fragment filmu o życiu w obozie jenieckim. Bale radzi sobie z nią śpiewająco. Gdy kłóci się ze strażnikami, boimy się o jego los, a gdy namawia współwięźniów do ucieczki, wspieramy jego ambicje. Później następuje sekwencja podróży przez dżunglę. I ta część jest w filmie najsłabsza. Dangler co chwila wpada w jakieś kłopoty – ale trudno uwolnić się od wrażenia, że te kłopoty narodziły się bardziej w głowie scenarzysty, który szukał sposobu na uatrakcyjnienie filmu, niż naprawdę miały miejsce na drodze bohatera.
Poza tym za Balem nieustannie ciągnął się cień Klausa Kinsky’ego. Nie ma wątpliwości, że dwadzieścia kilka lat temu właśnie ten aktor zagrałby tę rolę. A on jak nikt inny umiał wcielić się w szaleńca ruszającego ze straceńczą misją – wystarczy sobie przypomnieć jego błysk w oku i pogardę w kącikach ust, gdy płynął tratwą szukając Eldorado. Bale do tego stopnia, co Kinsky, nie umie się oddać roli. Duet Herzog-Kinsky przeszedł do legendy kina. Para Herzog-Bale to tylko epigoni.
„Operacja Świt" („Rescue Dawn"), reż. Werner Herzog, USA, 2006
I tutaj zaczynają się pułapki. Pierwsza to fragment filmu o życiu w obozie jenieckim. Bale radzi sobie z nią śpiewająco. Gdy kłóci się ze strażnikami, boimy się o jego los, a gdy namawia współwięźniów do ucieczki, wspieramy jego ambicje. Później następuje sekwencja podróży przez dżunglę. I ta część jest w filmie najsłabsza. Dangler co chwila wpada w jakieś kłopoty – ale trudno uwolnić się od wrażenia, że te kłopoty narodziły się bardziej w głowie scenarzysty, który szukał sposobu na uatrakcyjnienie filmu, niż naprawdę miały miejsce na drodze bohatera.
Poza tym za Balem nieustannie ciągnął się cień Klausa Kinsky’ego. Nie ma wątpliwości, że dwadzieścia kilka lat temu właśnie ten aktor zagrałby tę rolę. A on jak nikt inny umiał wcielić się w szaleńca ruszającego ze straceńczą misją – wystarczy sobie przypomnieć jego błysk w oku i pogardę w kącikach ust, gdy płynął tratwą szukając Eldorado. Bale do tego stopnia, co Kinsky, nie umie się oddać roli. Duet Herzog-Kinsky przeszedł do legendy kina. Para Herzog-Bale to tylko epigoni.
„Operacja Świt" („Rescue Dawn"), reż. Werner Herzog, USA, 2006