[[mm_1]] Gadowski, obecnie dyrektor krakowskiego oddziału TVP, zapowiedział, że wystąpi do sądu z pozwem o zniesławienie przeciw Dochnalowi, który "umieścił go jako dziennikarza w nieciekawym kontekście".
W wieczornym poniedziałkowym programie "Teraz My" w TVN Dochnal mówił, że w poprzedniej kadencji różni ludzie składali propozycje jego rodzinie. Podał, że Gadowski składał jego żonie propozycję od Ziobry, by została świadkiem koronnym.
Gadowski powiedział we wtorek rano w TVN24, że jeszcze gdy był dziennikarzem "Superwizjera" TVN, w związku z kilkoma dziennikarskimi śledztwami spotykał się z żoną Dochnala. Była ona jednym z jego informatorów w tych sprawach - podał.
"Podczas realizacji jednego z odcinków "Superwizjera" miałem okazję spotkać się z małżonką pana Dochnala. Stanowczo zaprzeczam jednak, abym w trakcie tych dziennikarskich spotkań wystąpił w roli +emisariusza+ ówczesnego ministra sprawiedliwości" - napisał Gadowski w przesłanym PAP oświadczeniu.
[[mm_2]] Pytany w telewizji, po co Dochnal miałby wymieniać jego nazwisko, powiedział, iż być może chodziło o to, by wplątać w sprawę Zbigniewa Ziobrę, o którym wiadomo, że się z nim od lat przyjaźni.
Gadowski zastanawiał się, po co Ziobro załatwiałby taką propozycję dla Dochnala przez przyjaciela, dziennikarza, skoro miał do tego cały aparat prokuratury. W jego ocenie taki "mafijny" sposób załatwienia tej sprawy "jest wymysłem albo samego Dochnala, albo jego żony".
"Nie jest żadną tajemnicą, że się przyjaźnimy. Ale on jest politykiem, ja dziennikarzem i nigdy tych granic nie przekraczamy" - zapewnił Gadowski na antenie. W pisemnym oświadczeniu dodał: "Pragnę stanowczo podkreślić, że jako dziennikarz bardzo wyraźnie oddzielam sferę działalności zawodowej od życia prywatnego".
Kania: to stek bzdur
Dochnal mówił także, że przed programem z jego udziałem dzwoniło do niego wiele osób, a jednym z dzwoniących był Zbigniew Wassermann, który miał pytać, jakie sensacje będą ujawnione. Lobbysta mówił też, że "pewne osoby" składały jego rodzinie propozycję pomocy w zamian za gratyfikację finansową. Pytany, o kogo chodził wyjawił, że chodzi tu o dziennikarza.
Już poza anteną, w rozmowie z internautami na portalu Onet.pl ujawnił, że chodzi o obecną dziennikarkę "Wprost" Dorotę Kanię. "Pani Dorota Kania pożyczyła kilkaset tysięcy złotych od mojej rodziny, obiecując kontakty z politykami Prawa i Sprawiedliwości" - mówił Dochnal. Dodał, że po przegranych wyborach Kania zwróciła pieniądze. Nasza dziennikarka powiedziała, że informacje te są "stekiem bzdur". Zapowiedziała, że po południu wyda oświadczenie.
Wassermann: nie dzwoniłem do Dochnala
Poseł PiS Zbigniew Wassermann zaprzeczył, by kontaktował się z Markiem Dochnalem przed programem "Teraz My" w TVN. Dochnal w poniedziałek wieczorem, pytany czy ktoś z polityków, biznesmenów przed programem do niego dzwonił, wymienił nazwisko Wassermanna.
Wassermann powiedział, że zdziwił się, że podczas programu nie zadano Dochnalowi jego pytań, nagranych w piątek przez jednego z dziennikarzy TVN24 dla tego programu. Powiedział, że pytał Dochnala o sprawy dotyczące sektora paliwowego - zjawisk korupcyjnych z tym związanych i jego "obaw przed ujawnieniem komisji śledczej ds. PKN Orlen prawdy na ten temat".
"Miałem nadzieję, że te pytania zostaną postawione, a padła zaskakująca i nieprawdziwa wypowiedź, że dzwoniłem do niego" - powiedział. "Nie kontaktowałem się z nim, jestem teraz zwykłym posłem, nie miałem takiej potrzeby" - powiedział b. koordynator ds. służb specjalnych.
W jego ocenie albo Dochnal manipuluje, albo sam został zmanipulowany w tej sprawie. Przypomniał, że wtedy, gdy działała komisja śledcza i przesłuchiwała Dochnala, w mediach pojawiły się nieprawdziwe i zmanipulowane informacje, że posłowie zaproponowali mu wyjście z aresztu za zeznania.
Dochnal spędził w areszcie ponad 3 lata. wyszedł na wolność 31 stycznia. Prokuratura domagała się kolejnego przedłużenia mu aresztu - do 31 maja - jednak warszawski sąd okręgowy nie uwzględnił tego wniosku. Znany lobbysta został aresztowany we wrześniu 2004 r. w związku ze śledztwem prowadzonym wspólnie przez Prokuraturę Apelacyjną w Łodzi i łódzką ABW, dotyczącym "korupcji funkcjonariuszy pełniących funkcje publiczne". Chodziło o korumpowanie b. "barona" SLD w Łódzkiem i b. posła Andrzeja Pęczaka. Potem był aresztowany za przestępstwa gospodarcze.
Pierwsze z tych śledztw zakończyło się już aktem oskarżenia. Ciągle toczy się drugie, prowadzone już przez prokuraturę w Katowicach, w którym lobbysta jest podejrzany o pranie brudnych pieniędzy - według nieoficjalnych informacji chodzi o 70 mln zł - a także przestępstwa przeciwko dokumentom i udział w obrocie środkami odurzającymi.pap, ss