Chavez kazał również zamknąć ambasadę Wenezueli w Kolumbii i wycofać z tego kraju personel dyplomatyczny, ostrzegając, że działania Kolumbii mogą rozniecić wojnę w Ameryce Południowej.
Kolumbijskie wojsko informowało w sobotę o zabiciu przywódcy marksistowskich rebeliantów z FARC (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii). Podczas operacji lotniczej w pobliżu miejscowości Teteye, w południowej części departamentu Putumayo przy granicy z Ekwadorem zginął Luis Edgar Devia - znany pod pseudonimem Raul Reyes oraz 18 innych członków FARC. Wojsko kolumbijskie przekroczyło wówczas granicę z Ekwadorem.
W sobotę Chavez ostrzegł Kolumbię przed przekroczeniem granic jego kraju. W niedzielę poinformował, że wyśle myśliwce, jeśli wojsko kolumbijskie naruszy wenezuelską granicę.
Antyamerykański, lewicowy Chavez od miesięcy pozostaje w sporze dyplomatycznym z prezydentem Kolumbii Alvaro Uribe, w związku z wenezuelską mediacją w sprawie uwolnienia więźniów uprowadzonych przez FARC. Uribe oskarża Chaveza o wtrącanie się w kolumbijskie sprawy pod pretekstem mediacji.
Chavez od wielu miesięcy pertraktuje z FARC, prowadzącą antyrządową rebelię od ponad 40 lat. W styczniu osiągnął pierwszy znaczący sukces, gdy rebelianci uwolnili dwóch prominentnych zakładników. Uribe, jak i USA oraz Unia Europejska nie chcą jednak przystać na propozycję, aby w zamian za wypuszczenie przez rebeliantów zakładników, skreślić FARC z listy organizacji terrorystycznych.
W ubiegłą środę partyzanci z FARC uwolnili za wstawiennictwem Chaveza czworo więzionych od ponad sześciu lat kolumbijskich parlamentarzystów: Glorię Polanco, Luisa Eladio Pereza, Orlando Beltrana i Jorge'a Gechema. FARC bierze zakładników zarówno dla okupu, jak i na wymianę za schwytanych przez armię partyzantów.
j/pap