[[mm_1]]Urodził się w Krakowie w 1923 roku. Ukończył tamtejszą PWST. W teatrze debiutował jako Charys w "Odysie u Feaków" w Starym Teatrze. Grał w teatrach krakowskich, katowickich, warszawskich. Występował m.in. w "Hamlecie" Szekspira, "Diable i Panu Bogu" Sartre'a, "Królu Edypie" Sofoklesa, "Rzeźni" i "Pieszo" Mrożka, "Operetce" Gombrowicza.
[[mm_2]]W środowisku teatralnym był niekwestionowanym autorytetem zawodowym i moralnym.
[[mm_3]]W 1963 roku został aktorem Teatru Narodowego. Tu w reżyserii Kazimierza Dejmka powstała w 1967 jego legendarna już dziś kreacja Gustawa-Konrada w przedstawieniu mickiewiczowskich "Dziadów". Po zdjęciu spektaklu z afisza i zdymisjonowaniu Dejmka przez władze PRL, Holoubek razem z innymi aktorami opuścił Narodowy.
[[mm_4]]Zagrał w ponad 50 filmach. Zadebiutował w 1953 w "Żołnierzu zwycięstwa" w reż. Wandy Jakubowskiej. Stworzył kreacje w obrazach Wojciecha Jerzego Hasa - m.in. "Pętli" i "Pożegnaniach", Tadeusza Konwickiego - "Salcie", "Jak daleko stąd, jak blisko" i "Lawie". Ostatnio zagrał jedną z głównych ról w filmie Sławomira Kryńskiego "Listy miłosne".
[[mm_5]] W latach 1972-1980 był prezesem Zarządu Głównego SPATiF-u, w 1976 r. został posłem na sejm PRL. Zrezygnował z mandatu w 1980 r. W 1989 roku został wybrany na senatora z listy Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. Był wieloletnim wykładowcą warszawskiej Akademii Teatralnej, od 1996 roku - dyrektorem artystycznym Teatru Ateneum.
"Odchodzi mój mistrz, razem z instytucją mistrza i ucznia. Mogę powiedzieć, że doznałem tego szczęścia, by być w kręgu jego podopiecznych" - powiedział aktor Marek Kondrat. "To było coś takiego, co nie towarzyszy dzisiaj młodym aktorom, nawet tym utalentowanym - mistrzowskie oko oraz opieka, która dawałaby im pewność, że jest ktoś, kto zapewni im rozwój, kto czule na nich patrzy i ostrzega, by w życiu artystycznym nie wykonywali rzeczy niewłaściwych" - podkreślił Kondrat.
"Był więcej niż autorytetem i mistrzem; był symbolem, przykładem na umiejętność przyjmowania w otaczającej nas rzeczywistości, tego co najszlachetniejsze i najwspanialsze" - powiedział o Gustawie Holoubku aktor i reżyser Jan Englert.
Reżyser Kazimierz Kutz ocenił, że "umarł człowiek niezwykły pod każdym względem". "On był uosobieniem teatru, czyli mówienia, używania słowa. On był mistrzem. Wszystkie jego wystąpienia, okazyjne i nieokazyjne, były zawsze mistrzowsko skonstruowane, bo był wybitnie utalentowany" - powiedział o swoim przyjacielu Kutz.
"Był niepowtarzalny. To taki artysta, który rodzi się, obdarza ludzi sobą i właściwie nie ma naśladowców. Tadeusz Kantor może takim był i Gustaw Holoubek, który reprezentuje coś, co się wymyka się klasyfikacji. Wspaniałe było, że właściwie to on obdarzał postaci, które grał sobą, swoją osobowością" - ocenił aktor, reżyser i rektor krakowskiej PWST Jerzy Stuhr.
"Polskie środowisko artystyczne straciło swój największy autorytet ostatnich lat" - uważa aktor Olgierd Łukaszewicz. Jego zdaniem Holoubek "był naznaczony myśleniem romantyków. Artystycznie ucieleśniał ten archetyp Polaka. Zachwycał nie tylko kunsztem aktorskim, ale i myślą. Jednoczył i elektryzował widownię".
Dramaturg, prozaik, felietonista Janusz Głowacki ocenił w TVN 24, że śmierć Holoubka to "koniec epoki". "Jak wszyscy wielcy aktorzy - potrafił być komiczny i tragiczny" - mówił Głowacki. Jego zdaniem, Holoubek potrafił też mówić o najważniejszych rzeczach w sposób pozornie nieważny.
Aktor Krzysztof Globisz uznał, że odszedł ostatni, wielki autorytet. "To najczarniejszy od kilku lat dzień dla polskiego teatru" - powiedział Globisz.
Jedną z największych ról Holoubka była kreacja Gustawa-Konrada w "Dziadach" Adama Mickiewicza, w Teatrze Narodowym w Warszawie, w reżyserii ówczesnego dyrektora sceny Kazimierza Dejmka (1967 r.). Inscenizacja została przez władze odebrana jako antyrządowa i antyradziecka. Po zdjęciu spektaklu z afisza i zdymisjonowaniu Dejmka przez władze PRL, Holoubek razem z innymi aktorami opuścił Teatr Narodowy. Wydarzenie, stało się impulsem dla studenckich protestów w marcu 1968 roku.
W styczniu w Teatrze Narodowym obchodzono 40-lecie zdjęcia tego spektaklu z afisza. Najważniejszym gościem uroczystości był Holoubek, kilkakrotnie nagradzany przez zebranych wielkimi brawami.
"Na ogromnym telebimie wywieszonym na scenie Teatru Narodowego zobaczyliśmy Holoubka i usłyszeliśmy jak mówił Wielką Improwizację. Po czym zapadła cisza, a potem zerwały się ogromne oklaski. Cała sala wstała i ta owacja dla Gustawa Holoubka, którego oświetlono takim ogromnym punktowym reflektorem, trwała kilka minut. Te ostatnie brawa, które Gustaw Holoubek dostał w swoim życiu, bo to przecież były ostatnie brawa, to było chyba największe, najwspanialsze i najpiękniejsze podsumowanie tej zupełnie niezwykłej biografii" - tak o ostatnim publicznym wystąpieniu Holoubka 30 stycznia w Teatrze Narodowym mówił krytyk teatralny Tomasz Mościcki.
"Gustaw Holoubek to jeden z największych Polaków XX wieku" - powiedział o zmarłym aktorze Andrzej Celiński, który wraz z Holoubkiem zasiadał w Senacie I kadencji. Jego zdaniem "w każdym kontakcie z nim miało się poczucie, że daje nam daleko więcej, niż bierze".
Według polityka Partii Demokratycznej, który razem z Holoubkiem był w latach 1989-1991 senatorem I kadencji - Andrzeja Wielowieyskiego, śmierć Gustawa Holoubka ma wymiar symboliczny - bo zmarł tuż przed rocznicą wydarzeń marcowych 1968 r. "W marcu 1968 przeżywaliśmy jego niezwykle ekspresyjną grę. Wyrażał bardzo wiele w imieniu nas wszystkich. Wielbiliśmy go. Był nam bardzo bliski" - wspominał Wielowieyski.
Minutą ciszy uczcili pamięć Holoubka członkowie czwartkowej uroczystości w Pałacu Prezydenckim, podczas której prezydent Lech Kaczyński odznaczył uczestników Marca'68 oraz osoby zasłużone na rzecz przemian demokratycznych w Polsce.
Holoubek od lat bywał w warszawskiej kawiarni "Czytelnik". W czwartek, kilkanaście minut po godzinie 12. pojawił się tam jego przyjaciel Tadeusz Konwicki. Od lat razem z Gustawem Holoubkiem zasiadali przy tym samym stoliku. Konwicki nie chciał komentować śmierci przyjaciela. "Nie jestem w stanie" - powiedział pisarz, siadając przy stoliku na końcu sali, przy którym zazwyczaj się spotykali.
Stolik w "Czytelniku", przy którym przez długie lata zasiadał Gustaw Holoubek był swoistą "placówką kulturalną". Przy stoliku tym gromadziła się artystyczna Warszawa. Holoubkowi i Tadeuszowi Konwickiemu towarzyszyli często m.in. Edward Stachura, Arnold Mostowicz, Jarosław Marek Rymkiewicz, Zbigniew Herbert, małżeństwo Morgensternów, Andrzej Kijowski, Jonasz i Krystyna Kofta, Ryszard Marek Groński, Andrzej Łapicki, Janusz Głowacki, Michał Komar.
Za swoją artystyczną działalność Holoubek był wielokrotnie nagradzany - wśród nagród przyznanych artyście znalazły się m.in. Nagroda Państwowa I stopnia za wybitne osiągnięcia w teatrze i filmie (1966), Super Wiktor 1994 - nagroda Akademii Telewizyjnej, Nagroda "Gwiazda Telewizji Polskiej" z okazji 50-lecia TVP (2002); Wielka Nagroda Fundacji Kultury za rok 2004 oraz medal "Zasłużony Kulturze - Gloria Artis" przyznany przez ministra kultury (2005).pap, ss, ab