W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył rozpoczęty w lutym tego roku proces, w którym szef CBA żąda od Pitery przeprosin oraz wpłaty 50 tys. zł na cel społeczny.
Pitera - która miała tego dnia zeznawać - nie stawiła się, gdyż "została oddelegowana do ważnych obowiązków". Ponadto jej mecenas Jerzy Naumann zarzucił stronie powodowej, że dopiero w czwartek po południu dostarczyła mu dowody sprawy (m.in. zapisy jej wypowiedzi), wobec czego Pitera nie miała czasu przygotować się do zeznań. Zdaniem Naumanna, te materiały powinny były znaleźć się już w pozwie, złożonym w grudniu 2007 r.
"Rozumiem, że CBA działa przez zaskoczenie, ale nie jesteśmy na Helu, tylko w sądzie, i proszę stronę powodową, by pozwana miała możliwość merytorycznego przygotowania się do rozprawy" - mówił przed sądem mec. Naumann. "Wplątywanie w to CBA jest niedopuszczalne, bo powód występuje jako osoba fizyczna, a nie jako organ" - replikował pełnomocnik Kamińskiego mec. Andrzej Wąsowski, według którego pozew był kompletny. Nie kwestionował on powodów nieobecności Pitery w sądzie.
Sąd wezwał Piterę na kolejny termin, pod rygorem pominięcia jej zeznań.
Sam Kamiński, który jest pewny zwycięstwa, nie ukrywał rozczarowania z powodu odroczenia procesu (wziął na piątek urlop z pracy). Uznał nieobecność Pitery za "grę na czas", czemu zaprzeczył jej mecenas. "Ona traktuje sąd serio i chce się przygotować" - zapewnił.
Szef CBA kwestionuje wypowiedzi medialne Pitery o jej podsłuchiwaniu, opóźnianiu z powodów politycznych zatrzymania b. ministra sportu Tomasza Lipca oraz o niezgodnych z prawem działaniach CBA w tzw. aferze gruntowej i w sprawie b. posłanki PO Beaty Sawickiej. W grudniu 2007 r. Kamiński w liście do premiera Donalda Tuska zaprzeczał, by CBA działało niezgodnie z prawem. Pozwał wtedy Piterę, a także złożył przeciwko niej prywatny akt oskarżenia, zarzucając jej zniesławienie (art. 212 Kk). Nie ma jeszcze terminu tego karnego procesu.
Pitera uważa, że ma dowody na nielegalne działania i nie chce mówić o ugodzie. Mec. Naumann uważa, że "robocza teza", jaka rysuje mu się po lutowych zeznaniach Kamińskiego, jest taka, że "na potrzeby polityczne ujawniano, czy wręcz żonglowano ściśle tajnym materiałem operacyjnym, który był ujawniany, gdy zachodziła taka polityczna potrzeba". W tym mec. Naumann dopatruje się podejrzenia "nielegalnych działań" Kamińskiego.
Aby nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych, pozwany musi dowieść, że mówił prawdę lub przynajmniej, że działał w interesie publicznym. Na nim też spoczywa ciężar wykazania, że jego działanie nie było bezprawne.ab, ss, pap