Firmy zagraniczne zainwestowały w Polsce 39 mld USD. W Europie Środkowej i Wschodniej jesteśmy państwem, które zaabsorbowało najwięcej kapitału.
Druga konferencja z cyklu "Polska globalna": szanse i bariery inwestowania w naszym kraju
Jeżeli jednak przeliczymy wartość inwestycji na mieszkańca to okazuje się, że atrakcyjniejszymi miejscami dla zagranicznych inwestorów są Węgry, Estonia, Słowenia oraz Czechy. By utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, Polsce potrzebne są inwestycje w wysokości 10-15 mld USD roczne.
Przedstawiciele rządu podkreślają, że od dziesięciu lat tworzone są sprzyjające dla inwestorów warunki. Szefowie firm zachodnich twierdzą jednak, że pojawiają się kolejne bariery odstraszające nowych inwestorów, a ci, którzy już w Polsce zainwestowali, nie zwiększają swojego zaangażowania kapitałowego.
W konferencji "Polska globalna", zorganizowanej już po raz drugi przez Forum Izb Gospodarczych UE oraz tygodnik "Wprost", przy współudziale Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych, spotkali się inwestorzy oraz politycy rządzącej koalicji. I jedni, i drudzy przekonywali o swoich oczekiwaniach związanych z napływem do Polski kapitału.
Politycy i inwestorzy
- Oczekujemy, że inwestycje zagraniczne zwiększą konkurencyjność polskiej gospodarki nie tylko na rynku wewnętrznym, ale także - dzięki eksportowi - na zewnętrznym - powiedział premier Jerzy Buzek, otwierając konferencję. Szef rządu dodał, iż liczy na to, że inwestycje te będą długoterminowe, a zyski reinwestowane. Zdaniem premiera, tylko spadek koniunktury w Europie spowodował, że w ubiegłym roku napłynęło do Polski mniej inwestycji. - Skoro tak mało osób korzysta z tłumaczenia mojego wystąpienia, to znaczy, że znają państwo język polski i zamierzają pozostać u nas dłużej - dodał premier.
Podczas spotkania nikt jednak nie kwestionował istnienia wielu ograniczeń, które nadal odstraszają zachodnich inwestorów. Badania pokazują, że inwestorzy od kilku lat wskazują te same bariery: wysokie podatki i biurokrację. - Podatek jest towarem. Firmy lokują swoje przedsięwzięcia tam, gdzie mogą mniej płacić - stwierdził Janusz Steinhoff, minister gospodarki.
Wszyscy krytykują rząd i parlament za zbyt wolne usuwanie barier, coraz częściej jednak zachodni inwestorzy uzależniają poziom swego zaangażowania w Polsce od postawy władz samorządowych. Na przykład przedstawiciele japońskiej Toyoty nie ukrywają, że czynnikiem decydującym o budowie fabryki w Wałbrzychu była oferta tamtejszych władz samorządowych. Poseł Unii Wolności Stanisław Kracik, burmistrz Niepołomic, gminy z największym udziałem inwestycji zagranicznych, przyznał podczas konferencji "Polska globalna", że dobre przygotowanie ofert, zawierających informacje na temat infrastruktury i przekonujących o uregulowaniu kwestii własności terenów, znacznie przyspiesza negocjacje i podejmowanie decyzji przez inwestorów. - Inwestor nie oczekuje tylko uzbrojonego terenu, jego wymagania są coraz większe - dodał poseł Kracik.
Leszek Wieciech, dyrektor generalny British Petrolium Poland, przekonywał, że nie jest sztuką przyciągnięcie kapitału, ale jego zatrzymanie. Koordynacją działań w tym zakresie powinna się zajmować Państwowa Agencja Inwestycji Zagranicznych, której rola obecnie kończy się na skontaktowaniu inwestora z lokalnymi władzami - wyjaśnił Leszek Wieciech.
Walka z biurokracją
W praktyce okazuje się, że rzeczywistość bardzo często odbiega od oczekiwań. Większość biurokratycznych barier występuje nadal. Ich likwidacja wymagać będzie czasu i zmian w mentalności urzędników. - Musimy walczyć o swoje, bo nie zrobią tego za nas ani politycy, ani urzędnicy - wyjaśnia Henryka Bochniarz, prezes Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych i jednocześnie członkini Zespołu ds. Odbiurokratyzowania Gospodarki. Uważa ona, że w krótkim czasie nie uda się zlikwidować tego problemu. - W Sejmie jest 16 projektów ustaw dotyczących działalności gospodarczej, a w 15 z nich są zapisy, które zwiększają koszty funkcjonowania przedsiębiorstw - dodaje Henryka Bochniarz.
Leszek Balcerowicz, wicepremier i minister finansów, wyjaśnił, że sytuacja prawna powoli się zmienia, ale zaistniałe opóźnienia są wynikiem politycznych oporów różnych grup interesów, co nie jest tylko polską specyfiką. Zdaniem wicepremiera, teraz najważniejsze jest wzmocnienie długofalowego wzrostu gospodarczego na poziomie przekraczającym 5,5 proc. rocznie. Przy wyższym wzroście będzie więcej nowych miejsc pracy. Żeby było to jednak możliwe, konieczne są między innymi zmiany w prawie pracy. Dziś koszty pracy są nadmiernie obciążone wydatkami socjalnymi.
To, co przeszkadza w prowadzeniu firm, to nie tylko obowiązujące nadal bezsensowne przepisy, ale także niekorzystny klimat wokół samych przedsiębiorców, uznawanych za kapitalistów krwiopijców. Tak myślą zarówno urzędnicy, jak i pracownicy. Burmistrz Niepołomic stwierdził, że z jednej strony ludzie chcieliby nowych miejsc pracy, a jednocześnie nie godzą się na inwestycje w ich regionie, bo spowoduje to na przykład zwiększenie ruchu lokalnego.
Temat dyżurny
Enrico Pavoni, prezes Fiat Polska, zwrócił uwagę, że jego firma, będąca jednym z największych inwestorów w Polsce, bardzo często wykorzystywana jest przez przeciwników prywatyzacji i kapitału zagranicznego. Nasila się to szczególnie w okresach kampanii wyborczych. - Zamiast się zajmować produkcją i sprzedażą, nasi pracownicy zmuszani są do dementowania nieprawdziwych informacji, odpowiadania ciągle na te same pytania - dodał prezes Pavoni.
Zagraniczni inwestorzy jeszcze długo będą napotykali bariery. Rozwój gospodarki rynkowej powoduje jednak, że zmienia się ich jakość. Nie są to już tylko bariery ekonomiczne, ale coraz częściej mają one wymowę polityczną i społeczną. Andrzej Olechowski powiedział, że nasila się ksenofobia, za co winę ponoszą nacjonalistycznie i populistycznie nastawieni politycy. - Polityka nie zawsze rozumiana jest jako działanie dla wspólnego dobra, a twierdzenie, że inwestycje zagraniczne zagrażają tożsamości Polski, jest bezzasadne - zaznaczył Andrzej Olechowski.
Kontrowersje wokół napływającego do Polski kapitału zagranicznego to także efekt niezdrowej sytuacji, w której największym właścicielem majątku pozostaje wciąż skarb państwa. - Niedobrze, gdy przedsiębiorstwami państwowymi kieruje partyjna nomenklatura - stwierdził Andrzej Olechowski. Z informacji przedstawionych przez ministra skarbu Emila Wąsacza wynika, że w tym roku do sprywatyzowania przeznaczono majątek o wartości 24 mld zł. Ministerstwo chce, by do końca 2001 r. 70 proc. państwowego majątku było już w rękach prywatnych.
Silny złoty
Tworzenie przychylnych warunków do napływu kapitału ma poprawić niekorzystną sytuację w bilansie handlowym. - Tego jednak nie zmieni samo wspieranie eksportu. Nasze wyroby muszą być bardziej konkurencyjne - dodał Janusz Steinhoff. Przedsiębiorcy zwracali uwagę, że niekorzystnie na poziom eksportu wpływa umocnienie wartości złotego. Zdaniem Jarosława Bauca, podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów, osłabienie złotego tylko na krótką metę może poprawić wyniki eksportu. Na pewno jednak zwiększy inflację. O tym, jak złudne jest myślenie, że słaba waluta uratuje gospodarkę, świadczy przykład Włoch. W latach 1993-1994 słaby lir nie spowodował napływu inwestycji do tego kraju, a dopiero umocnienie waluty przyciągnęło inwestorów.
Prymus Europy
Może szansą dla Polski byłoby pójście drogą Irlandii. W tym kraju działa 1400 firm zagranicznych, których wartość produkcji w minionym roku przekroczyła 65 mld euro. Patrick McCabe, ambasador Republiki Irlandii w Polsce, wskazał podczas konferencji na pięć powodów sukcesu jego ojczyzny. Członkostwo w Unii Europejskiej, które daje dostęp do dużego rynku bez barier celnych. Poza tym zdyscyplinowana polityka makroekonomiczna. Do tego strategiczne planowanie inwestycji, sprzyjanie firmom inwestującym w elektronikę, oprogramowanie komputerowe i biotechnologię. Rocznie Irlandia przeznacza 13,5 proc. wydatków na edukację. - To sprawiło, że nie ma różnic w dostępie do wiedzy między rejonami miejskimi a wiejskimi - podkreślał ambasador. Od 1997 r. Irlandia może się też pochwalić partnerskimi układami między rządem, pracodawcami a związkami. Od tego czasu było w tym kraju tylko siedem strajków.
Jak stwierdził Bogusław Grabowski z Rady Polityki Pieniężnej, jeśli chcemy, by nasza gospodarka się rozwijała, nie mamy innego wyjścia: musimy pójść drogą Irlandii. Startujemy z tego samego punktu co Irlandia, zanim znalazła się ona w Unii Europejskiej. - Dobrze byłoby efektywnie wykorzystać nasze dotychczasowe dokonania i możliwości gospodarki - dodał Bogusław Grabowski.
Jeżeli jednak przeliczymy wartość inwestycji na mieszkańca to okazuje się, że atrakcyjniejszymi miejscami dla zagranicznych inwestorów są Węgry, Estonia, Słowenia oraz Czechy. By utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, Polsce potrzebne są inwestycje w wysokości 10-15 mld USD roczne.
Przedstawiciele rządu podkreślają, że od dziesięciu lat tworzone są sprzyjające dla inwestorów warunki. Szefowie firm zachodnich twierdzą jednak, że pojawiają się kolejne bariery odstraszające nowych inwestorów, a ci, którzy już w Polsce zainwestowali, nie zwiększają swojego zaangażowania kapitałowego.
W konferencji "Polska globalna", zorganizowanej już po raz drugi przez Forum Izb Gospodarczych UE oraz tygodnik "Wprost", przy współudziale Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych, spotkali się inwestorzy oraz politycy rządzącej koalicji. I jedni, i drudzy przekonywali o swoich oczekiwaniach związanych z napływem do Polski kapitału.
Politycy i inwestorzy
- Oczekujemy, że inwestycje zagraniczne zwiększą konkurencyjność polskiej gospodarki nie tylko na rynku wewnętrznym, ale także - dzięki eksportowi - na zewnętrznym - powiedział premier Jerzy Buzek, otwierając konferencję. Szef rządu dodał, iż liczy na to, że inwestycje te będą długoterminowe, a zyski reinwestowane. Zdaniem premiera, tylko spadek koniunktury w Europie spowodował, że w ubiegłym roku napłynęło do Polski mniej inwestycji. - Skoro tak mało osób korzysta z tłumaczenia mojego wystąpienia, to znaczy, że znają państwo język polski i zamierzają pozostać u nas dłużej - dodał premier.
Podczas spotkania nikt jednak nie kwestionował istnienia wielu ograniczeń, które nadal odstraszają zachodnich inwestorów. Badania pokazują, że inwestorzy od kilku lat wskazują te same bariery: wysokie podatki i biurokrację. - Podatek jest towarem. Firmy lokują swoje przedsięwzięcia tam, gdzie mogą mniej płacić - stwierdził Janusz Steinhoff, minister gospodarki.
Wszyscy krytykują rząd i parlament za zbyt wolne usuwanie barier, coraz częściej jednak zachodni inwestorzy uzależniają poziom swego zaangażowania w Polsce od postawy władz samorządowych. Na przykład przedstawiciele japońskiej Toyoty nie ukrywają, że czynnikiem decydującym o budowie fabryki w Wałbrzychu była oferta tamtejszych władz samorządowych. Poseł Unii Wolności Stanisław Kracik, burmistrz Niepołomic, gminy z największym udziałem inwestycji zagranicznych, przyznał podczas konferencji "Polska globalna", że dobre przygotowanie ofert, zawierających informacje na temat infrastruktury i przekonujących o uregulowaniu kwestii własności terenów, znacznie przyspiesza negocjacje i podejmowanie decyzji przez inwestorów. - Inwestor nie oczekuje tylko uzbrojonego terenu, jego wymagania są coraz większe - dodał poseł Kracik.
Leszek Wieciech, dyrektor generalny British Petrolium Poland, przekonywał, że nie jest sztuką przyciągnięcie kapitału, ale jego zatrzymanie. Koordynacją działań w tym zakresie powinna się zajmować Państwowa Agencja Inwestycji Zagranicznych, której rola obecnie kończy się na skontaktowaniu inwestora z lokalnymi władzami - wyjaśnił Leszek Wieciech.
Walka z biurokracją
W praktyce okazuje się, że rzeczywistość bardzo często odbiega od oczekiwań. Większość biurokratycznych barier występuje nadal. Ich likwidacja wymagać będzie czasu i zmian w mentalności urzędników. - Musimy walczyć o swoje, bo nie zrobią tego za nas ani politycy, ani urzędnicy - wyjaśnia Henryka Bochniarz, prezes Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych i jednocześnie członkini Zespołu ds. Odbiurokratyzowania Gospodarki. Uważa ona, że w krótkim czasie nie uda się zlikwidować tego problemu. - W Sejmie jest 16 projektów ustaw dotyczących działalności gospodarczej, a w 15 z nich są zapisy, które zwiększają koszty funkcjonowania przedsiębiorstw - dodaje Henryka Bochniarz.
Leszek Balcerowicz, wicepremier i minister finansów, wyjaśnił, że sytuacja prawna powoli się zmienia, ale zaistniałe opóźnienia są wynikiem politycznych oporów różnych grup interesów, co nie jest tylko polską specyfiką. Zdaniem wicepremiera, teraz najważniejsze jest wzmocnienie długofalowego wzrostu gospodarczego na poziomie przekraczającym 5,5 proc. rocznie. Przy wyższym wzroście będzie więcej nowych miejsc pracy. Żeby było to jednak możliwe, konieczne są między innymi zmiany w prawie pracy. Dziś koszty pracy są nadmiernie obciążone wydatkami socjalnymi.
To, co przeszkadza w prowadzeniu firm, to nie tylko obowiązujące nadal bezsensowne przepisy, ale także niekorzystny klimat wokół samych przedsiębiorców, uznawanych za kapitalistów krwiopijców. Tak myślą zarówno urzędnicy, jak i pracownicy. Burmistrz Niepołomic stwierdził, że z jednej strony ludzie chcieliby nowych miejsc pracy, a jednocześnie nie godzą się na inwestycje w ich regionie, bo spowoduje to na przykład zwiększenie ruchu lokalnego.
Temat dyżurny
Enrico Pavoni, prezes Fiat Polska, zwrócił uwagę, że jego firma, będąca jednym z największych inwestorów w Polsce, bardzo często wykorzystywana jest przez przeciwników prywatyzacji i kapitału zagranicznego. Nasila się to szczególnie w okresach kampanii wyborczych. - Zamiast się zajmować produkcją i sprzedażą, nasi pracownicy zmuszani są do dementowania nieprawdziwych informacji, odpowiadania ciągle na te same pytania - dodał prezes Pavoni.
Zagraniczni inwestorzy jeszcze długo będą napotykali bariery. Rozwój gospodarki rynkowej powoduje jednak, że zmienia się ich jakość. Nie są to już tylko bariery ekonomiczne, ale coraz częściej mają one wymowę polityczną i społeczną. Andrzej Olechowski powiedział, że nasila się ksenofobia, za co winę ponoszą nacjonalistycznie i populistycznie nastawieni politycy. - Polityka nie zawsze rozumiana jest jako działanie dla wspólnego dobra, a twierdzenie, że inwestycje zagraniczne zagrażają tożsamości Polski, jest bezzasadne - zaznaczył Andrzej Olechowski.
Kontrowersje wokół napływającego do Polski kapitału zagranicznego to także efekt niezdrowej sytuacji, w której największym właścicielem majątku pozostaje wciąż skarb państwa. - Niedobrze, gdy przedsiębiorstwami państwowymi kieruje partyjna nomenklatura - stwierdził Andrzej Olechowski. Z informacji przedstawionych przez ministra skarbu Emila Wąsacza wynika, że w tym roku do sprywatyzowania przeznaczono majątek o wartości 24 mld zł. Ministerstwo chce, by do końca 2001 r. 70 proc. państwowego majątku było już w rękach prywatnych.
Silny złoty
Tworzenie przychylnych warunków do napływu kapitału ma poprawić niekorzystną sytuację w bilansie handlowym. - Tego jednak nie zmieni samo wspieranie eksportu. Nasze wyroby muszą być bardziej konkurencyjne - dodał Janusz Steinhoff. Przedsiębiorcy zwracali uwagę, że niekorzystnie na poziom eksportu wpływa umocnienie wartości złotego. Zdaniem Jarosława Bauca, podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów, osłabienie złotego tylko na krótką metę może poprawić wyniki eksportu. Na pewno jednak zwiększy inflację. O tym, jak złudne jest myślenie, że słaba waluta uratuje gospodarkę, świadczy przykład Włoch. W latach 1993-1994 słaby lir nie spowodował napływu inwestycji do tego kraju, a dopiero umocnienie waluty przyciągnęło inwestorów.
Prymus Europy
Może szansą dla Polski byłoby pójście drogą Irlandii. W tym kraju działa 1400 firm zagranicznych, których wartość produkcji w minionym roku przekroczyła 65 mld euro. Patrick McCabe, ambasador Republiki Irlandii w Polsce, wskazał podczas konferencji na pięć powodów sukcesu jego ojczyzny. Członkostwo w Unii Europejskiej, które daje dostęp do dużego rynku bez barier celnych. Poza tym zdyscyplinowana polityka makroekonomiczna. Do tego strategiczne planowanie inwestycji, sprzyjanie firmom inwestującym w elektronikę, oprogramowanie komputerowe i biotechnologię. Rocznie Irlandia przeznacza 13,5 proc. wydatków na edukację. - To sprawiło, że nie ma różnic w dostępie do wiedzy między rejonami miejskimi a wiejskimi - podkreślał ambasador. Od 1997 r. Irlandia może się też pochwalić partnerskimi układami między rządem, pracodawcami a związkami. Od tego czasu było w tym kraju tylko siedem strajków.
Jak stwierdził Bogusław Grabowski z Rady Polityki Pieniężnej, jeśli chcemy, by nasza gospodarka się rozwijała, nie mamy innego wyjścia: musimy pójść drogą Irlandii. Startujemy z tego samego punktu co Irlandia, zanim znalazła się ona w Unii Europejskiej. - Dobrze byłoby efektywnie wykorzystać nasze dotychczasowe dokonania i możliwości gospodarki - dodał Bogusław Grabowski.
Więcej możesz przeczytać w 16/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.