Jak dodał, posłowie ci zagłosują na "tak" niezależnie od tego, czy uda się osiągnąć porozumienie między PO i PiS w sprawie poprawek do ustawy ratyfikacyjnej. Posłowie zadeklarowali, że poprą poprawki PiS, jednak jeśli one przepadną, i tak zagłosują za traktatem.
"Głosujemy tak, jak nam mówi sumienie i tak jak to jest w interesie państwa. To nie jest pomysł na ugranie czegokolwiek, to są te sytuacje, kiedy trzeba powiedzieć uczciwie głosujemy +tak+, bo uważamy, że to jest państwowotwórcze" - powiedział Płażyński na wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie. W konferencji wzięli udział również b. posłowie PiS: Kazimierz Michał Ujazdowski, Jarosław Sellin i Paweł Zalewski.
Ujazdowski podkreślił, że Polska powinna ratyfikować Traktat z Lizbony w trybie ustawowym i bardzo szybko przygotować się do ambitnej polityki w UE. Jak zaznaczył, polityka zagraniczna nie jest sferą, w której partie powinny "szczerzyć zęby", i nie powinien w tej sprawie istnieć "permanentny i destrukcyjny boks" między dwoma największymi partiami politycznymi.
Jednocześnie Ujazdowski zaapelował do szefów tych partii - Jarosława Kaczyńskiego (PiS) i Donalda Tuska (PO) o to, aby tę dziedzinę polityki państwowej potraktować jako wolną od kalkulacji czysto partyjnych.
Płażyński poinformował, że posłowie niezrzeszeni zagłosują za poprawkami PiS do ustawy ratyfikacyjnej. Jego zdaniem, są one "istotne dla pewnego fragmentu opinii publicznej", "uspokajają" i dlatego żałuje, że "koledzy z PO nie chcą w ten sposób szukać kompromisu".
PiS chce w ustawie ratyfikacyjnej zapisania mechanizmów "zabezpieczających" ewentualne odstąpienie przez Polskę w przyszłości od zapisanego w Traktacie kompromisu z Joaniny oraz wycofanie się z protokołu brytyjskiego do unijnej Karty Praw Podstawowych.
"Sądzę, że dla Polski byłoby istotne, gdyby traktat nie przechodził przewagą jednego czy dwóch głosów, żebyśmy nie byli poddani takiej ciągłej presji liczenia, ile osób w PiS się złamie" - mówił Płażyński.
Zalewski przyznał, że z zaniepokojeniem obserwuje wypowiedzi polityków PiS, ale także prezydenta Lecha Kaczyńskiego, z których wynika, że gotowi są na to, aby doprowadzić do takiej sytuacji, w której traktat nie będzie ratyfikowany. "Oczekujemy od prezydenta, że będzie dążył do ratyfikacji" - podkreślił poseł.
Z kolei Sellin ocenił, że z perspektywy trzech miesięcy widać, że także sejmowa uchwała z 20 grudnia 2007 roku była błędem politycznym, bo posłużyła jako pretekst do wzbudzenia pewnego niepokoju w części polskiej opinii publicznej, który został politycznie wykorzystany.
W grudniu 2007 r. w Sejmie, przy silnym sprzeciwie PiS, przyjęto uchwałę w sprawie Traktatu z Lizbony dotyczącego reformy UE. Zasadniczy sprzeciw PiS wzbudził zapis uchwały mówiący, że "Sejm RP w uznaniu pozytywnego i ważnego znaczenia Karty Praw Podstawowych dla obywateli wyraża nadzieję, że możliwe będzie odstąpienie przez Rzeczpospolitą Polską od protokołu brytyjskiego".
Sellin powiedział, że teraz posłowie mają około dziesięciu dni na pracę w sejmowych komisjach nad dwoma projektami ustaw ratyfikacyjnych. "Mam nadzieję, że na następnym posiedzeniu Sejmu traktat zostanie ratyfikowany przez Polskę w parlamencie, że tego kłopotu referendalnego społeczeństwu polskiemu nie zafundujemy" - zadeklarował.
Ujazdowski pytany o zaangażowanie prezydenta w sprawę ratyfikacji powiedział, że niestety ma wrażenie, że L. Kaczyński w tej sprawie stał się "bardziej stroną sporu niż arbitrem". "Mówię to z wielkim bólem" - przyznał. Zalewski odnosząc się do poniedziałkowego orędzia prezydenta w TVP powiedział, że "Polska potrzebuje polityki ambitnej patrzącej w przyszłość, a nie lękliwej, opartej na strachach przeszłości".
Płażyński z kolei zaznaczył, że jego zdaniem, prezydent musi ratyfikować Traktat z Lizbony, bo ustawa przygotowana przez rząd jest upoważniająca, a tak naprawdę wskazująca podpisanie przez prezydenta.
Posłowie jednocześnie zgodnie zaprzeczyli sugestiom, by ich wspólne wystąpienia miało być początkiem nowego ruchu politycznego.
ab, pap