Premier Iraku Nuri al-Maliki dał walczącym w Basrze sadrystom 72 godziny na złożenie broni. Dodał, że jeśli tego nie uczynią, spotkają ich "poważne kary". Iracki premier nie określił ich formy.
Maliki jest w Basrze w celu nadzorowania operacji mającej na celu "wyczyszczenie" miasta z uzbrojonych grup.
W ciągu dwóch dni walk w obu irackich miastach ranne zostały setki osób. Dochodzą sprzeczne informacje na temat ich liczby.
Rzecznik irackiej armii podał, że w Basrze rannych zostało 200 osób.
Źródła szpitalne, na które powołuje się Reuter, poinformowały, że w Mieście Sadra rannych zostało ponad 140 osób. Poszkodowani zostali wzięci w ogień krzyżowy w starciach, które wybuchły we wtorek i były kontynuowane przez noc.
Według MSW, na które powołuje się Associated Press, w Mieście Sadra około 100 osób odniosło obrażenia.
AFP pisze o co najmniej 20 zabitych i 115 rannych w irackiej stolicy.
Nie wiadomo ilu z zabitych stanowią żołnierze, bojownicy, czy cywile.
Tymczasem nowe starcia między siłami irackimi i amerykańskimi a sadrystami w Basrze i w Mieście Sadra wybuchły w środę wcześnie rano. W stolicy Iraku zginęły cztery osoby, a 24 osoby zostały ranne.
Szkoły, urzędy administracji publicznej i większość sklepów w Mieście Sadra były w środę nieczynne.
Ulice Basry opustoszały; pojawiały się na nich jedynie irackie siły bezpieczeństwa. Mieszkańcy miasta mówią, że z powodu napiętej sytuacji nie poszli w środę do pracy.
We wtorek Sadr wezwał do strajków okupacyjnych w całym kraju w proteście przeciwko - jak to określił - atakom na jego zwolenników i zagroził "rewoltą obywatelską", jeśli operacje przeciwko Armii Mahdiego nie zostaną wstrzymane.
ab, pap