- Bohater tygodnia Tadeusz Iwiński (przypomnijmy, nie byle kto, tylko człowiek, który mówi: "Mój przyjaciel Samuel Huntington") będzie się musiał wytłumaczyć sejmowej Komisji Etyki ze swojej ręki, która na szczycie Unii Europejskiej błądziła w okolicach pośladków pani tłumacz. Na razie minister uparcie trzyma się wersji, że on taki bardziej południowy jest i stąd ten temperament. Fakt, z wyglądu też przypomina Iglesiasa, a nastolatki rzucają się na niego z piskiem: "Och, boski Tadeo!".
- Choć boski Tadeo mógłby przyjąć inną wersję. Jak wszyscy wiedzą, zna on jakieś 136 języków (w tym trzy nie istniejące) i po prostu udzielał pani tłumacz korepetycji z jednego z nich. Języka ciała.
- W telewizji pokazali Józefa Zycha! Łał! Znany polityk ludowy, powołując się na swoje kilkudziesięcioletnie doświadczenie radcy prawnego (był nawet radcą w gazowni!), skrytykował dotychczasowych ministrów sprawiedliwości. "Była już ministrem osoba, która sądu nie widziała" - prychnął z oburzenia. Fakt, to nie to, co Zych, który nie tylko z sądem miał do czynienia.
- Oszaleli z tym molestowaniem SLD-owcy! Ledwo jeden się z zarzutów wykaraskał, już drugi głowę pod topór pcha. Marszałek Marek Borowski najpierw narzekał na Antoniego Macierewicza, że wyjątkowo "męczący jest", ale zaraz potem zaprosił go do siebie do gabinetu "na korepetycje z wniosków formalnych". Będzie nastrojowa muzyka (tylko polska, jak to dla Antka!), świeczki i kolacyjka z sejmowej restauracji.
- Jedni molestują, inni parskają. I to przez nas. Widzieliśmy, jak w sejmowej restauracji poseł SLD (niestety, całkowicie dla nas anonimowy) popijał kawę i czytał naszą rubrykę. Aż tu jak nie parsknie ze śmiechu, tudzież oburzenia. No i kawa bach! Na "Wprost", na obrus i na poselską koszulę. Chłopie, przepraszamy! Wpadnij do nas, to za pralnię zwrócimy i ten egzemplarz gazety, coś go zachlapał, z archiwum wygrzebiemy!
- Taka oto scenka: przyjaciel Huntingtona, boski Tadeo Iwiński, wpadł jak po ogień do sejmowej restauracji. Pokręcił się, pokręcił, wzbudził ogólne zainteresowanie konsumentów posłów i zawroty głowy u mniej odpornych na męskie uroki kelnerek, po czym wybiegł. Niby nic, ale wielkim światem powiało.
- Ale my jesteśmy gapy, o rany! Wtarabaniliśmy się do sejmowego biura szefa klubu SLD Jerzego Jaskierni, a tu akurat urodziny Pana Posła były (nie powiemy które, bośmy nie plotkarze). Co prawda byliśmy zaproszeni, ale o urodzinach nas nie uprzedzono, więc my ani goździka, ani flaszki... No wiocha straszna! Życzenia złożyliśmy, pogaworzyliśmy i daliśmy nogę. Panie Jurku, mamy prezent: obiecujemy się z pana nie nabijać. Tak gdzieś z tydzień.
- SLD przypomniał sobie, że w kampanii wyborczej obiecywał zniesienie Senatu, i postanowił zabrać się właśnie do likwidacji tego organu. Szefem komisji amputacyjnej, pardon, konstytucyjnej, miałby zostać Ryszard Kalisz. Ech, to może by jakieś referendum machnąć: "Czy jesteś za likwidacją Senatu i senatorów?". Z góry uprzedzamy, że będziemy wzywali do głosowania 3 razy TAK.
- No i znowu naprzeciwko spełnieniu postulatów ludu staje głowa państwa. Aleksander Kwaśniewski ostrzegł, że nie popiera gmerania w konstytucji i tyle. Panie prezydencie, no niechże pan da Ryśkowi Kaliszowi pogmerać! On tak to lubi...
- Swoją drogą ta TVP jest bezczelna. Wiktora dostał Leszek Miller - rozumiemy. Super-Wiktora za całokształt - Jolanta Kwaśniewska, i to też popieramy. Ale żadnej statuetki nie dostał w tym roku Aleksander Kwaśniewski. To może chociaż Oscara dostanie? Za te numery ze swoją wagą. Podpadałoby pod efekty specjalne.
Więcej możesz przeczytać w 13/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.