Polski system emerytalny jest chory i niewydolny. Podobnie jak w większości państw rozwiniętych. Jedynym sposobem jest całkowita zmiana filozofii zabezpieczania ludzi na starość.
Obecnie obowiązuje w większości krajów rozwiniętych tzw. system Bismarcka. W praktyce oznacza on, że system emerytalny przypomina piramidę finansową. Obecnie płacimy na emerytury tych, którzy pracowali kilkadziesiąt lat wcześniej. Nie ma żadnego bezpośredniego związku między składkami, które płacimy, a wysokością emerytury. Dobitnie pokazał to Trybunał Konstytucyjny, który w jednym z orzeczeń stwierdził, że składki pobrane niezgodnie z prawem przez ZUS nie muszą zostać zwrócone, nawet w postaci wyższej emerytury.
Teraz na naszych oczach rozgrywa się walka o znacjonalizowanie pieniędzy, które pracujący odkładali w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Wszystko po to aby utrzymywać kosztowną fikcję, gdyż w Polsce pracuje coraz mniej ludzi, a coraz więcej pobiera świadczenia. Piramida finansowa tak ułożona wcześniej czy później się zawali. Pomysł SLD aby wprowadzić mimalne emerytury, to kolejny dowód na to, że ma to być świadczenie społeczne, a nie wynagrodzenie za pracę.
Nowa Zelandia w 2007 r. postanowiła zapobiec katastrofie swojego systemu emerytalnego i wprowadziła, że emerytura wypłacana przez państwo jest tylko zasiłkiem. Nie ma ona nic wspólnego z pracą, a jedynie z ukończeniem 70 lat. Aby mieć więcej każdy musi oszczędzać sam i to nie w czymś takim jak OFE, które dziś okazuje się być „pieniędzmi publicznymi". Każdy obywatel Nowej Zelandii musi odkładać jakąś część swoich zarobków, ale ma do nich w miarę swobodny dostęp – może je wypłacić gdy chce zbudować dom, jest chory, albo chce wyemigrować.
Teraz na naszych oczach rozgrywa się walka o znacjonalizowanie pieniędzy, które pracujący odkładali w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Wszystko po to aby utrzymywać kosztowną fikcję, gdyż w Polsce pracuje coraz mniej ludzi, a coraz więcej pobiera świadczenia. Piramida finansowa tak ułożona wcześniej czy później się zawali. Pomysł SLD aby wprowadzić mimalne emerytury, to kolejny dowód na to, że ma to być świadczenie społeczne, a nie wynagrodzenie za pracę.
Nowa Zelandia w 2007 r. postanowiła zapobiec katastrofie swojego systemu emerytalnego i wprowadziła, że emerytura wypłacana przez państwo jest tylko zasiłkiem. Nie ma ona nic wspólnego z pracą, a jedynie z ukończeniem 70 lat. Aby mieć więcej każdy musi oszczędzać sam i to nie w czymś takim jak OFE, które dziś okazuje się być „pieniędzmi publicznymi". Każdy obywatel Nowej Zelandii musi odkładać jakąś część swoich zarobków, ale ma do nich w miarę swobodny dostęp – może je wypłacić gdy chce zbudować dom, jest chory, albo chce wyemigrować.