Tsvangirai był rywalem urzędującego od 28 lat prezydenta Roberta Mugabego. Według opozycyjnego Ruchu na rzecz Zmian Demokratycznych (MDC) zdobył w sobotnich wyborach 50,3 proc. głosów, a więc większość absolutną, niewymagającą drugiej tury.
"Po naszych obliczeniach możemy powiedzieć, że przewodniczący Tsvangirai wywalczył prezydenturę" - powiedział sekretarz generalny MDC Tendai Biti. Partia wezwała więc Mugabego do "ustąpienia i uniknięcia wstydu".
Rządzący Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe - Front Patriotyczny (ZANU-PF) podał tymczasem, że zwycięstwo opozycji "to pobożne życzenia".
"Nie będziemy ulegać żadnym naciskom" - powiedział wiceminister informacji Bright Matonga w rozmowie z brytyjską telewizją Sky. "Prezydent Mugabe nigdzie nie odchodzi" - podkreślił.
Komisja wyborcza w Harare wciąż nie ogłosiła oficjalnych rezultatów wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
Szef dyplomacji Wielkiej Brytanii David Milliband skomentował, że opóźnianie publikacji wyników to "celowa i wyrachowana zagrywka" władz Zimbabwe. Jego zdaniem obecna sytuacja pozwala przypuszczać, że "mają one zastrzeżenia co do akceptacji woli ludu".
pap, ss