Opowiadano, że po ostatnich manewrach NATO na naszym terenie Niemcy zaczęli w czołgach Leopard montować autoalarmy.
Uśmiałem się, jak to z kawału, aż tu dowiedziałem się, że do pewnej jednostki pod Morągiem, co prawda jeszcze w czasach przednatowskich, wjechał nagle czołg, budząc przerażenie wartownika. Był to czołg, którym kilka dni wcześniej kilku żołnierzy wybrało się do domu na przepustkę i tak sobie jeździli po okolicznych wsiach, odwiedzając znajomych. A braku czołgu w jednostce nikt nie zauważył! Kawał z prawdziwą opowieścią, poza motywem czołgu, łączy jeszcze odcień dumy w głosie opowiadających. Polak potrafi. Potrafi jak nikt lekceważyć wszelkie ograniczenia. Czytaj - prawo. I tym się szczyci. Z satysfakcją ogląda spektakle, filmy i programy o tym, jacy to z tych przestępców fajni faceci. A potem pomstuje na stan bezpieczeństwa w swoim kraju.
Przyjechał do nas nowojorski superglina, który wydatnie ograniczył przestępczość na swoim terenie i powiedział prostą prawdę na temat jej zwalczania - należy zacząć od dołu. Od drobnych na pozór wykroczeń, na które istnieje pełne społeczne przyzwolenie. Tyle że te drobne to jedynie początek. Kiedyś w Polsce się mówiło "od rzemyczka do koniczka". Co oznaczało, że dzieckiem w kolebce kto ukradł łeb Hydrze, ten młody ukradnie centaura. A dojrzalszy urządzi się tak, żeby kradli za niego inni i jeszcze zabezpieczy się siecią powiązań ze światem polityki.
Policja słusznie chlubi się sukcesami w wyłapywaniu szefów przestępczych mafii. I dobrze. Tyle że na miejsce tych wyłapanych przychodzą nowi, jeszcze bardziej zdemoralizowani i pozbawieni skrupułów, którzy łamią nie tylko prawo karne i cywilne, ale nawet zasady "etyki" przestępczej. Na przykład, że są miejsca neutralne, gdzie się nie załatwia porachunków.
A ostatnio także odwieczne żelazne prawo zbójeckie - że nie strzela się do stróżów prawa.
Teraz zacznie się wojna policjantów i złodziei, a może nie musiałoby do niej dojść, gdyby ktoś kiedyś miał odwagę zwrócić uwagę młodemu człowiekowi, że na przykład psikanie sprayem po świeżo malowanej ścianie, zwane potocznie rzucaniem grafa, jest niszczeniem czyjejś pracy i czyjegoś mienia. Może tak by bardziej trafiło do przekonania niż tłumaczenie, że to niezgodne z prawem.
Ja wiem, że to brzmi naiwnie. Ale od czegoś trzeba zacząć, żeby w przyszłości uniknąć jeszcze większej wojny. Bo lekceważenie prawa mają we krwi nie tylko młodociani przyszli przestępcy, ale i zwykli ludzie, którzy przecież jakoś muszą się bronić sami, skoro pobłażliwe państwo ich nie broni. I kiedy ktoś zastrzeli któregoś z chuliganów oblewających przechodniów wiadrami wody w lany poniedziałek, może przypomni nam się nowojorski glina, który miał rację.
Przyjechał do nas nowojorski superglina, który wydatnie ograniczył przestępczość na swoim terenie i powiedział prostą prawdę na temat jej zwalczania - należy zacząć od dołu. Od drobnych na pozór wykroczeń, na które istnieje pełne społeczne przyzwolenie. Tyle że te drobne to jedynie początek. Kiedyś w Polsce się mówiło "od rzemyczka do koniczka". Co oznaczało, że dzieckiem w kolebce kto ukradł łeb Hydrze, ten młody ukradnie centaura. A dojrzalszy urządzi się tak, żeby kradli za niego inni i jeszcze zabezpieczy się siecią powiązań ze światem polityki.
Policja słusznie chlubi się sukcesami w wyłapywaniu szefów przestępczych mafii. I dobrze. Tyle że na miejsce tych wyłapanych przychodzą nowi, jeszcze bardziej zdemoralizowani i pozbawieni skrupułów, którzy łamią nie tylko prawo karne i cywilne, ale nawet zasady "etyki" przestępczej. Na przykład, że są miejsca neutralne, gdzie się nie załatwia porachunków.
A ostatnio także odwieczne żelazne prawo zbójeckie - że nie strzela się do stróżów prawa.
Teraz zacznie się wojna policjantów i złodziei, a może nie musiałoby do niej dojść, gdyby ktoś kiedyś miał odwagę zwrócić uwagę młodemu człowiekowi, że na przykład psikanie sprayem po świeżo malowanej ścianie, zwane potocznie rzucaniem grafa, jest niszczeniem czyjejś pracy i czyjegoś mienia. Może tak by bardziej trafiło do przekonania niż tłumaczenie, że to niezgodne z prawem.
Ja wiem, że to brzmi naiwnie. Ale od czegoś trzeba zacząć, żeby w przyszłości uniknąć jeszcze większej wojny. Bo lekceważenie prawa mają we krwi nie tylko młodociani przyszli przestępcy, ale i zwykli ludzie, którzy przecież jakoś muszą się bronić sami, skoro pobłażliwe państwo ich nie broni. I kiedy ktoś zastrzeli któregoś z chuliganów oblewających przechodniów wiadrami wody w lany poniedziałek, może przypomni nam się nowojorski glina, który miał rację.
Więcej możesz przeczytać w 14/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.