Była posłanka jest oskarżona o fałszerstwa na listach poparcia w wyborach do Sejmu w 2001 roku. Jej proces toczy się przed sądem rejonowym w Pile (Wielkopolskie).
Ekspert z dziedziny grafologii przyznał w czwartek, że większość podpisów na listach nie nadaje się do badań grafologicznych. "W przypadku większości podpisów znajdujących się na listach poparcia ustalenie jednorodności podpisów jest niemożliwe ze względu na ich silnie uproszczony, nieczytelny lub częściowo nieczytelny charakter. Tylko część podpisów była pełnobrzmiąca i nadawała się do badań" - powiedział biegły Leszek Koźmiński.
Jak dodał, zapisy słowne i cyfrowe widniejące na listach, czyli dane osobowe podpisanych na nich osób w dużej części pochodzą od jednej osoby - były wpisane przez Renatę Beger.
Biegły powiedział też przed sądem, że badał m.in. zapis i podpis na liście wykonany przez Renatę Beger i uznał, że jest on autentyczny. Stwierdził jednak, że nie jest możliwe stwierdzenie, czy ta sama osoba spreparowała inne, nieczytelne podpisy.
Prokuratura zarzuciła b. posłance Samoobrony, że w 2001 roku dopuściła się nadużycia i fałszerstwa przy sporządzaniu list osób popierających kandydatów Samoobrony w wyborach do Sejmu. Grozi jej do trzech lat pozbawienia wolności, a za posługiwanie się nieprawdziwymi danymi - do pięciu lat.
Na początku lutego sąd przesłuchał Ryszarda Przybylskiego, byłego współpracownika Beger. Podtrzymał on przed sądem, że wpisywał na listy dane, dostarczone mu przez posłankę i na jej polecenie miał podrabiać podpisy.
Współpracownik Beger, który przyznał się do sporządzania jej list, został za to skazany w 2004 roku na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
Proces Beger prowadzony jest po raz drugi. W 2007 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu uchylił ze względów proceduralnych wyrok pilskiego sądu, który w czerwcu 2006 r. skazał ją na dwa lata wiezienia w zawieszeniu na pięć lat i 30 tys. zł grzywny za fałszerstwo list wyborczych.
pap, ss