Ma pan przyjaciół, panie prezydencie? - zapytała prezydenta Lecha Wałęsę dziennikarka "Wprost".
Kwaśniewski - jak wcześniej Wałęsa - traci polityczne poparcie i popada w kolejne konflikty
- A oczywiście, że mam - odpowiedział Wałęsa. I wymienił Margaret Thatcher, Georgea Busha i Helmuta Kohla. Nie podał nazwiska żadnego polskiego polityka, bo w kolejnych walkach stracił "zderzaki", czyli politycznych przyjaciół. Pod koniec 1995 r. niegdysiejszy lider wielkiego bloku posierpniowego był praktycznie sam. Na podobnej drodze znalazł się prezydent Aleksander Kwaśniewski, były lider i twórca SLD. Od Wałęsy różni go tylko to, że wciąż ma duże społeczne poparcie.
Jeszcze trzy lata temu, gdy powstawała partia SLD, Kwaśniewski był przez jej działaczy witany niemal w atmosferze religijnego uniesienia. Krzyczano: "Zostań z nami" i "Pobłogosław". "Opuściłem was, bo tak chciał naród" - odpowiedział żartobliwie prezydent. I naród odpłaca mu aprobatą, o jakiej Wałęsa nigdy nie mógł nawet marzyć. Uznanie niemal 80 proc. Polaków nie zastąpi jednak "szabel", czyli wiernej partii oraz oddanych zwolenników w Sejmie i najważniejszych instytucjach państwa.
Konflikt prezydenta z własnym zapleczem niejako narzuca konstytucja RP. Wybrany w powszechnych wyborach szef państwa ma bowiem niewielkie uprawnienia, typowe dla prezydentów wybieranych przez zgromadzenia narodowe. Powołując się na ów mandat z powszechnych wyborów, Lech Wałęsa próbował przejmować kompetencje rządów wywodzących się z jego obozu. Aleksander Kwaśniewski też źle się czuje w roli prezydenta "dekoracyjnego", zepchniętego do defensywy przez rząd.
Lista nieobecności
Lecha Wałęsę opuścili podczas sprawowania urzędu najpierw najwięksi sojusznicy z kampanii wyborczej - Jarosław i Lech Kaczyńscy, Andrzej Drzycimski i Lech Falandysz. Niemal do końca pozostał jedynie Mieczysław Wachowski, szara eminencja w Pałacu Prezydenckim. Od Wałęsy politycy odchodzili w atmosferze skandalu albo byli wyrzucani w demonstracyjny sposób. Od Aleksandra Kwaśniewskiego zwolennicy odchodzą niepostrzeżenie, bez skandali, więc mniej zorientowani dopiero po czasie dziwią się, "dlaczego on jest przy Millerze, skoro to człowiek Kwaśniewskiego?".
Nie jest już człowiekiem prezydenta Krzysztof Janik, minister spraw wewnętrznych. Opuścili obóz prezydencki Robert Kwiatkowski, szef telewizji publicznej, oraz Włodzimierz Czarzasty, prezydencki przedstawiciel w KRRiTV. Przeciwko nominacji na ministra skarbu Wiesława Kaczmarka, niegdyś polityka obozu prezydenckiego, protestował sam Kwaśniewski. Nie ma już wśród najbliższych jego współpracowników Danuty Waniek i Jerzego Dziewulskiego. W połowie drogi między Kwaśniewskim a Millerem znajduje się Ryszard Kalisz, niegdyś pełniący obowiązki szefa prezydenckiej kancelarii.
Wszyscy ludzie prezydenta
Nominacji na ministerialne funkcje bez nacisku Kwaśniewskiego nie dostaliby raczej Włodzimierz Cimoszewicz (minister spraw zagranicznych), Marek Belka (szef resortu finansów), Zbigniew Siemiątkowski (szef UOP) i Marek Dukaczewski (szef WSI). Z prezydenckiego nadania stanowiska otrzymali także Danuta Hübner i Jan Truszczyński, odpowiedzialni za negocjacje z Unią Europejską. Od dawna są oni już jednak lojalnymi ministrami rządu Leszka Millera i nie mają złudzeń - opowiedzenie się w narastających konfliktach po stronie prezydenta może ich kosztować utratę stanowiska.
W polskiej polityce zwolenników ma ten, kto rozdaje stanowiska. A klucz do tysięcy posad - nie tylko w administracji rządowej, ale także w spółkach skarbu państwa - ma Leszek Miller. W Sejmie prezydent ma właściwie tylko dwóch ludzi - niespełna 30-letniego Arkadiusza Kasznię, byłego dyrektora zespołu gabinetu prezydenta, i o rok młodszego Wojciecha Olejniczaka, byłego członka komitetu wyborczego Kwaśniewskiego.
W Senacie za stronnika Kwaśniewskiego uchodzi Marek Balicki, były poseł Unii Wolności, do niedawna doradca prezydenta do spraw zdrowia.
Prezydent kontra premier
Rację mieli ci, którzy przypuszczali, że konflikt między Kwaśniewskim i Millerem ujawni się dopiero wówczas, gdy ten drugi zostanie premierem. W naszym systemie konstytucyjnym prezydent nie jest zainteresowany silnym rządem, bo jego znaczenie wzrasta w sytuacjach konfliktowych. - Już Lech Wałęsa wiedział, że w rozdrobnionym Sejmie jego władza będzie większa - zauważa Michał Kamiński, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Prezydent jest w lepszej sytuacji, gdy rządzi opozycja. Rząd Jerzego Buzka kilkakrotnie dotkliwie odczuł zawetowanie kilku ustaw, ale czy można porównywać rzadkie utarczki prezydenta z premierem Buzkiem z nieustanną szarpaniną z Leszkiem Millerem? Obecna sytuacja bardziej przypomina tę z 1992 r., kiedy to Lech Wałęsa wojował z premierem Janem Olszewskim o kształt stosunków międzynarodowych, zwierzchnictwo nad armią i lustrację. Albo tę z 1994 r., kiedy ówczesny prezydent na obiedzie w Drawsku Pomorskim wraz z wojskową kadrą dowódczą podważył kompetencje ministra obrony.
Aleksander Kwaśniewski wikła się w kolejne konflikty, podobnie jak jego poprzednik. Wchodzi więc w buty Wałęsy. W ciągu pół roku wyraził swoje niezadowolenie z nominacji niektórych kandydatów na ministrów, protestował przeciwko powołaniu Andrzeja Kaucza na stanowisko prokuratora krajowego, gwałtownym zmianom w służbach specjalnych i służbie zdrowia, toczył spory o niezależność NBP i Rady Polityki Pieniężnej. Przeciwstawia się także rządowym propozycjom likwidacji Senatu i nowelizacji konstytucji.
Prawdziwa bitwa toczy się natomiast o nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji. Prezydent, już po analizie projektu przewidującego wzmocnienie telewizji publicznej i ograniczenie ekspansji prywatnych mediów, zapowiedział, że nowelizacji nie podpisze. Kwaśniewski uchodził za osobę, która nie rozpoczyna wojen, jeśli nie jest pewna wygranej. Po raz pierwszy może się okazać, że prezydent przegra. A pierwsza porażka upewnia resztki wahających się, że trzeba uciekać do obozu silniejszego, czyli Millera.
Bezpartyjny Blok Wspierania Prezydenta
Lech Wałęsa rozbił własny obóz polityczny, bo bał się, że na jego czele stanie Jarosław Kaczyński. Rozproszył konkurencję i okazało się, że nie ma żadnego politycznego zaplecza. Kwaśniewski wspomógł SdRP, by urósł z niej silny SLD, i też jest osamotniony, bo SLD został przez Millera przekształcony w zupełnie inną partię, niż sobie Kwaśniewski wyobrażał. - Nie sądzę, żeby Kwaśniewskiemu podobało się to, że SLD ma już tak podobną do PZPR strukturę - uważa Lech Kaczyński, prezes PiS. Ta struktura niweczy plany Kwaśniewskiego, by stworzyć wielką centrolewicę - z częścią Unii Wolności i środowisk liberalnych.
Wałęsa liczył, że z politycznej izolacji pomoże mu wyjść Bezpartyjny Blok Wspierania Reform. - Na BBWR zagłosowało jednak tylko 5,41 proc. wyborców. Po przegranych wyborach prezydenckich Wałęsa spróbował raz jeszcze - założył Chrześcijańską Demokrację III RP. Także ona nie odniosła sukcesu. Podobną drogą idzie Kwaśniewski, który co najmniej od roku rozważa powołanie swego rodzaju partii prezydenckiej.
Czy Kwaśniewski, podobnie jak Wałęsa, jest skazany na porażkę? - Jest w lepszej sytuacji niż Wałęsa, bo to profesjonalny polityk. Wałęsa był "tylko" charyzmatycznym przywódcą, na dodatek manipulowanym przez swoje zaplecze - uważa Lech Kaczyński. Kwaśniewski nie wróci jednak do gry bez realnego wsparcia. Może je zyskać kosztem Millera, który doskonale o tym wie i nie da sobie odebrać politycznego zaplecza.
- A oczywiście, że mam - odpowiedział Wałęsa. I wymienił Margaret Thatcher, Georgea Busha i Helmuta Kohla. Nie podał nazwiska żadnego polskiego polityka, bo w kolejnych walkach stracił "zderzaki", czyli politycznych przyjaciół. Pod koniec 1995 r. niegdysiejszy lider wielkiego bloku posierpniowego był praktycznie sam. Na podobnej drodze znalazł się prezydent Aleksander Kwaśniewski, były lider i twórca SLD. Od Wałęsy różni go tylko to, że wciąż ma duże społeczne poparcie.
Jeszcze trzy lata temu, gdy powstawała partia SLD, Kwaśniewski był przez jej działaczy witany niemal w atmosferze religijnego uniesienia. Krzyczano: "Zostań z nami" i "Pobłogosław". "Opuściłem was, bo tak chciał naród" - odpowiedział żartobliwie prezydent. I naród odpłaca mu aprobatą, o jakiej Wałęsa nigdy nie mógł nawet marzyć. Uznanie niemal 80 proc. Polaków nie zastąpi jednak "szabel", czyli wiernej partii oraz oddanych zwolenników w Sejmie i najważniejszych instytucjach państwa.
Konflikt prezydenta z własnym zapleczem niejako narzuca konstytucja RP. Wybrany w powszechnych wyborach szef państwa ma bowiem niewielkie uprawnienia, typowe dla prezydentów wybieranych przez zgromadzenia narodowe. Powołując się na ów mandat z powszechnych wyborów, Lech Wałęsa próbował przejmować kompetencje rządów wywodzących się z jego obozu. Aleksander Kwaśniewski też źle się czuje w roli prezydenta "dekoracyjnego", zepchniętego do defensywy przez rząd.
Lista nieobecności
Lecha Wałęsę opuścili podczas sprawowania urzędu najpierw najwięksi sojusznicy z kampanii wyborczej - Jarosław i Lech Kaczyńscy, Andrzej Drzycimski i Lech Falandysz. Niemal do końca pozostał jedynie Mieczysław Wachowski, szara eminencja w Pałacu Prezydenckim. Od Wałęsy politycy odchodzili w atmosferze skandalu albo byli wyrzucani w demonstracyjny sposób. Od Aleksandra Kwaśniewskiego zwolennicy odchodzą niepostrzeżenie, bez skandali, więc mniej zorientowani dopiero po czasie dziwią się, "dlaczego on jest przy Millerze, skoro to człowiek Kwaśniewskiego?".
Nie jest już człowiekiem prezydenta Krzysztof Janik, minister spraw wewnętrznych. Opuścili obóz prezydencki Robert Kwiatkowski, szef telewizji publicznej, oraz Włodzimierz Czarzasty, prezydencki przedstawiciel w KRRiTV. Przeciwko nominacji na ministra skarbu Wiesława Kaczmarka, niegdyś polityka obozu prezydenckiego, protestował sam Kwaśniewski. Nie ma już wśród najbliższych jego współpracowników Danuty Waniek i Jerzego Dziewulskiego. W połowie drogi między Kwaśniewskim a Millerem znajduje się Ryszard Kalisz, niegdyś pełniący obowiązki szefa prezydenckiej kancelarii.
Wszyscy ludzie prezydenta
Nominacji na ministerialne funkcje bez nacisku Kwaśniewskiego nie dostaliby raczej Włodzimierz Cimoszewicz (minister spraw zagranicznych), Marek Belka (szef resortu finansów), Zbigniew Siemiątkowski (szef UOP) i Marek Dukaczewski (szef WSI). Z prezydenckiego nadania stanowiska otrzymali także Danuta Hübner i Jan Truszczyński, odpowiedzialni za negocjacje z Unią Europejską. Od dawna są oni już jednak lojalnymi ministrami rządu Leszka Millera i nie mają złudzeń - opowiedzenie się w narastających konfliktach po stronie prezydenta może ich kosztować utratę stanowiska.
W polskiej polityce zwolenników ma ten, kto rozdaje stanowiska. A klucz do tysięcy posad - nie tylko w administracji rządowej, ale także w spółkach skarbu państwa - ma Leszek Miller. W Sejmie prezydent ma właściwie tylko dwóch ludzi - niespełna 30-letniego Arkadiusza Kasznię, byłego dyrektora zespołu gabinetu prezydenta, i o rok młodszego Wojciecha Olejniczaka, byłego członka komitetu wyborczego Kwaśniewskiego.
W Senacie za stronnika Kwaśniewskiego uchodzi Marek Balicki, były poseł Unii Wolności, do niedawna doradca prezydenta do spraw zdrowia.
Prezydent kontra premier
Rację mieli ci, którzy przypuszczali, że konflikt między Kwaśniewskim i Millerem ujawni się dopiero wówczas, gdy ten drugi zostanie premierem. W naszym systemie konstytucyjnym prezydent nie jest zainteresowany silnym rządem, bo jego znaczenie wzrasta w sytuacjach konfliktowych. - Już Lech Wałęsa wiedział, że w rozdrobnionym Sejmie jego władza będzie większa - zauważa Michał Kamiński, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Prezydent jest w lepszej sytuacji, gdy rządzi opozycja. Rząd Jerzego Buzka kilkakrotnie dotkliwie odczuł zawetowanie kilku ustaw, ale czy można porównywać rzadkie utarczki prezydenta z premierem Buzkiem z nieustanną szarpaniną z Leszkiem Millerem? Obecna sytuacja bardziej przypomina tę z 1992 r., kiedy to Lech Wałęsa wojował z premierem Janem Olszewskim o kształt stosunków międzynarodowych, zwierzchnictwo nad armią i lustrację. Albo tę z 1994 r., kiedy ówczesny prezydent na obiedzie w Drawsku Pomorskim wraz z wojskową kadrą dowódczą podważył kompetencje ministra obrony.
Aleksander Kwaśniewski wikła się w kolejne konflikty, podobnie jak jego poprzednik. Wchodzi więc w buty Wałęsy. W ciągu pół roku wyraził swoje niezadowolenie z nominacji niektórych kandydatów na ministrów, protestował przeciwko powołaniu Andrzeja Kaucza na stanowisko prokuratora krajowego, gwałtownym zmianom w służbach specjalnych i służbie zdrowia, toczył spory o niezależność NBP i Rady Polityki Pieniężnej. Przeciwstawia się także rządowym propozycjom likwidacji Senatu i nowelizacji konstytucji.
Prawdziwa bitwa toczy się natomiast o nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji. Prezydent, już po analizie projektu przewidującego wzmocnienie telewizji publicznej i ograniczenie ekspansji prywatnych mediów, zapowiedział, że nowelizacji nie podpisze. Kwaśniewski uchodził za osobę, która nie rozpoczyna wojen, jeśli nie jest pewna wygranej. Po raz pierwszy może się okazać, że prezydent przegra. A pierwsza porażka upewnia resztki wahających się, że trzeba uciekać do obozu silniejszego, czyli Millera.
Bezpartyjny Blok Wspierania Prezydenta
Lech Wałęsa rozbił własny obóz polityczny, bo bał się, że na jego czele stanie Jarosław Kaczyński. Rozproszył konkurencję i okazało się, że nie ma żadnego politycznego zaplecza. Kwaśniewski wspomógł SdRP, by urósł z niej silny SLD, i też jest osamotniony, bo SLD został przez Millera przekształcony w zupełnie inną partię, niż sobie Kwaśniewski wyobrażał. - Nie sądzę, żeby Kwaśniewskiemu podobało się to, że SLD ma już tak podobną do PZPR strukturę - uważa Lech Kaczyński, prezes PiS. Ta struktura niweczy plany Kwaśniewskiego, by stworzyć wielką centrolewicę - z częścią Unii Wolności i środowisk liberalnych.
Wałęsa liczył, że z politycznej izolacji pomoże mu wyjść Bezpartyjny Blok Wspierania Reform. - Na BBWR zagłosowało jednak tylko 5,41 proc. wyborców. Po przegranych wyborach prezydenckich Wałęsa spróbował raz jeszcze - założył Chrześcijańską Demokrację III RP. Także ona nie odniosła sukcesu. Podobną drogą idzie Kwaśniewski, który co najmniej od roku rozważa powołanie swego rodzaju partii prezydenckiej.
Czy Kwaśniewski, podobnie jak Wałęsa, jest skazany na porażkę? - Jest w lepszej sytuacji niż Wałęsa, bo to profesjonalny polityk. Wałęsa był "tylko" charyzmatycznym przywódcą, na dodatek manipulowanym przez swoje zaplecze - uważa Lech Kaczyński. Kwaśniewski nie wróci jednak do gry bez realnego wsparcia. Może je zyskać kosztem Millera, który doskonale o tym wie i nie da sobie odebrać politycznego zaplecza.
Odeszli od Wałęsy | Odeszli od Kwaśniewskiego |
---|---|
|
|
Wojny pozycyjne | |
---|---|
Konflikty Lecha Wałęsy (1990-1995)
| Konflikty między Aleksandrem Kwaśniewskim a Leszkiem Millerem (listopad 2001 - kwiecień 2002)
|
Więcej możesz przeczytać w 17/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.