Według informacji gazety w sprawie kandydatury Buzka porozumiały się dwie największe frakcje w PE: socjaliści i chadecy.
"To są czyste spekulacje nie poparte faktami. Nie było żadnych ustaleń ani nawet rozmów między frakcjami" - powiedział Buzek.
Zauważył, że wymienianie już teraz kandydatów na przyszłego szefa Parlamentu Europejskiego jest "przedwczesne". Podkreślił, że "to, kto stanie na czele PE, będzie się decydowało dopiero po wyborach", które odbędą się w czerwcu 2009 roku. Obsada stanowisk w PE będzie zależała nie tylko od wyniku poszczególnych frakcji w PE (chadecy, socjaliści, liberałowie), ale także pozycji, jakie w ramach frakcji zajmą delegacje poszczególnych krajów.
W rozmowie z PAP Buzek zauważył, że czym innym są natomiast starania o to, by jedno ze stanowisk w UE, które będą do obsadzenia w przyszłym roku, przypadło Polakowi. Poza przewodniczącym PE chodzi o przewodniczącego Komisji Europejskiej, a także stałego przewodniczącego Rady Europejskiej (umownie zwanego prezydentem) oraz unijnego ministra spraw zagranicznych (umownie zwanego wysokim przedstawicielem). Te dwa ostatnie stanowiska wprowadza Traktat z Lizbony, którego wejście w życie spodziewane jest na początku 2009 roku (pod warunkiem pomyślnego zakończenia procesu ratyfikacji).
"Polska zasługuje na to, żeby jedno z tych stanowisk obsadzić swoim kandydatem" - powiedział Buzek, podkreślając, że "prowadzone w tym zakresie przez polską partię rządzącą działania są uzasadnione".
Pytany o to, czy kandyduje na jedno z głównych stanowisk w UE, odparł, że w Polsce lista osób o odpowiednich kwalifikacjach, związanych np. z przygotowaniem polskiego członkostwa w UE, "jest długa, jest w czym wybierać". "Jest sporo osób, które się do tego nadają" - powiedział.
"Handelsblatt" napisał, powołując się na źródła w chadeckiej frakcji EPP, do której należy Platforma Obywatelska, że "Buzek cieszy się uznaniem bez względu na przynależność partyjną i ze względu na duże polityczne doświadczenie najlepiej nadaje się na urząd przewodniczącego".
Przywódcy chadeków i socjalistów w PE zdementowali we wtorek doniesienia "Handelsblattu" o porozumieniu co do kandydatury Buzka. Wiadomo jednak, że chadecy uważają go za dobrego kandydata.
Tajemnicą poliszynela jest, że przywódca socjalistów Martin Schulz sam ma apetyt na stanowisko przewodniczącego PE. Porozumienie z chadekami w sprawie obsady stanowiska przewodniczącego PE w nowej kadencji byłoby mu bardzo na rękę: Buzek pełniłby tę funkcję przez pierwszą połowę 5-letniej kadencji, a Schulz - kolejne 2,5 roku.
pap, ss, ab