Z tym najostrzejszym - jak dotąd - ostrzeżeniem Moskwy pod adresem Tbilisi wystąpił Walerij Kieniajkin, specjalny przedstawiciel rosyjskiego MSZ ds. stosunków z krajami Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP).
"Czynimy wszystko, aby nie doszło do konfliktu zbrojnego. Jeśli jednak zostanie rozpętany, to zmuszeni będziemy reagować, w tym metodami wojskowymi" - oświadczył Kieniajkin na konferencji prasowej w Moskwie.
"Będziemy bronić naszych rodaków wszystkimi środkami, jakie mamy do dyspozycji" - zapowiedział Kieniajkin, który ma rangę ambasadora do specjalnych poruczeń.
Według rosyjskich mediów paszporty Rosji ma aż 90 proc. mieszkańców tych dwóch zbuntowanych prowincji Gruzji.
Przedstawiciel MSZ Rosji oświadczył również, iż istnieje groźba, że Gruzja zaatakuje Abchazję i Osetię Południową.
"Stawka jest wysoka. 21 maja (w Gruzji) odbędą się wybory parlamentarne. Zagrożenie więc występuje i będzie występować w najbliższym czasie" - powiedział.
Kieniajkin zauważył, że strona abchaska dysponuje informacjami o ruchach wojsk w zachodniej Gruzji, co - jego zdaniem - może świadczyć o przygotowaniach do operacji militarnej.
"Naszych rodaków w Abchazji i Osetii Południowej nie zostawimy w nieszczęściu" - zapewnił.
Dyplomata zaprzeczył, by to rosyjski myśliwiec zestrzelił w ubiegłą niedzielę nad Abchazją gruziński bezzałogowy samolot zwiadowczy.
Wcześniej rosyjskie media - powołując się na gruzińską telewizję Rustawi-2 - podały, że Abchazja wprowadziła swoje wojska do rejonu Gali, na granicy z Gruzją. Z kolei w rejonie portu Oczamczira - według tych doniesień - pojawili się żołnierze rosyjscy.
Zgodnie z rozejmem zawartym przez Tbilisi i Suchumi 14 maja 1994 roku, w Gali - podobnie, jak w Zugdidi, po drugiej stronie granicy - nie mogą stacjonować żadne wojska. Mogą tam przebywać tylko siły policyjne stron, przy czym ich liczebność jest ograniczona.
Abchazja odłączyła się od Gruzji po wojnie z lat 1992-93. Ma własny parlament, prezydenta, konstytucję, rząd, siły zbrojne i sądy. Niepodległości samozwańczej republiki nie uznało dotąd żadne państwo, włącznie z Rosją. Jednak starania Gruzji, by przywrócić swą władzę nad regionem, pozostają bezskuteczne.
Secesję Abchazji, podobnie jak i Osetii Południowej, również próbującej od kilkunastu lat uniezależnić się od Tbilisi, wspiera Rosja. W obu separatystycznych republikach jako siły pokojowe stacjonują rosyjskie wojska.
W marcu Rosja zniosła wszelkie ograniczenia na kontakty z Abchazją, które nakładało porozumienie przyjęte przez kraje poradzieckiej Wspólnoty Niepodległych Państw w 1996 roku. Zakazywało ono relacji gospodarczych, handlowych, finansowych oraz połączeń transportowych z tą prowincją. Decyzja ta została bardzo źle przyjęta przez Gruzję.
W ubiegłym tygodniu prezydent Władimir Putin wydał dekret nakazujący rządowi Rosji nawiązanie kontaktów z władzami Abchazji i Osetii Południowej, a także podjęcie z nimi współpracy w sferach gospodarki, nauki, kultury, oświaty i informacji.
Władze w Tbilisi odebrały to jako próbę zaanektowania przez Rosję części gruzińskiego terytorium.
ab, pap