Kancelaria Prezydenta zarzuca szefowi MON Bogdanowi Klichowi, że przygotowując listę kandydatów na generałów, korzystał z klucza towarzyskiego. Z ustaleń tygodnika „Wprost” wynika, że na tej liście znalazł się m.in. płk Artur Kołosowski, który jest… szefem sekretariatu ministra obrony.
- Nie może być tak, że ma zostać generałem tylko dlatego, że jest najbliższym współpracownikiem Bogdana Klicha. Prezydent nie będzie uczestniczył w przyznawaniu gwiazdek po znajomości – mówi informator „Wprost" w Kancelarii Prezydenta.
Z naszych ustaleń wynika, że Lech Kaczyński obawia się, że osób z klucza towarzyskiego na liście jest więcej. – Jest tam na przykład oficer, który świetnie zna się z Donaldem Tuskiem. Nie można kierować się takimi kryteriami przy promocji generalskiej – twierdzi nasz rozmówca. – Czy na pewno było to jedyne kryterium? – dopytujemy. – W armii mówi się, że tak. Nie mamy powodu, żeby w to nie wierzyć.
Co na to MON? – Jeśli chodzi o płk. Kołosowskiego, to nie należy łączyć faktu obecności na liście z pracą w resorcie. To dwie zupełnie odrębne sprawy. Poza tym w przeszłości często zdarzało się, że szef sekretariatu był generałem. Natomiast co do tej drugiej osoby, to każdemu można wytknąć, ze kogoś zna, czy z kimś grywa w tenisa. Sięganie po takie argumenty jest absurdalne i prowadzi wyłącznie do zamienienia normalnych procedur w medialną pyskówkę – mówi „Wprost" rzecznik resortu Robert Rochowicz.