Przed świętem 3 maja prezydent zaakceptował trzy z 15 zaproponowanych przez szefa MON nominacji generalskich. Ostatnio również Lech Kaczyński przyznał w wywiadzie dla RMF FM, że między nim a szefem MSZ Radosławem Sikorskim jest spór o kandydaturę Andrzeja Krawczyka na ambasadora.
MSZ chce, by Krawczyk (który w 2007 r. podał się do dymisji ze stanowiska prezydenckiego ministra w związku z informacją, jakoby w stanie wojennym miał być tajnym współpracownikiem WSW) objął placówkę na Słowacji.
Klich na środowym wspólnym briefingu z Sikorskim deklarował, że "nikt, począwszy od ministra obrony narodowej, a skończywszy na szeregowych z poboru, nie kwestionuje kompetencji prezydenta do podejmowania ostatecznej decyzji, kto ma uzyskać, a kto nie szlifów generalskich".
"To jest decyzja prezydenta RP i jako taką w oczywisty sposób ją szanujemy. Ale też prezydent bierze odpowiedzialność nie tylko za tych, których uznaje, ale też za tych, których odrzuca" - uważa szef MON.
Jego zdaniem, jeżeli z 15 znakomitych kandydatów na generałów, prezydent tylko trzech uznaje za godnych wyróżnienia stopniem, "to znaczy, że w stosunku do pozostałych wyraża swoiste wotum nieufności".
Klich chciałby wiedzieć "jakie są podstawy, żeby w stosunku do innych oficerów prezydent wyraził swoiste wotum nieufności".
"Zasadą nie mogą być studia w jakiejkolwiek uczelni sowieckiej, skoro prezydent zdecydował się promować jednego z oficerów, którzy pobierali nauki w uczelni sowieckiej. Nie może być tą zasadą zastrzeżenie, że mało jest oficerów z linii, skoro żadnego z oficerów z linii prezydent nie uhonorował awansem generalskim. Nie może być zastosowany klucz towarzyski, bo zasadą, która przyświecała konstruowaniu tej listy, była zasada tożsamości stopnia wojskowego ze stopniem etatowym" - powiedział minister obrony.
Jak dodał, "jako żywo" nie wie, jaka zasada przyświecała prezydentowi przy odrzuceniu 12 kandydatów.
Klich zaznaczył, że doświadczenia, zarówno jego samego, jak i ministra Sikorskiego z Bukaresztu, "utwierdziły ich w przekonaniu, że jest szansa na swoistą odwilż pomiędzy MSZ, MON a Kancelarią Prezydenta".
Szef MON uważa, że "to co się wydarzyło wokół nominacji generalskich jest raczej efekt działań środowiska, które współpracuje z prezydentem, a nie decyzji prezydenta". "Mnie z prezydentem współpracuje się dobrze" - deklarował Klich.
Zaznaczył, że widział się z prezydentem w ubiegłym tygodniu w Belwederze i prezydent wyraził przekonanie, że będą jeszcze rozmawiać o nominacjach generalskich. "Stąd zaskakujące jest, że decyzje zostały podjęte pomimo, że miały być jeszcze konsultacje. Do tych konsultacji jestem wciąż gotowy" - dodał minister ON.
Jak przypomniał, pierwsze propozycje nominacji generalskich były złożone w listopadzie i grudniu ub.r. i - w jego ocenie - "było bardzo dużo czasu, żeby na ten temat porozmawiać".
Również minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski deklarował, że pracuje na rzecz porozumienia z Lechem Kaczyńskim. "I prezydent w wypowiedzi publicznej powiedział, że większość moich kandydatów (na ambasadorów - PAP) akceptuje" - dodał Sikorski.
Jak podkreślił, w środę rozmawiał z kandydatem na ambasadora, który jest osobą z kręgu prezydenta. "Staram się wyłuskiwać najlepszych kandydatów z różnych środowisk i tak będę czynił dalej" - powiedział szef dyplomacji.
Zwrócił uwagę, że zarówno minister Klich, jak i on są odpowiedzialni, odpowiednio, za stan wojska i za stan służby dyplomatycznej. "I uważamy, ze decyzje powinny być tam, gdzie odpowiedzialność" - ocenił Sikorski.
"Możemy tylko proponować najlepszych kandydatów, ale nie wyobrażam sobie, żeby jakieś animozje osobiste czy presje środowiskowe były powodem do niepodejmowania racjonalnych decyzji kadrowych" - podkreślił minister spraw zagranicznych.
ab, pap