Richard Nixon, Dwight Eisenhower, Ronald Reagan właśnie przewrócili sie grobie, prezydent Bush senior zapewne sięgnął po valium. Senator McCain wygłosił niedawno swoje pierwsze expose na temat polityki zagranicznej USA.
Media rzuciły mu się do gardła; a najbardziej szarpie go poważna, skłaniająca się republikanom prasa, jak The Economist i Financial Time. McCain wystąpił z projektem utworzenia "Ligi Demokracji", która zrzeszać by miała ponad sto państw o ustrojach demokratycznych i stanowić bardziej elitarny klub niż ONZ.
Misterne układy dyplomatyczne, w których celowali wielcy sekretarze stanu, jak Kissinger, Schultz i Haig (za Reagana), James Baker i inni, a które budowały hegemonię Ameryki, mają iść do lamusa. McCain zamiast realpolitik, lub przynajmniej polityki rozbijania wrogich koalicji, proponuje wykluczyć z wszelkich międzynarodowych forów kraje zarządzane autorytarnie. To – w kwestiach międzynarodowych – największa wpadka McCaina, większa bodaj od jego słynnego wyznania, że nie zna sie na gospodarce. Umiejętność układania się z niegdysiejszymi wrogami, reżimami i satrapiami Wschodu wielokroć okazywała się dobrym posunięciem dyplomatycznym, a zbliżenie z Chinami za prezydentury Nixona było majstersztykiem i zmieniło balans sił w Zimnej Wojnie. Pomysł senatora McCaina wyklucza dialog z trudnymi partnerami i może doprowadzić do utworzenia osi Pekin – Moskwa – Iran – Wenezuela, otoczonej całą masa akolitów, do bogatych w ropę królestw arabskich, bo siedzących na najważniejszych surowcach naturalnych państewkach Afryki.
McCain wciąż ma wielkie szanse na wygranie tych wyborów. Ale jeśli nie sięgnie po wpływowego, doświadczonego sekretarza stanu, pewnego dnia ockniemy się z całkiem nową Osią Zła, częściowo tuż za naszą miedzą.
Misterne układy dyplomatyczne, w których celowali wielcy sekretarze stanu, jak Kissinger, Schultz i Haig (za Reagana), James Baker i inni, a które budowały hegemonię Ameryki, mają iść do lamusa. McCain zamiast realpolitik, lub przynajmniej polityki rozbijania wrogich koalicji, proponuje wykluczyć z wszelkich międzynarodowych forów kraje zarządzane autorytarnie. To – w kwestiach międzynarodowych – największa wpadka McCaina, większa bodaj od jego słynnego wyznania, że nie zna sie na gospodarce. Umiejętność układania się z niegdysiejszymi wrogami, reżimami i satrapiami Wschodu wielokroć okazywała się dobrym posunięciem dyplomatycznym, a zbliżenie z Chinami za prezydentury Nixona było majstersztykiem i zmieniło balans sił w Zimnej Wojnie. Pomysł senatora McCaina wyklucza dialog z trudnymi partnerami i może doprowadzić do utworzenia osi Pekin – Moskwa – Iran – Wenezuela, otoczonej całą masa akolitów, do bogatych w ropę królestw arabskich, bo siedzących na najważniejszych surowcach naturalnych państewkach Afryki.
McCain wciąż ma wielkie szanse na wygranie tych wyborów. Ale jeśli nie sięgnie po wpływowego, doświadczonego sekretarza stanu, pewnego dnia ockniemy się z całkiem nową Osią Zła, częściowo tuż za naszą miedzą.