Marszałek Sejmu zapowiedział, że komisja nadzwyczajna będzie liczyła 17 posłów. Ma w niej zasiadać ośmiu posłów PO; sześciu z PiS; dwóch z Lewicy i jeden z PSL.
Przedstawiciel wnioskodawców Sebastian Karpiniuk (PO) ocenił, że proponowane zmiany przyczynią się do odbudowy szacunku i dobrego wizerunku parlamentu. "Skończy się czas zasiadania przestępców w polskim Sejmie. Skończy się czas tworzenia prawa przez ludzi, którzy nie byli w stanie przestrzegać jego elementarnych zasad" - podkreślił.
"Brak przestępców w parlamencie, to jedno z największych dóbr, jakie możemy po sobie zostawić" - powiedział w debacie nad projektem Stanisław Chmielewski (PO). Jak dodał, Sejm, zmieniając konstytucję, może w drodze kompromisu "wypracować" reformę państwa. Jego zdaniem, proponowana zmiana jest istotna, ponieważ mówi obywatelom: "Władza chce być lepsza". Polacy chcą reform - przekonywał.
Arkadiusz Mularczyk (PiS) zapowiedział, że jego klub "co do zasady" popiera projekt eliminacji przestępców z życia publicznego, ale - jak ocenił - nie można pozbawiać prawa do biernego prawa wyborczego wszystkich osób, które zostały skazane prawomocnym wyrokiem karnym za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego.
Mularczyk pytał, dlaczego PO nie chce dokonać rozliczenia z państwem komunistycznym, "dlaczego nie ściga ubeków i esbeków". "PO chce eliminować z życia publicznego osoby, które dopuściły się drobnych uchybień wobec prawa (...) a do dnia dzisiejszego funkcjonariusze stalinowscy, UB, SB nie ponieśli żadnej odpowiedzialności karnej" - podkreślił.
Szef klubu Przemysław Gosiewski oświadczył w czwartek, że jego klub chce, by zakaz kandydowania do parlamentu obejmował także byłych funkcjonariuszy SB.
Mularczyk podkreślił, że PiS konsekwentnie popiera zasadę, że do parlamentu powinny wchodzić osoby o nieposzlakowanej opinii. Przyznał, że trudno pogodzić się z sytuacją, gdy w Sejmie prawo tworzą osoby, które mają przeszłość kryminalną.
Poseł PiS powiedział też, że projekt Platformy jest najbardziej restrykcyjnym w całej UE. "Projekt PO do jednego worka wrzuca zarówno kryminalistów, oszustów, morderców jak i porządne osoby, które w obronie własnej przekroczyły granicę obrony koniecznej (...) I co? wówczas te osoby nie mogą być parlamentarzystami" - pytał poseł PiS.
"Jeśli chcecie eliminować z życia publicznego wszystkich, którym kiedyś podwinęła się noga, nawet nie z ich winy, to będziemy przeciw" - zwrócił się Mularczyk do posłów PO.
Zdaniem Eugeniusza Kłopotka (PSL), proponowany zapis jest zbyt ogólny. Jak mówił - gdyby przyjąć propozycję - to w jednym rzędzie postawiony byłby morderca, pijany kierowca, ale też np, osoba, która bez rejestracji wydawała czasopismo.
Poseł apelował, żeby przyjąć próg wysokości kary - po przekroczeniu którego, zakaz kandydowania dotykałby konkretnej osoby lub - aby "wyłuskać" z kodeksu karnego przepisy, których złamanie spowoduje utratę biernego prawa wyborczego.
Zdaniem Jolanty Szymanek-Deresz (Lewica) debaty w sprawie zmian w konstytucji mogłoby w ogóle nie być, gdyby nie - "smutne doświadczenia z przeszłości". Zwróciła w tym kontekście uwagę, że parlamencie zasiadali posłowie mający niechlubne związki z wymiarem sprawiedliwości, którzy "zostali nawet uhonorowani przez PiS zaszczytnymi funkcjami w rządzie".
Przypomniała, że postulat zmiany ustawy zasadniczej ws. skazanych był wysuwany przez SLD już w 2007. "Czystość parlamentu musi być dogłębna, dlatego klub lewicy popiera te propozycje, i chcemy, by przekaz do społeczeństwa był wyraźny i czytelny: musimy nasz parlament chronić przed ludźmi, którzy nigdy nie powinni się tu znaleźć" - podkreśliła.
Do zmiany konstytucji potrzeba w Sejmie co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.pap, ss, ab