29 kwietnia idąc do szkoły Bartek zobaczył leżącego koło przystanku mężczyznę, który się dusił, "a ludzie obchodzili go dookoła". Zadzwonił po karetkę i rozpoczął akcję reanimacyjną, którą prowadził do przyjazdu pogotowia. Dorośli, nie pomogli chłopcu, mimo jego próśb. Dopiero przechodząca sąsiadka udzieliła mu - jak powiedział Bartek - emocjonalnego wsparcia.
Bartek w rozmowie z dziennikarzami tłumaczył zachowanie dorosłych brakiem odwagi i tym, że mogli nie słyszeć, gdy prosił ich o pomoc. "Po całym zajściu sam uświadomiłem sobie, jaka to była trudna sytuacja" - powiedział. Według niego wiele jest ulotek i akcji propagujących odpowiednie zachowanie, on wcześniej próbował reanimacji pod okiem ratownika na manekinie podczas targów edukacyjnych.
"W Bartka wstąpił duch odwagi i odpowiedzialności. Takie wzory są nam bardzo potrzebne" - powiedział prezydent Kielc Wojciech Lubawski.
Mężczyzna, któremu chłopiec pomógł, zmarł po kilku dniach.
pap, ss