Równości nie zapewni się żadną debilną ustawą, bo życie i świat podobnie jak drogi nigdy nie są równe
Toco się da, podziel na dwa, bez namysłu dziel" - śpiewała dawno temu grupa o matematycznej nazwie 2+1. Wspomniana piosenka była wielkim przebojem i prawdopodobnie stała się twórczą inspiracją dla Parlamentarnej Grupy Kobiet. Grupa ta przygotowała projekt ustawy o równym statusie kobiet i mężczyzn, który zakłada, że we wszystkich instytucjach rządowych i publicznych połowę obsady mają stanowić kobiety, ma się im także obowiązkowo zapewnić 50 proc. miejsc na listach wyborczych.
Niestety, taki podział nie zapewni szczęścia i wiecznego orgazmu na ziemi. Bądźmy w dzieleniu posad i miejsc w parlamencie konsekwentni. A co z tymi, którzy są facetami, ale uważają się za dziewczynki? I odwrotnie, co z tymi paniami, które mają wszelkie atrybuty kobiecości, ale postrzegają siebie jako owłosionych macho z długimi pindolami? Jeśli przy obsadzie stanowisk ma decydować nie kompetencja, tylko kryterium płci, należy uwzględnić także obecność mniejszości seksualnych, czyli gejów, lesbijek i transwestytów. W modzie są ostatnio osobnicy, którzy otwarcie deklarują swoją bezpłciowość. Ci nie chcą się zapisać ani do grupy chłopców, ani do grupy dziewczynek. Jak ich problem rozwiąże Parlamentarna Grupa Kobiet?
Sztandar własnej płci, którym machają kobiety posłanki, to programowa bezpłciowość umysłowa. Bo czemuż zatrzymywać się tylko przy rozdzielaniu posad w instytucjach rządowych i publicznych? Nie tylko polityka i urzędy publiczne opanowane są przez facetów. Także zawód kopacza rowów, ugniatacza łajna, gitarzysty rockowego, traktorzysty i zbieracza złomu opanowany jest przez samców. Czy na pewno chcemy, aby wśród kopaczy rowów połowę załóg stanowiły kobiety? Wiele kobiet gra na gitarze, ale wybitni gitarzyści rockowi to niestety sami faceci. Piszę niestety, bo fajnie by było, gdyby jakieś zdrowe dziewczę grało tak jak Carlos Santana. Jak w tym wypadku ma wyglądać obsada stanowisk?
Przyjeżdża Jurga-Nowacka na próbę zespołu O.N.A. i robi porządki. W zespole, jak wiadomo, jest czterech facetów i tylko jedna kobieta. Jurga-Nowacka wywala więc na zbity pysk gitarzystę Grzegorza Skawińskiego i umieszcza na jego miejscu posłankę Annę Sobecką z Ligi Polskich Rodzin lub Frytkę z "Big Brother". Proporcje nadal nie są zgodne z ustawą, ale perkusista może się ostać, pod warunkiem że co drugi koncert będzie występował w sukience. Konsekwencje wprowadzenia ustawy w tym wypadku mogłyby się okazać nawet ciekawe artystycznie. Pewnie już na pierwszym koncercie drapieżna Agnieszka Chylińska przegryzłaby aortę modlącej się na scenie Sobeckiej.
Dzięki ustawie przygotowanej przez Parlamentarną Grupę Kobiet (w skrócie PGK, nie mylić z PGR) przybędzie też facetów w miejscach, w których ich brakuje. W przedszkolach zamiast miłej pani Zosi, która zna wszystkie bajki, pojawi się przepocony pan Jurek, który zna wszystkie odcinki programu 997. W wymyślonym świecie "pół na pół" wszystko będzie sprawiedliwe. W Polsce zawód satyryka opanowany jest przez facetów. Olga Lipińska, Maria Czubaszek, a dalej... no właśnie, już tylko Wolski, Daukszewicz, Pietrzak, Daniec, Drozda, Jaroszyński, Ogórek, Mleczko itd. Na szczęście po wejściu ustawy to się zmieni. Dowcipasy wymyślać będzie Kinga Dunin, a Ogórek i Mleczko skończą jako dodatki w barze przekąskowym na dworcu PKS w Polipach Górnych.
Oczywiście się czepiam. Tak naprawdę, chciałbym żyć w kraju rządzonym przez kobiety. Na pewno byłoby milej i weselej. Równości nie zapewni się jednak żadną debilną ustawą, bo życie i świat podobnie jak drogi nigdy nie są równe. Oprócz kobiet i mężczyzn są w tym kraju także łysi, rudzi i kurduple. I co z nimi zrobić? Wszyscy oni też pewnie chcieliby mieć swoje ustawy, które zapewniałyby im wieczne szczęście i posady. W najnowszej piosence Big Cyca pojawia się teza, że "Każdy facet to świnia". I niech już tak zostanie. Na koniec pytanie, które znalazłem w Internecie. W dzisiejszym świecie relatywizmu moralnego, w którym młodzież zarzuca dragi, a dzieci mordują nauczycieli, czy ciężkim grzechem jest dymanie kozy?
Niestety, taki podział nie zapewni szczęścia i wiecznego orgazmu na ziemi. Bądźmy w dzieleniu posad i miejsc w parlamencie konsekwentni. A co z tymi, którzy są facetami, ale uważają się za dziewczynki? I odwrotnie, co z tymi paniami, które mają wszelkie atrybuty kobiecości, ale postrzegają siebie jako owłosionych macho z długimi pindolami? Jeśli przy obsadzie stanowisk ma decydować nie kompetencja, tylko kryterium płci, należy uwzględnić także obecność mniejszości seksualnych, czyli gejów, lesbijek i transwestytów. W modzie są ostatnio osobnicy, którzy otwarcie deklarują swoją bezpłciowość. Ci nie chcą się zapisać ani do grupy chłopców, ani do grupy dziewczynek. Jak ich problem rozwiąże Parlamentarna Grupa Kobiet?
Sztandar własnej płci, którym machają kobiety posłanki, to programowa bezpłciowość umysłowa. Bo czemuż zatrzymywać się tylko przy rozdzielaniu posad w instytucjach rządowych i publicznych? Nie tylko polityka i urzędy publiczne opanowane są przez facetów. Także zawód kopacza rowów, ugniatacza łajna, gitarzysty rockowego, traktorzysty i zbieracza złomu opanowany jest przez samców. Czy na pewno chcemy, aby wśród kopaczy rowów połowę załóg stanowiły kobiety? Wiele kobiet gra na gitarze, ale wybitni gitarzyści rockowi to niestety sami faceci. Piszę niestety, bo fajnie by było, gdyby jakieś zdrowe dziewczę grało tak jak Carlos Santana. Jak w tym wypadku ma wyglądać obsada stanowisk?
Przyjeżdża Jurga-Nowacka na próbę zespołu O.N.A. i robi porządki. W zespole, jak wiadomo, jest czterech facetów i tylko jedna kobieta. Jurga-Nowacka wywala więc na zbity pysk gitarzystę Grzegorza Skawińskiego i umieszcza na jego miejscu posłankę Annę Sobecką z Ligi Polskich Rodzin lub Frytkę z "Big Brother". Proporcje nadal nie są zgodne z ustawą, ale perkusista może się ostać, pod warunkiem że co drugi koncert będzie występował w sukience. Konsekwencje wprowadzenia ustawy w tym wypadku mogłyby się okazać nawet ciekawe artystycznie. Pewnie już na pierwszym koncercie drapieżna Agnieszka Chylińska przegryzłaby aortę modlącej się na scenie Sobeckiej.
Dzięki ustawie przygotowanej przez Parlamentarną Grupę Kobiet (w skrócie PGK, nie mylić z PGR) przybędzie też facetów w miejscach, w których ich brakuje. W przedszkolach zamiast miłej pani Zosi, która zna wszystkie bajki, pojawi się przepocony pan Jurek, który zna wszystkie odcinki programu 997. W wymyślonym świecie "pół na pół" wszystko będzie sprawiedliwe. W Polsce zawód satyryka opanowany jest przez facetów. Olga Lipińska, Maria Czubaszek, a dalej... no właśnie, już tylko Wolski, Daukszewicz, Pietrzak, Daniec, Drozda, Jaroszyński, Ogórek, Mleczko itd. Na szczęście po wejściu ustawy to się zmieni. Dowcipasy wymyślać będzie Kinga Dunin, a Ogórek i Mleczko skończą jako dodatki w barze przekąskowym na dworcu PKS w Polipach Górnych.
Oczywiście się czepiam. Tak naprawdę, chciałbym żyć w kraju rządzonym przez kobiety. Na pewno byłoby milej i weselej. Równości nie zapewni się jednak żadną debilną ustawą, bo życie i świat podobnie jak drogi nigdy nie są równe. Oprócz kobiet i mężczyzn są w tym kraju także łysi, rudzi i kurduple. I co z nimi zrobić? Wszyscy oni też pewnie chcieliby mieć swoje ustawy, które zapewniałyby im wieczne szczęście i posady. W najnowszej piosence Big Cyca pojawia się teza, że "Każdy facet to świnia". I niech już tak zostanie. Na koniec pytanie, które znalazłem w Internecie. W dzisiejszym świecie relatywizmu moralnego, w którym młodzież zarzuca dragi, a dzieci mordują nauczycieli, czy ciężkim grzechem jest dymanie kozy?
Więcej możesz przeczytać w 19/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.