Według Komorowskiego dziennikarze byli zaproszeni prawdopodobnie przez pana Bączka "na ratunek".
Zdaniem TVP, jej reporterzy zostali potraktowani przez funkcjonariuszy ABW w sposób absolutnie niedopuszczalny.
Wcześniej prok. Robert Majewski z prowadzącego śledztwo warszawskiego biura ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej przyznał, że w domu Piotra Bączka pod Warszawą doszło do incydentu, gdy ekipa TVP bez zgody prokuratury, a więc - jego zdaniem - bezprawnie, filmowała czynności procesowe. Dziennikarzom odebrano kamerę - Majewski zapewnił, że jest ona "do zwrotu po sprawdzeniu, co nagrano". Prokurator dodał, że tylko organ prowadzący śledztwo mógł wydać zgodę na rejestrowanie, a wniosku o to nie było.
Jak zaznaczył w czwartek Komorowski w "Salonie Politycznym Trójki" dziennikarze nie powinni pojawić się na miejscu przeszukania. "Prawdopodobnie zjawili się przez piwnicę sterowani przez pana Bączka telefonicznie za pośrednictwem ważnej chyba postaci w radiu czy mediach publicznych, jak wszyscy wymieniają nawet nazwisko dosyć znanej pani" - dodał.
Marszałek Sejmu powiedział, że jeśli trwają czynności śledcze nie wolno ich dokumentować z boku. "Jeżeli jest wezwanie, żeby zaniechali filmowania (dziennikarze) powinni to zrobić" - ocenił.
"Dziennikarze, chcieli być ponad prawem. Akurat ci konkretni, że tak powiem, z tego programu ściśle powiązanego z panem Antonim Macierewiczem" - dodał.
Komorowski podkreślił, że "byłoby dziesięć razy lepiej" gdyby ABW zabezpieczyła teren tak, "żeby żaden dziennikarz się tam nie zjawił". "Nie zrobiono tego, chyba kierując się chęcią nie tworzenia spektakularności tych działań, co wykorzystał pan Bączek i jego koledzy z Telewizji Publicznej" - zaznaczył.
Marszałek Sejmu odniósł się także do wtorkowej wypowiedzi prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że informacja o tym, iż prokuratura prowadzi czynności wobec dwóch członków komisji weryfikacyjnej WSI wskazuje na to, kto posługuje się policyjnymi metodami.
"To niepotrzebna wypowiedź" - ocenił Komorowski. Jak dodał, poprzedni prezydent Aleksander Kwaśniewski "nigdy tego rodzaju zarzutów nie postawił".
Zbigniew Wassermann (PiS), powiedział w Radiu Zet, że jeśli funkcjonariusze ABW "nie życzyli sobie, żeby dziennikarze wykonywali swoje obowiązki w miejscu, gdzie oni prowadzą czynności procesowe, to powinni to miejsce zabezpieczyć. Świadczyłoby to o standardowym profesjonalizmie tych funkcjonariuszy. Jeśli tego nie uczynili, powinni dziennikarzy pouczyć o konsekwencjach prawnych takich działań, które mogą zakłócać czynności procesowe. Jeśli dziennikarze się do tego nie dostosują to wtedy (funkcjonariusze ABW) muszą pewne sytuacje wyegzekwować" - mówił Wassermann.
B. koordynator ds. służb specjalnych zwrócił uwagę, że "funkcjonariusze ABW, wyczuwając wrażliwość sytuacji, poprosili o pomoc funkcjonariuszy policji", a ci "zachowali dystans, powiedzieli, że nie widzą podstaw do działania siłowego, do działania, które może mieć cechy działania upokarzającego, do takiego działania, które miało przełamać stanowisko dziennikarzy".
Jak mówił Wassermann, "wydaje się, że trwa swoista wojna służb - tych nowych, pod rządami PO, ze służbami, a raczej kierownictwem służb, z czasów rządów PiS".
We wtorek ABW przeszukała mieszkania dwóch członków komisji weryfikacyjnej - Bączka i Leszka Pietrzaka. Prokuratura poinformowała, że prowadzi czynności wobec czterech osób. Zatrzymano dwie osoby. Bączek i Piotrowski nie zostali zatrzymani ani nie postawiono im zarzutów.
pap, ss