"Sojusz między naszymi rządami jest nienaruszalny" - oświadczył Bush w przemówieniu na forum izraelskiego parlamentu Knesetu.
Amerykański prezydent porównał nazizm do wizji świata organizacji antyizraelskich i antysemickich, takich jak palestyński Hamas, libański Hezbollah, Al-Kaida czy prezydenta Iranu Mahmuda Ahmadineżada, który "marzy o wtrąceniu Bliskiego Wschodu w epokę średniowiecza i który wzywa do wymazania Izraela z mapy świata".
"Niektórzy uważają, że powinniśmy negocjować z terrorystami i radykałami, jak gdyby jakiś zmyślny argument mógł ich przekonać, że nie mają racji. Już kiedyś słyszeliśmy takie bzdurne urojenia. Kiedy nazistowskie czołgi wjechały w 1939 roku do Polski, pewien amerykański senator oświadczył: +Mój Boże, gdybym tylko mógł porozmawiać z Hitlerem, można by tego uniknąć+. Mamy obowiązek nazywać rzeczy po imieniu - jest to złudne zadowolenie z ustępstw, które już wielokrotnie w historii zostało zdyskredytowane" - powiedział Bush, wywołując aplauz.
"Ludność Izraela liczy zaledwie nieco ponad 7 milionów, ale kiedy stoicie wobec zła, jest was 307 milionów, bo Amerykanie są u waszego boku" - zaznaczył Bush, który wywołał owację, życząc zebranym po hebrajsku "radosnego dnia niepodległości".
Amerykański przywódca oświadczył, że dopuszczenie, by Iran, "największy światowy poplecznik terroryzmu, wszedł w posiadanie najbardziej śmiercionośnej broni świata, równałoby się niewybaczalnej zdradzie wobec przyszłych pokoleń".
W czasie przemówienia Busha tysiące Palestyńczyków manifestowały na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Strefie Gazy, by upamiętnić "Nakbę" - czyli "katastrofę", jaką było dla nich powstanie w 1948 roku Izraela na obszarze 3/4 powierzchni historycznej Palestyny.
Na Zachodnim Brzegu Jordanu, gdzie wielu Palestyńczyków miało na sobie koszulki z napisem "1948, 60 lat Nakby", przechodnie i kierowcy przywitali południe minutą ciszy, a w powietrze wypuszczono 21 915 czarnych balonów - po jednym za każdy dzień, który upłynął od powstania Izraela.
"Minęło 60 lat od Nakby, kiedy to setki Palestyńczyków zostały wyrzucone ze swej ojczyzny, swoich domów i swojej ziemi i zmuszeni do exodusu na cztery strony świata. Dziś są ich miliony" - powiedział w przemówieniu radiowym palestyński prezydent Mahmud Abbas.
W Knesecie Bush bardzo krótko poruszył temat palestyńsko- izraelskich negocjacji pokojowych, wyrażając przekonanie, że w 120. rocznicę powstania Izraela "Palestyńczycy będą mieć ojczyznę, na którą od dawna zasługują, demokratyczne państwo, w którym rządzi prawo, są przestrzegane prawa człowieka i odrzucany jest terroryzm".
Także premier Izraela Ehud Olmert wyraził przekonanie, że Izraelczycy i Palestyńczycy dojdą do porozumienia, które zostanie zatwierdzone przez Kneset i zyska poparcie "zdecydowanej większości mieszkańców Izraela". Gdy wymawiał te słowa, salę opuściło w proteście dwóch przedstawicieli żydowskich osadników.
ab, pap