Incydent ma zdestabilizować stosunki w regionie - uważają władze w Caracas. Jest on niewątpliwie kolejnym przejawem napięć w stosunkach między dwoma państwami z północy Ameryki Południowej.
Według oficjalnego protestu strony wenezuelskiej, żołnierze kolumbijscy zostali zatrzymani w piątek w odległości 800 metrów od linii granicznej w stanie Apuree, na południowym zachodzie kraju, a następnie "zmuszeni do natychmiastowego wycofania się na stronę kolumbijską".
Prezydent Kolumbii Alvaro Uribee, wierny sojusznik Stanów Zjednoczonych, otrzymujący z Waszyngtonu wielomiliardową pomoc na walkę z partyzantką i gangami narkotykowymi, poinformował, że zwrócił się do dowództwa swej armii o zbadanie oskarżeń.
"Jeśli to prawda, że nasi żołnierze znaleźli się tam, to przeprosimy. Jeśli nie, zażądamy sami wyjaśnień" - powiedział na konferencji prasowej w stolicy swego kraju Bogocie. "Pragniemy tylko dobrych stosunków z naszym sąsiadem" - podkreślił.
Incydent graniczny nastąpił w dzień po tym, jak prezydent Wenezueli Hugo Chavez zapowiedział rewizję stosunków dyplomatycznych i handlowych z Kolumbią. Była to jego reakcja na opublikowanie raportu Interpolu potwierdzającego od strony analizy dowodów oskarżenia Kolumbii, że Wenezuela wspiera lewicową partyzantkę działającą na jej terenie.pap, em