Dlaczego jesteśmy prawie tak okrutni jak czarni wojownicy nazizmu?
Czy człowiek chce, czy nie chce, poczytuje sobie prasę codzienną, by nie przestać być inteligentem. Ostatnio nie studiuję gazet codziennie, bo telewizja, Internet i radio zaspokajają mój nikły apetyt na wiadomości o kolejnych niezrozumiałych poczynaniach "rządu i partii". W soboty kupuję jednak "Rzeczpospolitą" z dodatkiem "Plus - Minus" oraz "Gazetę Świąteczną", czyli "Wyborczą". Moja rezerwa wobec lektury codziennej prasy wynika też z tego, że kompletnie nie znam się na notowaniach giełdowych zapełniających całe kolumny pism. Na meandrach życia ekonomicznego też znam się niewiele. Czytuję "Wprost", czuję się liberałem. Czy jednak front liberałów zdoła się przeciwstawić odbudowywaniu państwowej wieży Babel im. PRL?
W sobotnich wydaniach "Rzeczpospolitej" i "Wyborczej" pojawiły się nowe "dyżurne tematy". Jeden z nich streszcza pytanie: "Czy Polacy zasłużyli na niepodległość?" (kto ma prawo tak pytać?!). Niby że społeczeństwo (vel naród) ogarnięte nawrotem złudzeń lat gierkowskich zaprzepaszcza to wszystko, co w latach osiemdziesiątych doprowadziło do powstania III RP. Nie tęsknię za kolejkami po kiełbasę, miesiącami oczekiwania na paszport ani nawet za pochodami pierwszomajowymi reanimowanymi ostatnio w publicznej TVP. Uważam (pewnie niefachowo i naiwnie), że znów mamy taką okazję, jaką był plan Marshalla dla wschodniej Europy po II wojnie światowej. Zabronił nam go przyjąć Stalin. Możliwości suwerennego kraju z szansą, ba - teoretyczną pewnością przynależności do Unii Europejskiej i NATO to powtórzenie ówczesnej propozycji. Jeżeli ktoś zaprzepaści tę szansę, to nie "naród, któremu nie należy się niepodległość", lecz obecny rząd ze swoimi przedziwnymi ministrami zdrowia czy edukacji, jego kłótliwi negocjatorzy targujący się z piętnastoma krajami Europy tak, jak gdybyśmy byli potęgą narzucającą swoje warunki! To oni są potęgą. Tę szansę możemy też stracić, wydając nieszczęsne ustawy tłumiące wolność słowa. Gardzący wolnością nie rozumieją, że dla Europy ważniejsza od cen kartofli i podatku VAT może być cena wolnych mediów.
W dziennikach i tygodnikach pojawia się też temat eutanazji, poprzedzony nawałą dywagacji na temat klonowania ludzi. Jako chrześcijanin jestem przeciwnikiem eutanazji. Zastanawiając się nad losem cierpiącej Angielki walczącej o prawo do tego, by mąż z litości skrócił jej życie, pomyślałem, że my, współcześni, żyjemy w oparach cywilizacji śmierci. Gdy śmiercią jednej kobiety zajmują się międzynarodowe trybunały, w Palestynie i Izraelu giną w spazmach bólu setki (może tysiące) żołnierzy i ulicznych przechodniów.
W Afganistanie dobijani są talibowie. W oknach telewizorów całego świata pozostał na trwałe obraz Manhattanu z 11 września. Pod wpływem zagadkowej gorączki śmierci co chwila gdzieś popełnia się horrendalne zbrodnie.
W Afryce wyrzynają się wzajemnie wrogie plemiona, w Erfurcie uczeń zabija kilkanaście osób - nauczycieli i kolegów. To wszystko - łącznie z dyskusją nad eutanazją i klonowaniem ludzkich płodów - ma wspólny mianownik cywilizacyjny. Jaki? Dlaczego jesteśmy prawie tak okrutni jak czarni wojownicy nazizmu z trupimi czaszkami na otokach czapek? Dlaczego w europejskich krajach w wyborach zaczynają zwyciężać prorocy nacjonalistycznej nienawiści?
W sobotnich wydaniach "Rzeczpospolitej" i "Wyborczej" pojawiły się nowe "dyżurne tematy". Jeden z nich streszcza pytanie: "Czy Polacy zasłużyli na niepodległość?" (kto ma prawo tak pytać?!). Niby że społeczeństwo (vel naród) ogarnięte nawrotem złudzeń lat gierkowskich zaprzepaszcza to wszystko, co w latach osiemdziesiątych doprowadziło do powstania III RP. Nie tęsknię za kolejkami po kiełbasę, miesiącami oczekiwania na paszport ani nawet za pochodami pierwszomajowymi reanimowanymi ostatnio w publicznej TVP. Uważam (pewnie niefachowo i naiwnie), że znów mamy taką okazję, jaką był plan Marshalla dla wschodniej Europy po II wojnie światowej. Zabronił nam go przyjąć Stalin. Możliwości suwerennego kraju z szansą, ba - teoretyczną pewnością przynależności do Unii Europejskiej i NATO to powtórzenie ówczesnej propozycji. Jeżeli ktoś zaprzepaści tę szansę, to nie "naród, któremu nie należy się niepodległość", lecz obecny rząd ze swoimi przedziwnymi ministrami zdrowia czy edukacji, jego kłótliwi negocjatorzy targujący się z piętnastoma krajami Europy tak, jak gdybyśmy byli potęgą narzucającą swoje warunki! To oni są potęgą. Tę szansę możemy też stracić, wydając nieszczęsne ustawy tłumiące wolność słowa. Gardzący wolnością nie rozumieją, że dla Europy ważniejsza od cen kartofli i podatku VAT może być cena wolnych mediów.
W dziennikach i tygodnikach pojawia się też temat eutanazji, poprzedzony nawałą dywagacji na temat klonowania ludzi. Jako chrześcijanin jestem przeciwnikiem eutanazji. Zastanawiając się nad losem cierpiącej Angielki walczącej o prawo do tego, by mąż z litości skrócił jej życie, pomyślałem, że my, współcześni, żyjemy w oparach cywilizacji śmierci. Gdy śmiercią jednej kobiety zajmują się międzynarodowe trybunały, w Palestynie i Izraelu giną w spazmach bólu setki (może tysiące) żołnierzy i ulicznych przechodniów.
W Afganistanie dobijani są talibowie. W oknach telewizorów całego świata pozostał na trwałe obraz Manhattanu z 11 września. Pod wpływem zagadkowej gorączki śmierci co chwila gdzieś popełnia się horrendalne zbrodnie.
W Afryce wyrzynają się wzajemnie wrogie plemiona, w Erfurcie uczeń zabija kilkanaście osób - nauczycieli i kolegów. To wszystko - łącznie z dyskusją nad eutanazją i klonowaniem ludzkich płodów - ma wspólny mianownik cywilizacyjny. Jaki? Dlaczego jesteśmy prawie tak okrutni jak czarni wojownicy nazizmu z trupimi czaszkami na otokach czapek? Dlaczego w europejskich krajach w wyborach zaczynają zwyciężać prorocy nacjonalistycznej nienawiści?
Więcej możesz przeczytać w 20/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.