Formalnie decyzja o tym, czy śledczy z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku wystąpią do sądu o przedłużenie aresztu dla Czesława Małkowskiego, zapadnie 31 maja. - Ale już dziś wiadomo, że taka decyzja będzie podjęta. Wynika to z materiału zgromadzonego w sprawie. Cały czas istnieje obawa matactwa, ale przede wszystkim prezydentowi grozi wysoka kara - mówi informator "Rz".
Małkowski jest podejrzany o gwałt na ciężarnej urzędniczce oraz o molestowanie podwładnych. Kilka dni temu prokuratura wystąpiła do olsztyńskiego ratusza o przekazanie jej ksiąg wejść i wyjść do ratusza z lat 2001 - 2003. Śledczy chcą też znać nazwiska sprzątaczek oraz strażników, którzy w tamtym czasie pracowali w ratuszu. - Z zeznań świadków i pokrzywdzonych wynika, że do prezydenta w późnych godzinach wieczornych przychodziły kobiety. Trzeba ustalić, kim były i po co przyszły - opowiada rozmówca gazety.
Ale już dziś wiadomo, że śledczy nie dostaną ksiąg wyjść i wejść. - Ewidencja przepadła w dziwnych okolicznościach. Mówiąc krótko, księgi zaginęły - informuje pracownik ratusza.
Na tym nie koniec. "Rz" dowiedziała się, że w najbliższych dniach Małkowski może usłyszeć kolejne zarzuty w seksaferze. Wszystko dwa nowe wnioski złożone przez urzędniczki o ściganie Małkowskiego. Zeznania jednej z kobiet mogą być wręcz kluczowe.
Według informacji gazety urzędniczka opowiedziała śledczym o tym, jak Małkowski u siebie w gabinecie chciał ją siłą zmusić do czynności seksualnych. Kobieta się broniła, uderzając Małkowskiego rękoma. W tym czasie do gabinetu prezydenta wszedł Andrzej Ryński, obecny wiceprzewodniczący SLD. Według relacji kobiety Ryński miał powiedzieć: "Poczekam w sekretariacie, jak skończysz, wejdę".
Ryński od początku wybuchu seksafery twierdzi, że nie wiedział o tym, co działo się w ratuszu. - Nie przypominam sobie - mówi Ryński. Adam Kozub, rzecznik białostockiej prokuratury: - Nie potwierdzamy ani też nie zaprzeczamy żadnym informacjom związanym ze śledztwem w sprawie pana Małkowskiego.