Mnie już nie ruszają wielkie afery. Nikt normalny nie jest w stanie objąć rozumem tych przelewanych z konta na konto miliardów
Chemia żywi, broni, leczy i ubiera" - taki kretyński napis pamiętam ze szkolnej pracowni chemicznej. Wszyscy dodawaliśmy jeszcze, że ta chemia "krawaty wiąże i usuwa ciąże". Nikt w klasie nie był dobry z chemii, ale ja byłem chyba największą nogą. Moja wiedza chemiczna jest do dziś jak brakujący pierwiastek w tablicy Mendelejewa.
Obecnie - dzięki dealerom narkotyków - młodzież ma o wiele bogatszą wiedzę na temat chemii i lepszy z nią kontakt niż moje lekko już wapniejące pokolenie. Ignorantom takim jak ja chemia kojarzy się co najwyżej
z bronią chemiczną i proszkiem do prania. Tymczasem otacza nas cywilizacja, w której paczkowane ciasto biszkoptowe zakupione w sklepie zachowuje świeżość - jak zapewniają producenci - przez kilka lat. O tym, że odgrzewany kilkudniowy bigos jest lepszy niż jednodniowy, wie w Polsce każdy smakosz. Nie trzeba być od razu Makłowiczem czy Bikontem. Dobry, kilkudniowy bigos pachnie wspaniale. Paczkowane ciasto "termin przydatności do spożycia trzy lata" pachnie chemią.
Chemia opanowała gastronomię i na pewno nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Zupki w proszku, dania w pięć minut, które wystarczy zalać wodą, kotlety w bułkach zwane hamburgerami. Oto chemiczne pomniki chwały. Dawniej w proszku były co najwyżej szykujące się na przyjęcie kobiety. Dziś w proszku może być nawet wódka (takie dziwadło wymyślili Japończycy). Codziennie dowiadujemy się o nowym chemicznym odkryciu. Uczeni pracujący dla armii amerykańskiej skonstruowali kanapkę, która zachowuje świeżość przez trzy lata. Dzięki chemii kanapka nie pleśnieje, nie gnije, nie rozwijają się w niej bakterie. Co więcej, może się po niej przejechać czołg, łódź podwodna i eskadra odrzutowców. Kanapka jest jak SLD i Rambo, czyli niezniszczalna.
Skoro chemia ma tak wielkie zasługi w odświeżaniu, aż dziw bierze, że nie zastosowano jej w polityce. Chemia umiejętnie stosowana mogłaby niczym domestos odświeżyć zatęchły polityczny kibel. W polityce mieliśmy już wszystko. Mieliśmy faceta, który grał w westernach i został prezydentem USA. Mieliśmy gwiazdę porno, która została wybrana na deputowaną do parlamentu włoskiego, mieliśmy byłego hitlerowca, który przez wiele lat był sekretarzem generalnym ONZ. Co mamy teraz? We Francji wybierano prezydenta. Do drugiej tury dostało się dwóch osobników. O jednym wszyscy pisali, że to "faszysta", o drugim, że tylko "oszust i złodziej". Wspaniały wybór! Żabojady wybrały oczywiście "oszusta i złodzieja".
Co mamy w Polsce, ujawniły niedawne kontrole finansów w spółkach skarbu państwa. Ludzie Mariana Krzaklewskiego roztrwonili państwowy majątek na sponsorowanie zaprzyjaźnionych klubów i parafii. Tymczasem Marian Krzaklewski zamiast siedzieć i z korzyścią dla świata (w ramach terapii dla hipokrytów) dziergać makatki, macha flagą "Solidarności" i organizuje płatne "protesty" ogłupiałych z nieszczęścia robotników.
Mnie już przestały ruszać wielkie afery. Nikt normalny nie jest w stanie objąć rozumem tych przelewanych z konta na konto i kradzionych miliardów. Ostatnio robią na mnie wrażenie małe sprawy. Panie z sanepidu z Gdyni zażądały 10 tysięcy złotych łapówki od mojej kuzynki, która wspólnie z mężem otwiera gabinet lekarski i aptekę. Kuzynka jest głupia, bo uczciwa. Nie chce dać łapówki. Nie to nie. Zgody nie będzie. Oficjalny powód - sracz w aptece nie ma przedsionka. Każdy, kto się budował, wie, że pan strażak, pani z sanepidu i dziesiątki innych pijawek swoją zgodę uzależniają tylko i wyłącznie od dania w łapę. A jak ci biedni ludzie mają sobie dorobić? Oni tylko biorą przykład z góry. Jak widać, politycy dla wielu stali się przykładem i wzorem do naśladowania. Dzięki zbiorowym wysiłkom całej klasy politycznej udało się stworzyć Polskę, która przypomina przedsionek sracza. Z pewnością już niebawem zrobimy wielki krok do przodu. Naukowcy już coś takiego wymyślą, że dzięki chemii nie będzie czuć smrodu.
Obecnie - dzięki dealerom narkotyków - młodzież ma o wiele bogatszą wiedzę na temat chemii i lepszy z nią kontakt niż moje lekko już wapniejące pokolenie. Ignorantom takim jak ja chemia kojarzy się co najwyżej
z bronią chemiczną i proszkiem do prania. Tymczasem otacza nas cywilizacja, w której paczkowane ciasto biszkoptowe zakupione w sklepie zachowuje świeżość - jak zapewniają producenci - przez kilka lat. O tym, że odgrzewany kilkudniowy bigos jest lepszy niż jednodniowy, wie w Polsce każdy smakosz. Nie trzeba być od razu Makłowiczem czy Bikontem. Dobry, kilkudniowy bigos pachnie wspaniale. Paczkowane ciasto "termin przydatności do spożycia trzy lata" pachnie chemią.
Chemia opanowała gastronomię i na pewno nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Zupki w proszku, dania w pięć minut, które wystarczy zalać wodą, kotlety w bułkach zwane hamburgerami. Oto chemiczne pomniki chwały. Dawniej w proszku były co najwyżej szykujące się na przyjęcie kobiety. Dziś w proszku może być nawet wódka (takie dziwadło wymyślili Japończycy). Codziennie dowiadujemy się o nowym chemicznym odkryciu. Uczeni pracujący dla armii amerykańskiej skonstruowali kanapkę, która zachowuje świeżość przez trzy lata. Dzięki chemii kanapka nie pleśnieje, nie gnije, nie rozwijają się w niej bakterie. Co więcej, może się po niej przejechać czołg, łódź podwodna i eskadra odrzutowców. Kanapka jest jak SLD i Rambo, czyli niezniszczalna.
Skoro chemia ma tak wielkie zasługi w odświeżaniu, aż dziw bierze, że nie zastosowano jej w polityce. Chemia umiejętnie stosowana mogłaby niczym domestos odświeżyć zatęchły polityczny kibel. W polityce mieliśmy już wszystko. Mieliśmy faceta, który grał w westernach i został prezydentem USA. Mieliśmy gwiazdę porno, która została wybrana na deputowaną do parlamentu włoskiego, mieliśmy byłego hitlerowca, który przez wiele lat był sekretarzem generalnym ONZ. Co mamy teraz? We Francji wybierano prezydenta. Do drugiej tury dostało się dwóch osobników. O jednym wszyscy pisali, że to "faszysta", o drugim, że tylko "oszust i złodziej". Wspaniały wybór! Żabojady wybrały oczywiście "oszusta i złodzieja".
Co mamy w Polsce, ujawniły niedawne kontrole finansów w spółkach skarbu państwa. Ludzie Mariana Krzaklewskiego roztrwonili państwowy majątek na sponsorowanie zaprzyjaźnionych klubów i parafii. Tymczasem Marian Krzaklewski zamiast siedzieć i z korzyścią dla świata (w ramach terapii dla hipokrytów) dziergać makatki, macha flagą "Solidarności" i organizuje płatne "protesty" ogłupiałych z nieszczęścia robotników.
Mnie już przestały ruszać wielkie afery. Nikt normalny nie jest w stanie objąć rozumem tych przelewanych z konta na konto i kradzionych miliardów. Ostatnio robią na mnie wrażenie małe sprawy. Panie z sanepidu z Gdyni zażądały 10 tysięcy złotych łapówki od mojej kuzynki, która wspólnie z mężem otwiera gabinet lekarski i aptekę. Kuzynka jest głupia, bo uczciwa. Nie chce dać łapówki. Nie to nie. Zgody nie będzie. Oficjalny powód - sracz w aptece nie ma przedsionka. Każdy, kto się budował, wie, że pan strażak, pani z sanepidu i dziesiątki innych pijawek swoją zgodę uzależniają tylko i wyłącznie od dania w łapę. A jak ci biedni ludzie mają sobie dorobić? Oni tylko biorą przykład z góry. Jak widać, politycy dla wielu stali się przykładem i wzorem do naśladowania. Dzięki zbiorowym wysiłkom całej klasy politycznej udało się stworzyć Polskę, która przypomina przedsionek sracza. Z pewnością już niebawem zrobimy wielki krok do przodu. Naukowcy już coś takiego wymyślą, że dzięki chemii nie będzie czuć smrodu.
Więcej możesz przeczytać w 20/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.