Rekordowo niskie notowania Partii Pracy świadczą o olbrzymim kryzysie, jaki dotknął laburzystów. Wielu brytyjskich komentatorów, a nawet polityków Labour Party winą za utratę społecznego zaufania do partii obarcza premiera Gordona Browna. Problem w tym, że inni nie są lepsi.
Krytycy zarzucają Gordonowi Brownowi brak charyzmy i politycznego instynktu oraz nieumiejętność podejmowania decyzji. Najbardziej Partii Pracy zaszkodziła chyba niepopularna polityka podatkowa gabinetu Browna, który wyborcy obwiniają za pogarszające się wyniki gospodarcze i wzrost cen. Notowań laburzystów nie poprawił także skandal korupcyjny związany z nielegalnym finansowaniem kampanii wyborczej, który wyszedł na jaw jesienią ubiegłego roku.
Nic by jednak w obecnej sytuacji nie dała zmiana lidera. Po odejściu Tony’ego Blaira stronnictwo cierpi na wyraźny kryzys przywództwa. Wymieniany przez brytyjską prasę jako ewentualny następca Gordona Browna na stanowisku lidera Partii Pracy Charles Clarke, minister spraw wewnętrznych w latach 2004-2006, nie wydaje się być politykiem, który poradzi sobie z kryzysem jaki dotknął to ugrupowanie. Clarke mimo dużego politycznego doświadczenia nie dał się bowiem poznać od najlepszej strony. W 2006 r. w atmosferze skandalu odszedł z gabinetu Blaira po tym jak okazało się, że ministerstwo spraw wewnętrznych przymykało oko na fakt, że z brytyjskich więzień zwolniono ponad tysiąc przestępców z zagranicy, nie obejmując ich nakazem deportacji.
Wszystko wskazuje więc na to, że po latach sukcesów dla laburzystów nadciągają trudne czasy. Niewykluczone, że w niedługo powtórzy się sytuacja z pamiętnej "zimy niezadowolenia" z przełomu 1978 i 1979 r., która położyła kres rządowi Jamesa Callaghana, dając początek osiemnastoletnim rządom konserwatystów.
Nic by jednak w obecnej sytuacji nie dała zmiana lidera. Po odejściu Tony’ego Blaira stronnictwo cierpi na wyraźny kryzys przywództwa. Wymieniany przez brytyjską prasę jako ewentualny następca Gordona Browna na stanowisku lidera Partii Pracy Charles Clarke, minister spraw wewnętrznych w latach 2004-2006, nie wydaje się być politykiem, który poradzi sobie z kryzysem jaki dotknął to ugrupowanie. Clarke mimo dużego politycznego doświadczenia nie dał się bowiem poznać od najlepszej strony. W 2006 r. w atmosferze skandalu odszedł z gabinetu Blaira po tym jak okazało się, że ministerstwo spraw wewnętrznych przymykało oko na fakt, że z brytyjskich więzień zwolniono ponad tysiąc przestępców z zagranicy, nie obejmując ich nakazem deportacji.
Wszystko wskazuje więc na to, że po latach sukcesów dla laburzystów nadciągają trudne czasy. Niewykluczone, że w niedługo powtórzy się sytuacja z pamiętnej "zimy niezadowolenia" z przełomu 1978 i 1979 r., która położyła kres rządowi Jamesa Callaghana, dając początek osiemnastoletnim rządom konserwatystów.